"Ten spór powinien zostać rozwiązany uwzględniając zasady gospodarki rynkowej w kwestii tranzytu gazu" - dodał dyplomata unijny.
Nawiązując do decyzji Brukseli w sprawie przyznania Ukrainie statusu gospodarki rynkowej, Franco określił ją jako "poprawną" i "przemyślaną". Jego zdaniem, "w każdym kraju można odkryć elementy, które nie odpowiadają statusowi gospodarki rynkowej".
W podobnym tonie wypowiedział się w tej sprawie rzecznik Komisji Europejskiej Amadeu Altafaj Tardio. "Wynik tych rozmów z Ukrainą jest bardzo ważny dla nas i śledzimy sytuację, choć sądzimy, że rozwiązanie jest jeszcze możliwe. Nie zamierzamy interweniować. Oczywiście jesteśmy w kontakcie z władzami obu krajów. Nasi eksperci kontaktują się z ich ekspertami" - powiedział rzecznik.
Gazprom początkowo domagał się od Kijowa opłaty za 2006 r. na poziomie 160 dolarów za 1000 m3 gazu, w porównaniu z obecną ceną 50 dolarów. Wobec ukraińskiej odmowy zażądał ceny podobnej do tej, którą narzucono partnerom europejskim - 220 do 230 dolarów. Szef Gazpromu Aleksiej Miller zagroził, że jeśli nie dojdzie do porozumienia, w niedzielę dostawy zostaną wstrzymane.
Ukraina, która wysłała w środę do Moskwy swego ministra paliw i energetyki Iwana Płaczkowa, próbując znaleźć kompromis w ostatniej chwili, by uniknąć zakręcenia kurków przez Gazprom 1 stycznia, w wypadku niepowodzenia zamierza zwrócić się do Waszyngtonu o interwencję w tej sprawie.
Konflikt pośrednio dotyczy Europy Zachodniej, do której dociera gaz przesyłany tranzytem przez terytorium Ukrainy.
Z prośbą do Unii Europejskiej , by przyczyniła się do zakończenia sporu w sprawie gazu między Rosją a Ukrainą, zwróciły się Węgry, które obawiają się, że może on narazić na szwank węgierski import gazu. Węgierskie Ministerstwo Gospodarki i Transportu napisało w tej sprawie do biura komisarza UE ds. energii. Węgry około 80 proc. gazu, otrzymują z Rosji przez gazociąg biegnący przez Ukrainę.
Redukcja dostaw gazu może dotknąć także inne państwa Unii Europejskiej, w tym Polskę. ks, em, pap