Witaj, najdroższa szkoło!

Witaj, najdroższa szkoło!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na podręczniki dla dzieci wydamy w tym roku ponad miliard złotych. Będziemy płacić, płakać i wieszać psy na pazernych wydawcach. Tylko czy możemy ich winić za błędy rządów?
Większość z nas zapomina, że wydawcy są tylko beneficjentami pomysłów kolejnych rządów. To one ponoszą prawdziwą odpowiedzialność za drenaż naszych portfeli. Kolejne reformy pociągały za sobą milionowe nakłady kolejnych, zazwyczaj niekoniecznie lepszych podręczników.

– Co roku płacę kilkaset złotych. Po dwa lata starszym bracie nie mogę użyć żadnego podręcznika. Do dziś wydałam 280 zł, a brakuje mi jeszcze sześciu podręczników. Całość będzie kosztowała rodziców 500-600 zł – podlicza Renata Sępek, która we wrześniu rozpocznie naukę w liceum w Krościenku. Renata jest jednym z 400 tys. „królików”, które na swoim organizmie i portfelach rodziców testują wielką reformę programową rządu Donalda Tuska. Gdy w 2009 r. rozpoczynała gimnazjum, musiała kupić wszystkie nowe podręczniki, bo stare właśnie straciły ważność. Tak będzie aż do matury. Drugi feralny rocznik to ci, w którzy w 2009 zaczęli podstawówkę. Dziś idą do czwartej klasy i aż do szóstej będą kupować wszystkie nowe książki. Po kilkaset złotych co roku. Ich o rok starsi koledzy nigdy nie sprzedadzą swych używanych książek. –Złość człowieka bierze, jak wyrzuca albo oddaje na makulaturę tyle podręczników – mówi Alicja Tekień z Podkowy Leśnej, matka uczennicy, która w czerwcu skończyła klasę czwartą.
Więcej możesz przeczytać w 35/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.