Krwawy weekend w Iraku

Krwawy weekend w Iraku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przeszło 60 osób zginęło, a ponad 120 zostało rannych w niedzielę w zamachach bombowych w świętych miastach szyickich, Nadżafie i Karbali.
W centrum Bagdadu około 30 napastników zaatakowało samochód wiozący pracowników komisji wyborczej i zabiło trzech z nich.

Były to kolejne ataki partyzantów irackich, próbujących storpedować rozpisane na 30 stycznia wybory powszechne, pierwsze od upadku Saddama Husajna. W sobotę ostrzelali oni z moździerzy biuro wyborcze w Dudżajlu, 50 km na północ od Bagdadu, zabijając dwie osoby i raniąc osiem, w tym sześciu irackich gwardzistów.

Zamachy w Nadżafie i Karbali godziły w szyitów, którzy stanowią większość ludności kraju i zapewne okażą się zwycięzcami wyborów, a za Saddama byli dyskryminowani. W saddamowskiej elicie rządzącej dominowali arabscy sunnici, których w Iraku jest trzy razy mniej niż szyitów. Organizatorzy ataków wyraźnie próbują zaognić stosunki między dwiema społecznościami, licząc, że jeśli wybuchną między nimi walki, władze będą musiały odwołać wybory.

Zamachy niedzielne były najkrwawszym atakiem na szyitów od marca, kiedy w niemal równoczesnych eksplozjach bomb zginęło jednego dnia w Karbali i Bagdadzie przeszło 170 osób, a około 550 zostało rannych. Nastąpiły zaś w pobliżu dwóch najświętszych miejsc szyizmu - mauzoleów imama Alego w Nadżafie i imama Husajna w  Karbali.

W Karbali już w ostatnią środę wybuch bomby przed meczetem- mauzoleum Husajna zabił 10 osób i ranił 40, w tym szejka Abdula Mahdiego Karbalaia, przedstawiciela wielkiego ajatollaha Alego Sistaniego, głównego autorytetu duchowego irackich szyitów. W  niedzielę samochód-bomba prowadzony przez zamachowca samobójcę eksplodował przy zatłoczonym dworcu autobusowym, 200 metrów od  meczetu. Zginęło 14 osób, a 57 zostało rannych.

W Nadżafie bomba samochodowa wybuchła na głównym placu miasta przy meczecie, podczas pogrzebu miejscowego szejka, 100 metrów od  miejsca, gdzie stali gubernator prowincji Nadżaf i szef policji. Co najmniej 48 osób poniosło śmierć; rannych jest 90.

W mieście wprowadzono godzinę policyjną, a na drogach wjazdowych ustawiono co najmniej 35 posterunków, aby zapobiec przeniknięciu do Nadżafu zamachowców w samochodach-bombach.

Rzecznik policji w Nadżafie oskarżył o zamach Al-Kaidę.

Ajatollah Sistani, który widzi w wyborach klucz do zwycięstwa partii szyickich, nawołuje wiernych, by mimo zamachów zachowali spokój i nie dawali się sprowokować. Jednak w niedzielę nieznani sprawcy ostrzelali meczet sunnicki w Bagdadzie (ofiar nie było), a  na początku grudnia szyicka Brygada Gniewu spaliła wieś sunnicką w  tzw. trójkącie śmierci 40 km na południe od stolicy, gdzie ekstremiści sunniccy napadają i mordują szyickich duchownych.

Administracja USA oczekuje, że w miarę zbliżania się terminu wyborów ataki partyzanckie mogą się nasilać. Dlatego w ciągu ostatnich kilku tygodni zwiększyła liczebność wojsk amerykańskich w Iraku z 138 tysięcy do 148 tysięcy, a w najbliższym czasie dośle jeszcze 2000 żołnierzy.

Iracki sędzia śledczy przesłuchiwał w sobotę dwóch bliskich współpracowników Saddama Husajna, Alego Hasana al-Madżida, zwanego "Chemicznym Alim", i byłego ministra obrony, gen. Sultana Haszima Ahmada. Na obu ciąży zarzut kierowania masakrami Kurdów w latach 1987-89. Zginęło wtedy około 100 tysięcy osób; część z nich padła ofiarą gazów trujących (stąd przydomek Madżida).

Sędzia śledczy oświadczył, że przesłuchania będą kontynuowane. Rozpoczęcie ich przed wyborami i zapowiedź rychłych procesów współpracowników Saddama ma najwidoczniej przypomnieć wyborcom, jak okrutny był reżim, który w zeszłym roku obalili Amerykanie.

Irakijczycy mają wybrać 30 stycznia 275-osobowe zgromadzenie narodowe, które wyłoni nowy rząd i uchwali stałą konstytucję.

ss, pap