Zdecydowanie lepiej być dzieckiem znanego aktora niż znanego malarza. Potomkom artystów pędzla i dłuta znane nazwisko nie pomaga nawet w połowie tak jak spadkobiercom sławy nazwisk filmu czy estrady. I na kolejne artystyczne rody jak Kossakowie przyjdzie jeszcze poczekać.
Ktoś powiedział mi, że malowanie obrazów, gdy jest się córką Edwarda Dwurnika, przypomina popełnianie samobójstwa artystycznego. Rok później ta osoba przepraszała mnie za swoje słowa. Nie wiedziała jednak, że dolała nimi oliwy do ognia: malowałam tego dnia z jeszcze większą pasją – opowiada „Wprost" Pola Dwurnik, córka „tego” Dwurnika.Dzieci i krewni cenionych artystów plastyków często muszą stawiać czoła takim opiniom. O wiele częściej niż potomkowie aktorów. Kiedy w styczniu wszedł na ekrany film „Wszystko, co kocham” z Olgą Frycz, nikt się nie zastanawiał, czy początkująca aktorka jest równie dobra jak jej ojciec Jan. Nikt nie miał jej za złe, że podąża śladami znanego rodzica i nie pojawiły się oskarżenia o „artystyczne samobójstwo”.
Więcej możesz przeczytać w 11/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.