Niemoralni moraliści

Niemoralni moraliści

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zawierucha aborcyjna przypomina, ile niemoralności potrafią wykreować moraliści. I jak często cynicy udają moralistów. Zmuszanie kobiet, by rodziły okaleczone dzieci, jest czymś szczególnie obrzydliwym. Ciekawe, ilu obrońców życia od zarodka, choćby uszkodzonego, jest zwolennikami kary śmierci? I proszę, do jakich pokrak moralnych prowadzą nasze wojenki domowe, walki wewnątrzpartyjne, ogólna kiepskość polityczna.

Przypadkiem biorę z półki jakąś książkę, by otworzyć na przypadkowej stronie. I już jakby nie przypadkiem trafiam na słowa: „Utopia nie jest po to, żeby w nią wierzyć, tylko po to, żeby się nią bronić. Kończy się na tym, że zaczyna się w nią po trochu wierzyć i to jest ten najgorszy etap, wtedy nie ma odwrotu”. To słowa Mieczysława Porębskiego, historyka sztuki.

Patrzę na publicystów prawicy, choć na ogół staram się nie patrzeć, zapiekłość i fanatyzm to nic ładnego. Każdy z nich kiedyś krytykował Radio Maryja. Wildstein w programie telewizyjnym, gdy zaatakowałem toruńskie radio, rzucił się, by mocniej. Zawsze musi być mocniejszy. Ewa Stankiewicz, gdy trzy lata temu powiedziałem: A radio? – żachnęła się: – Ach, to okropne. Nawet Ziemkiewicz, któremu bolesna obsesja, że wyrzucony z wyimaginowanego salonu, jeszcze nie wyjadła do końca umysłowej substancji, pisał krytycznie. Dzisiaj wszyscy płoną miłością do ojca dyrektora. I wierzą w mgły smoleńskie. I nie ma odwrotu.

A Toruń w blasku własnej urody i październikowego słońca. Po spotkaniu autorskim randka w ciemno z entuzjastą słowa pisanego i tenisa, znałem go tylko z komentarzy pod blogiem. Jest na wieczorze. Radek jest młody, wysportowany – całe szczęście. I czuły na myśl i słowo. A kort w szczerym polu luksusowy, kosmiczna kapsuła. Właściciel ma 23 lata. Sam zaprojektował halę. Wcześniej miał kilka zwykłych kortów, zamienił je na jeden, ale niezwykły. Obiekt zakwalifikowano jako „szczególnie skomplikowany”, było wiele komisji i tysiąc trudności. Pokonał je. Tak właśnie nasz kraj rośnie, mimo wszystko.

Czy wszystko nie jest mimo wszystko? Radek jest z generacji, która już inaczej trzyma rakietę, więc gra top spinem. Ale oni też inaczej trzymają w rękach życie. Kończymy o północy. Jego polskie losy, małe miasteczko, studia, potem Stany, Francja, Skandynawia, zjechał pół świata, interesy w Katarze, tam wielka wtopa (uczę się nowych słów). Z Kataru miękkie lądowanie w Ciechocinku. To uzdrowisko było Syberią mego dzieciństwa, wyjazdy z babcią, nuda gęsta jak smoła. Rodzina Radka, żona, dzieci, są w Gdańsku. Nazajutrz uzupełnia w panice: – Zapomniałem powiedzieć o najważniejszym. Jestem przede wszystkim przeszczęśliwym tatą i mężem. To bardziej istotne od pracy, a nawet od tenisa.

Miliony rodzin w Polsce walczą o szczęście, chociaż walka o lepszy los rozdziela rodziny. Patrząc wstecz, widzę niedobitki rodziny własnej, jak roztrzaskana przez historię, ile katastrof. Na próbie generalnej w teatrze Polonia, w gęstej woni jabłecznika, który piecze na scenie, Krysia Janda wciela się w Panią Danutę. Korzenie rodzinne Wałęsów też porwane, gnilne. Za często tak, za wiele złej bratniej krwi. Co potem przekłada się u nas na skłonność do bratobójczych wojen domowych.

Hanna, były oficer policji, potem nawet więcej niż policji, na bardzo wczesnej i ładnej emeryturze. Pokazuje mi Toruń z różnych stron, nawet przedmieścia odzyskują świetność. Oglądamy z dala gniazdo ojca dyrektora, jak jaskinię, w której mieszka dinozaur. Podobno kapie tam od luksusów. Tak płynie skromne życie zakonnika. Mówi się tu, że ojciec dyrektor miał kilka spraw o prowadzenie wozu po alkoholu, tuszowane i umarzane. Dziwne, że się nie dziwię. Jeśli to prawda? Więc może by tak śledcza komisja sejmowa? Pracownica urzędu miasta deklaruje: – Nie odczuwamy w pracy obecności jego świątobliwości. W finale, już na peronie widzę monitory telewizyjne, a w nich TVN 24. Toruń, jednak wolne miasto. Na tym peronie czytam SMS od Iwonki, w szoku po felietonie, gdzie piszę, że posłaliśmy Antosia na lekcje religii. Czuję się w szczękach wojny światopoglądowej. Odpisuję pokojowo: – Antoś lubi bajki.

Jeśli uwierzy w tę niezwykłą, będzie mu łatwiej żyć. Jego wybór. Jest ptakiem, którego przyjdzie mi wypuścić z ręki. Ważne, by miał mocne skrzydła. I nie poraziła go noc naszej małej planety, kropeczki wśród miliarda płonących gwiazd.
Więcej możesz przeczytać w 42/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.