Dylematy rozstrzygnięte! PiS poparło. Zarówno Kaczora, jak i oddychanie.
Kongres, na którym podjęto te wiekopomne decyzje, odbył się w Poznaniu. Miejsce wybrano nieprzypadkowo, wszak symbolem miasta są walące się łbami capy.
Do miasta capów albo innych koziołków zjedzie również pan prezydent, ale nie zaszczyci. Prezydent zjedzie bowiem dzień po kongresie. To rozumowanie słuszne, wszak głowa państwa powinna odwiedzać miejsca szczególnych klęsk żywiołowych.
Dość mglisto nas przekonywano, że o ile pierwszy dzień kongresu miał być Dniem Świstaka, o tyle jest, no, tego, Dniem Kaczora,a niedzielę przewidziano na wypromowanie w narodzie Grażyny Gęsickiej. Jak bowiem wyszło organizatorom z badań, dwie trzecie Polaków za grzyba nie wie, kim jest ta babka. No jak to, to chyba ta, no, panczenistka, nie?
Swoją drogą w tym PiS ostro musi mieszać lobby drobiarskie. Numer jeden – Kaczor, numer dwa – Gęsicka, jeszcze do kompletu brakuje, by numerem trzy został Kurski. Wtedy kandydatem PiS w wyborach prezydenckich powinien zostać Iwan Pawłowicz Jajecznica.
Po dwóch latach pamięć odzyskał Wojciech Wierzejski. Przypomniał sobie, że był naocznym świadkiem, jak PiS produkowało haki na PO i SLD. Dawno już przewidzieliśmy, że w PO skończy Giertych, ale że Wierzejski? Jak widać, Roman to nie taki zwyczajny Koń. To Koń pociągowy.
Ponieważ frazy Wojtusia nikt nie podrobi, pozwalamy sobie na dłuższy cytat z jego opowieści o tym, jak Ziobro kazał mu, via Koń, rozpuszczać plotki o Olejniczaku: „Mi [powinno być „mnie", ale nie wymagajmy zbyt wiele od narodowca], szczerze mówiąc, skóra ścierpła. Jak to? Obrzucić kogoś najpotworniejszym oszczerstwem (gwałt homoseksualny!), nawet jeśli to przeciwnik polityczny, a potem robić sprawę karną?! Pamiętam, że skomentowałem to wtedy, ni mniej, ni więcej, że za chwilę i na nas ci psychopaci coś zaczną produkować”. Wojtusiu, no dobra, a te zdjęcia, jak się obściskiwałeś z półnagim skinem, to ci też Ziobro pstrykał?
A Koń pociągowy już przyciągnął do PO dwóch ligusów. Oto krakowska Partia Miłości wzmocniła się w sejmiku wojewódzkim o niejakiego Stachurę Piotra, znanego dotychczas wyłącznie z protestów przeciwko Paradom Równości, oraz melioranta Bosaka Wojciecha, szefa farfałowego biura w brunatnej TVP. Rozpromienieni sukcesem szefowie PO chcą obu panów wpuścić na swe listy. Tylko wcześniej inżynier będzie musiał szambo w siedzibie partii oczyścić, a Stachurę pośle się na spotkania reedukacyjne do Kampanii przeciw Homofobii i wyprowadzi na tęczową paradę.
Za umizgi PiS do SLD w telewizorze Kaczyńskich potępił sam Marek Jurek i jego kanapa. I już chcieliśmy napisać coś złośliwego, ale nas powstrzymała mamusia, mówiąc: Nie kop leżącego, synku.
Głowa państwa naszego długo nie wiedziała, którego z dwójki wybitnych kandydatów – Zalewskiego czy Seremeta – mianować prokuratorem generalnym. Pierwszy miał dwie niepodważalne zalety – wąsy i wyjątkową służalczość, z jaką zwalczał PiS – drugi z kolei wydawał się cokolwiek półprzytomny. Głowa wybrała półprzytomnego, ale do końca żałowała, że nie dało się na to stanowisko Wypycha wypchnąć.
Okazało się, że wyborcy SLD nie wiedzą, kto jest kandydatem ich partii na prezydenta. Ćwoki. Toć Longin Pastusiak przecież. Powtarzamy głośno i wyraźnie: Lon-gin Pas-tu-siak!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.