Opozycja uważa, że władze dopuściły się sfałszowania wyborów, a Centralna Komisja Wyborcza nie miała prawa ogłaszać wyników bez rozpatrzenia skarg od wyborców. Formalnie głosowanie wygrał premier Wiktor Janukowycz (49,46 proc.), pokonując opozycyjnego rywala Wiktora Juszczenkę (46,61 proc.).
Sąd dał premierowi Wiktorowi Janukowyczowi i członkom Centralnej Komisji Wyborczej czas do wtorku do godz. 9:00 czasu warszawskiego na przejrzenie dossier sprawy.
Obserwatorzy są zdania, że ostateczna decyzja Sądu jest trudna do przewidzenia. Izba, która obraduje w pełnym składzie, może zarówno ogłosić, że Janukowycz wygrał uczciwie, jak i - przyznając zwycięstwo Juszczence - uznać za sfałszowane wybory w popierających go obwodach wschodnich. Może też uznać, że w wyborach 21 listopada nie ma zwycięzcy.
Komentatorzy wskazują, że uznanie zwycięstwa Janukowycza skończyłoby się prawdopodobnie jedynie tym, że opozycja nie podporządkuje się decyzji Sądu Najwyższego, zaś uznanie Juszczenki - że nie podporządkują się jej wschodnie obwody, które w niedzielę zorganizowały 3,5-tysięczny zjazd zwolenników autonomii.
Opcja pośrednia, którą próbuje od kilku dni sugerować opozycja, miałaby polegać na uznaniu, że choć wybory były ewidentnie naznaczone nadużyciami, nie da się jednoznacznie stwierdzić, kto realnie otrzymał więcej głosów. Wówczas Juszczenkę i Janukowycza czekałaby powtórka głosowania.
"Decyzja Sądu jest (przy takiej opcji) jedynie początkiem drogi. Wymaga ona uruchomienia całego procesu legislacyjnego - parlament musi przyjąć szereg poprawek, by to, co nazywane bywa +trzecią turą+, w ogóle mogło się odbyć" - powiedział prawnik z ukraińskiej Najwyższej Rady Sprawiedliwości Mykoła Melnyk.
Prawnicy są zdania, że jest jeszcze czwarta opcja - na razie sąd może jedynie zawiesić decyzję Centralnej Komisji Wyborczej z przyczyn regulaminowych, uznając, że ogłosiła ona zwycięstwo Janukowycza przedwcześnie, bez rozpatrzenia skarg sztabu wyborczego Juszczenki.
Tymczasem niezależna pozarządowa ukraińska organizacja Otwarta Ukraina opublikowała w poniedziałek raport dotyczący fałszerstw wyborczych podczas drugiej tury wyborów. Szacunkowe dane przedstawione w raporcie wskazują, że całkowita liczba sfałszowanych głosów wahała się od około 2,8 do ponad 3,2 miliona. Biorąc pod uwagę, że Centralna Komisja Wyborcza podała, iż premier Janukowycz wygrał wybory przewagą 871 tysięcy głosów, dane raportu wykazują zwycięstwo Juszczenki.
Podstawowymi mechanizmami fałszerstw było rozmyślne tworzenie błędnych list wyborczych, podawanie zawyżonej liczby wyborców, manipulacje z kartami pozwalające na głosowanie poza miejscem zameldowania, dorzucanie większej ilości kart do urn wyborczych, a także nieprawidłowości przy liczeniu głosów.
W raporcie eksperci wyliczają, że błędy na listach wyborczych sięgały 15 procent. W rezultacie tych błędów około 10 procent uprawnionych do głosowania nie mogło w ogóle głosować. Jedynie 5 procentom uprawnionych udało się wprowadzić poprawki i oddać głos.
Na głównych listach pozostawiono 5-procentową rezerwę tzw. martwych dusz. Około 1,5 miliona głosów (osób zmarłych) zostało "przywróconych do życia" przez administrację.
Kolejnym przykładem fałszerstw było głosowanie za pomocą kart pozwalających na udział w wyborach poza miejscem zameldowania. Kart takich rozdano 1,48 miliona. Według ekspertów, tym sposobem zostało sfałszowanych około 700 tysięcy głosów, głównie na podstawie fałszywych kart oraz wielokrotnego głosowania na podstawie tej samej karty przez jedną osobę ("rekordzistka" Anastazja Matecha z obwodu krymskiego zagłosowała 13 razy).
Raport mówi także, że "bardzo ważne jest, nie jak ludzie głosują, tylko kto liczył głosy". Według bliskiego współpracownika Wiktora Juszczenki Ołeha Rybaczuka, władza masowo przekupywała członków komisji wyborczych.
Rybaczuk utrzymuje, że zgodnie z "budżetem" popieranego przez władze kandydata, po wygranych przez Janukowycza wyborach, przewodniczący komisji wyborczych mieli dostać od 3 do 5 tysięcy dolarów, sekretarze 2 do 3 tysięcy, a członkowie komisji do tysiąca dolarów.
Na podstawie tych danych w raporcie podano, że na Ukrainie, gdzie podczas wyborów było otwartych 33 209 lokali wyborczych, jeden sfałszowany głos kosztował około 10 dolarów.
ss, pap