Znali jak mało kto wartość słów i umieli nimi operować z mistrzowską precyzją. Listy i widokówki, jakie wymieniali, z rzadka tylko służyły przekazywaniu konkretnych informacji, najczęściej były opowieściami o ich nastrojach i uczuciach, ale opowieściami pisanymi w sposób zawoalowany i dyskretny. Zresztą najczęściej kiedy zdaje się, że już, już dojść musi do wyznań o najbardziej intymnym i zasadniczym charakterze, uciekali w żart, stosowali niedopowiedzenie, by „nie wszystko zamienić w słowa”, ale i tak wyrazić to, co wyrazić chcieli. Te listy to swego rodzaju literacka gra prowadzona przez dwoje dorosłych i rozmaicie doświadczonych przez życie pisarzy w trudnych czasach. Gra, którą obserwować i docenić mogli tylko oni dwoje. Do czasu. Bo teraz, kiedy od śmierci Filipowicza minęło już ponad ćwierć wieku, a od śmierci Szymborskiej blisko pięć lat, ich listy ukazują się jako książka. Możliwe, że to już ostatnie takie wydawnictwo z korespondencją znanych osób, bo raczej bezpowrotnie skończyła się epoka pisania listów bezinteresownych, takich, które są formą zabawy. Nic nie wskazuje na to, że pisząc do siebie, Szymborska i Filipowicz mieli na względzie to, że w przyszłości ktoś będzie te listy czytał.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.