Ekspertka: „Szon patrol to nie dziecięca innowacja, to karykatura dorosłej mizoginii”

Ekspertka: „Szon patrol to nie dziecięca innowacja, to karykatura dorosłej mizoginii”

„Szon Patrol” to internetowy fake?
„Szon Patrol” to internetowy fake? Źródło: Shutterstock
Zwykle mizoginia dojrzewała razem z mężczyzną – rodziła się z zawiedzionych miłości, z nieudanych relacji, z interpretowania własnych porażek przez pryzmat płci. Ale tu mamy coś nowego. Chłopcy nie mający żadnych doświadczeń z kobietami już uważają, że potrafią je potępiać, oceniać. Co więcej – redukować do kategorii „dama albo dziwka”. To mizoginia, która nie ma korzeni w przeżyciu, tylko w schemacie. A on jest zaczerpnięty z internetu, pornografii, manosfery. Mizoginia została zinternalizowana zanim zdążyła mieć jakiekolwiek „realne” źródło. Uważam, że to groźne – o „szon patrolach” mówi dr Katarzyna Szumlewicz, filozofka i pedagożka z Uniwersytetu Warszawskiego.

Krystyna Romanowska: Jaka była pani pierwsza myśl, kiedy usłyszała pani o „Szon Patrolach”?

Dr Katarzyna Szumlewicz: Że to fake. Myślałam, że internet sobie wymyślił absurdalny żart. Chłopcy potępiający kobiety w kamizelkach zarezerwowanych zwykle dla służb? Z hasłem, które wymaga znajomości specyficznego kodu w języku dorosłych? Wyraz „szon” jest skrótem obelżywego nazwania kobiety spopularyzowanego przez świat twórczości Władysława Pasikowskiego. Te filmy i seriale powstawały, kiedy domorosłych „członków patroli” nie było jeszcze na świecie.

„Szon” jest zresztą przemielonym mizoginicznym hasłem używanym w kręgach gangsterskich, patologicznych.

Zderzenie małolactwa z konwencją jakiegoś – na pierwszy rzut oka – usankcjonowanego „patrolu”, odblaskowa kamizelka dającą pozór władzy, robienie zdjęć, atmosfera dyscyplinowania dziewczynek, moralności rodem z piwnicznych przestrzeni inceli – wydawało się niewiarygodne. W wykonaniu chłopców którzy nie do końca rozumieją nawet czym jest seksualność kobiety i mężczyzny i nie zamienili pewnie z rówieśniczką płci przeciwnej więcej niż kilku zdań!

Karykatura mizoginii, tak jawna i tak groteskowa, że nie mieściła się w siatce pojęć.

Ale potem zbliżyło się niebezpiecznie do Margaret Atwood…

Zobaczyłam zdjęcia, dowody na to, że kuriozalne kamizelki są sprzedawane i używane. Czyli rzecz dzieje się naprawdę. Bez żadnych masek czy metafor, pojawiło się na plecach gimbazy coś, co zwykle ukrywało się pod płaszczykiem tradycji czy religii. Obsceniczne oskarżanie kobiet o to, że mężczyźni mają pragnienia. W kamizelce, która wygląda jak gadżet, chłopcy niosą całą historię patriarchatu – od średniowiecznych zakazów po internetowe fora inceli.

Można powiedzieć dziecięca krucjata podparta mizoginią od kołyski. Zupełnie nowy twór. Zawsze mi się wydawała, że mizoginem zostaje się po zdobyciu jakiegoś tam kiepskiego doświadczenia na temat kobiet.

I zwykle tak bywało. Mizoginia dojrzewała razem z mężczyzną – rodziła się z zawiedzionych miłości, z nieudanych relacji, z interpretowania własnych porażek przez pryzmat płci. Ale tu mamy coś nowego. Chłopcy nie mający żadnych doświadczeń z kobietami, już uważają, że potrafią je potępiać, oceniać. Co więcej – redukować do kategorii: „dama albo dziwka”. To mizoginia, która nie ma korzeni w przeżyciu, tylko w schemacie. A on jest zaczerpnięty z internetu, pornografii, manosfery. To właśnie jest tak groteskowe – dzieci bawiące się w dorosłe nienawiści. Mizoginia została zinternalizowana zanim zdążyła mieć jakiekolwiek „realne” źródło. Uważam, że to groźne.

Groźne, ponieważ?

Mroczne. Mrok tkwi w fantazjach o przemocy w nastoletnich głowach. Prof. Lew-Starowicz powiedział kiedyś odnośnie dorosłych mężczyzn: „Dobrze, że kobiety nie wiedzą, co się dzieje w męskich głowach, ponieważ jest tam dużo niepokojących agresywnych treści”.

Artykuł został opublikowany w 37/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.