Episkopat spotyka się z grupą szubrawców politycznych. Popiera ich kard. Wojtyła, spotyka się z przywódcami KOR w czasie Konferencji Episkopatu Polski. Urządza wśród księży zbiórki na apel z Komitetu. „Jeśli księża mają za wiele pieniędzy, możemy cofnąć ostatni okólnik finansowy” – straszy sekretarza Episkopatu bp. Bronisława Dąbrowskiego Stanisław Kania, sekretarz KC PZPR odpowiadający za kontakty z Kościołem. Jest jesień 1976 r., sytuacja w kraju wyjątkowo napięta po wypadkach w Radomiu i Ursusie. Robotnicy, którzy odważyli się zaprotestować przeciwko władzy, siedzą w więzieniach. Próbują im pomagać członkowie rodzącej się właśnie opozycji, którzy utworzyli Komitet Obrony Robotników. Wśród nich: Jacek Kuroń, Antoni Macierewicz, Jan Józef Lipski. Głównie warszawska inteligencja, niemająca dotychczas specjalnych kontaktów z robotnikami. Udzielają pomocy prawnej, wspierają finansowo.
Mirosław Chojecki, 27-letni wówczas uczestnik akcji pomagającej represjonowanym robotnikom, wspomina, że warunki, w jakich żyli robotnicy, wywołały u niego szok. – Nie zdawałem sobie sprawy, że w drugiej połowie XX w. 100 km od Warszawy zaczyna się Trzeci Świat – mówi. – Czasem żeby z tymi ludźmi porozmawiać, trzeba się było wspólnie napić wódki – dodaje Kazimierz Wóycicki, również uczestnik akcji pomocowej. – Dla nas, naiwnych inteligencików, to był inny świat.
Ten niespodziewany sojusz inteligencji i robotników tworzy zręby opozycji demokratycznej, która za niespełna cztery lata zaowocuje strajkami sierpniowymi i powstaniem Solidarności. Zanim to jednak nastąpi, do inteligencji i robotników dołącza ze swym autorytetem Kościół.
Wojtyła, Kuroń I Macierewicz
W listopadzie 1976 r. redaktor naczelny krakowskiego „Znaku” Piotr Cywiński postanawia zorganizować spotkanie delegacji KOR z metropolitą krakowskim. – Poszedłem do kard. Karola Wojtyły i zapytałem, czy nie zgodziłby się spotkać – wspomina profesor w relacji nagranej dla Centrum Myśli Jana Pawła II. – On powiedział, że tak, tylko zaznaczył, że nie na zebraniu KOR, lecz prywatnie. Zaproponowałem, że możemy to zrobić u mnie w mieszkaniu i że oczywiście będzie tylko parę osób. Dostałem zielone światło. Kogo mam zaprosić? To było trudne, bo z trzydziestu paru osób wybrałem w końcu cztery. Tych, których znałem najlepiej, z którymi byłem najbardziej dogadany, a jednocześnie, którzy byli bardzo reprezentatywni dla różnych grup KOR-owskich. Z tym że przede wszystkim zwracałem się do ludzi młodych, gdyż dla tzw. wielkich starców KOR-owskich było to może mniej potrzebne. Na tej zasadzie poprosiłem do siebie Jana Józefa Lipskiego, Jacka Kuronia, Antka Macierewicza, z którym byłem zawsze najbliżej związany, i Piotra Naimskiego. Oni oczywiście byli tym zachwyceni. Pojawili się określonego dnia o określonej godzinie u mnie, a ja wziąłem swój wspaniały samochód Syrenę i pojechałem po kard. Wojtyłę, który był tego dnia w Warszawie. Z dzisiejszej perspektywy Kuroń i Macierewicz wydają się mieszanką piorunującą. Wtedy razem z Janem Józefem Lipskim byli chyba najciekawszymi politycznie przedstawicielami KOR. Całą czwórkę znałem dobrze.
Bezpiece udaje się dowiedzieć, gdzie i o której odbędzie się spotkanie kardynała z działaczami opozycji. Zdaniem Cywińskiego funkcjonariusz musiał mieć punkt obserwacyjny zlokalizowany na podwórku przy jego mieszkaniu. W notatkach bezpieki mowa jest bowiem o tym, że kard. Wojtyła przyszedł na spotkanie z KOR po cywilnemu.
– To nieprawda, przyszedł normalnie w sutannie – wspomina prof. Cywiński. – Tyle że tego dnia lał potworny deszcz, w związku z tym on podwinął trochę sutannę, na to miał płaszcz, i widać było nogawki od spodni. I tak przeszedł od samochodu przez podwórko do klatki schodowej. I tylko wtedy wydawało się, że on szedł w cywilu. Spotkanie ma charakter kurtuazyjny, trwa jakieś półtorej godziny. – Kardynał chciał przede wszystkim wiedzieć, jak sobie wyobrażamy działalność, do czego dążymy. Spotkaliśmy się na terenie prywatnym w Warszawie, wynieśliśmy z rozmowy dobre wrażenie, ale o nic nie prosiliśmy – wspominał po latach Jan Józef Lipski.
Czarny marsz
W dniu, w którym Wojtyła spotyka się z opozycjonistami, obraduje Episkopat. Biskupi wydają oświadczenie, w którym upominają się o prawa robotników. Czy pod wpływem Wojtyły? Tego nie wiadomo. Wiadomo jednak, że już kilka miesięcy później kontakty opozycji z Wojtyłą przydadzą się w Krakowie, gdzie po śmierci Stanisława Pyjasa młodzi ludzie powołają Studencki Komitet Solidarności.
Pyjas, zaangażowany w działalność opozycyjną student polonistyki i filozofii, zostaje zamordowany w nocy z 6 na 7 maja 1977 r. Jego koledzy i koleżanki chcą, by Uniwersytet Jagielloński odwołał planowane juwenalia. Krakowską młodzież postanawiają wesprzeć warszawscy działacze KOR.
wniosku, że w czasie juwenaliów trzeba ogłosić żałobę. – Kuroń w zasadzie się zgodził, tylko mówi: „Poprośmy o zgodę Wojtyłę”. Niezbyt rozumiałem, dlaczego mamy go pytać o zdanie, ale jeszcze tego samego dnia swoimi kanałami wysłaliśmy pytanie do kardynała. Wieczorem przyszła wiadomość: „W wielkim strachu, ale się zgadzają” – wspomina Bąkowski.
Powstaje pomysł zorganizowania czarnego marszu, który ma być odpowiedzią na rozrywkowy program oficjalnych juwenaliów. W całym mieście pojawiają się klepsydry z nazwiskiem Pyjasa i informacją „zamordowany”. Studenci przygotowują tysiące ulotek, czarne chorągwie, opaski i żałobne kokardy. – Zamówiliśmy też u dominikanów mszę żałobną za Staszka. Zakonnicy konsultowali się z Wojtyłą. Pozwolił – opowiada Liliana Batko-Sonik.
Tak się składa, że w dniu czarnego protestu kard. Wojtyła święci budowany od 10 lat kościół Arka Pana w Nowej Hucie. To szczególne miejsce – w 1960 r. doszło tam do walk ulicznych w obronie krzyża ustawionego w miejscu, gdzie mieszkańcy wbrew władzom chcą wybudować kościół. Udało się to zrobić dopiero po latach. Konsekracja świątyni gromadzi kilkadziesiąt tysięcy wiernych. – Czuliśmy się pod ochroną Wojtyły. Wiedzieliśmy, że w razie gdyby milicja nas zaatakowała, ludzie z Nowej Huty mogą przyjść nam z pomocą – wspomina Chojecki.
Bogusław Sonik mówi, że wsparcie, jakiego udzielił im wtedy Karol Wojtyła, było bezcenne. – Po śmierci Staszka zostaliśmy przyjęci przez kardynała i jego sekretarza Stanisława Dziwisza – wspomina Sonik. – Karol Wojtyła zażyczył sobie, żebyśmy informowali go o wszystkich przejawach represji – dodaje. Zaledwie miesiąc po czarnych juwenaliach kard. Wojtyła otwarcie wspiera protestujących. W trakcie kazania wygłoszonego przy jednym z ołtarzy procesji Bożego Ciała, w obecności dziesiątków tysięcy krakowian, mówi: – Swoją wymowę ma fakt, że młodzież wybrała skupienie i ciszę, a nie hałas corocznych juwenaliów. To świadczy, że młodzi zdolni są myśleć o sprawach zasadniczych: chociażby o wielkiej tajemnicy śmierci człowieka, która czasem już spotyka młodego.
To już jest otwarte i publiczne wsparcie opozycji. W 1977 r. składając raport o działalności Kościoła krakowskiego, funkcjonariusz SB pisze: „Metropolita krakowski z uwagą śledzi działalność grup dysydenckich i w pełni ją akceptuje. Z taktycznych tylko względów unika oficjalnego włączenia Kościoła do tej działalności”.
Pod tym względem różni się wyraźnie od prymasa Stefana Wyszyńskiego, który zachowuje większy dystans do rodzącej się w Polsce opozycji. Gdy w sierpniu 1980 r. wybuchną strajki, Karol Wojtyła będzie już papieżem. Jego wsparcie dla rodzącej się Solidarności okaże się jednym z najważniejszych czynników przesądzających o sukcesie polskiej rewolucji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.