WALDEMAR SKRZYPCZAK
generał broni
Ze zdziwieniem przyglądam się, jak dziś dokonuje się selekcji dowódców... bez udziału dowódców. Cywil zapewne wyrazi zdziwienie, co autor miał na myśli. Otóż są w cywilizowanym świecie reguły doboru i awansu osób w ramach kariery na stanowiska. Zawsze istotne są opinie dotychczasowych szefów, którzy w drodze eliminacji dobierają najlepszych. Radzących sobie w każdej sytuacji, odpowiedzialnych, podejmujących wyzwania i często ryzykujących. Stawianie na takich to wyraz troski o interes firmy. To transparentność systemu. Powinny to gwarantować czyste, wolne od polityki reguły, ujęte w stosowne przepisy. Czy tak jest w polskiej armii? Według moich obserwacji – nie. Politycy uznali, że mają kompetencje i zawłaszczyli sobie „rozstawianie pionków” na wojskowej szachownicy kadrowej. Bez udziału właściwych dowódców.
A kompetencje polityków mają charakter raczej uznaniowy aniżeli merytoryczny. I według kryteriów tylko im znanych, których możemy się tylko domyślać. Od 1989 trwa permanentna lustracja w szeregach armii. O ile do 2008 r. kryteria były powszechnie znane, to od wymienionego roku zniknęły wszelkie zasady i… zahamowania. W historii wojskowości można by mnożyć przykłady źle dobranych dowódców, którzy wyróżniają się utratą tysięcy żołnierzy w nieudolnie dowodzonych bitwach. To typowe dla oficerów awansowanych na stanowiska przewyższające ich umiejętności i zdolności. Z nadmiernie wybujałym ego dążącym do osiągania bardziej osobistych celów, aniżeli wykazywania troski o sukces będący udziałem wszystkich. Robiącymi błyskotliwe kariery. Awansując, jak to by można przytoczyć polskie przykłady, dwa razy w roku albo dochodząc do najwyższej godności, nie dowodząc większymi formacjami wojskowymi i awansując o cztery stopnie, nie zmieniając w tym czasie instytucji. Czy w jakiejkolwiek armii np. w NATO jest to możliwe? W tureckiej jesteśmy świadkami czystek w ramach zmiany systemu w państwie. Armia turecka utraciła zdolności do skutecznego działania i na froncie syryjskim ponosi dotkliwe straty. Młodzi, nieprzygotowani dowódcy, robiący zawrotne kariery, wysyłają swoich żołnierzy na rzeź.
Ale politycy tureccy są spokojni, bo ich armia jest liczna. Co z tego, że niewyszkolona i niedoświadczona. W polskiej dokonuje się, według ministra obrony narodowej, kolejnej lustracji. Choć wydaje się, że więcej żołnierzy odchodzi z własnego wyboru. Świadczy to o braku stabilnych warunków służby. Dodatkowo dowódcy utracili wpływ na rozwój kadry, której sterowanie przejęli upolitycznieni cywile. Ubodzy w wiedzę wojskową, narzucają swoje oczekiwania. Budując konflikty i podważając wiarygodność polskiej armii w NATO. Chyba nadszedł czas, żeby zrewidować podejście do armii, która ma służyć państwu i narodowi, a nie interesom partyjnym. Upolitycznienie decyzji kadrowych to droga do zaszczytów dla oficerów salonowych i miernych, którzy zawsze chowali się za innymi, nie podejmując ryzyka kierowania ćwiczeniami z udziałem wojsk, dowodzenia na misjach, unikali poligonów itd. Nieznani ogółowi żołnierzy z dobrego, odważnego dowodzenia, troski o podwładnych. A to żołnierze są najlepszymi ich recenzentami. Rodzi się pokolenie dowódców, których główna troska skupia się na karierze za wszelką cenę i którzy wszystko co robią, podporządkowują osobistym celom będącym odskocznią do osiągania jeszcze wyższego stanowiska. Motorem działań tego typu oficera staje się troska o dobre wypadnięcie w oczach opinii publicznej albo w oczach swoich przełożonych. A szeregowy żołnierz traci w tym wszystkim swoją podmiotowość. Dowódcy muszą pamiętać, że obdarzeni zostają odpowiedzialnością o rozmiarach w innych zawodach niespotykaną. Praktycznie w żadnym innym zawodzie nie zdarza się wydawanie poleceń (w wojsku rozkazów), których wykonanie nosi w sobie ryzyko utraty życia. A to cena najwyższa. Dlatego warto, żeby dowódcy upomnieli się o swoje kompetencje i uprawnienia w doborze swoich podwładnych. Nie tylko lojalnych, lecz także bojowo sprawdzonych w misjach i na poligonach. I żeby politycy nauczyli się wsłuchiwać w głos dowódców oraz żołnierzy, szanując ich kompetencje wojskowe. Bo od nich sami mogą się wiele nauczyć. W dobrze pojętym interesie armii i naszego bezpieczeństwa. g

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze