Sojusz Rosji z Turcją doprowadził do obalenia rządu w Armenii

Sojusz Rosji z Turcją doprowadził do obalenia rządu w Armenii

Protesty w Armenii
Protesty w Armenii Źródło: Newspix.pl / ABACA
Armenia zawsze była rosyjskim korkiem wciśniętych między Turków z Turcji i Azerbejdżanu. Zbliżenie Putina z Erdoganem spowodowało, że korek ten przestaje być potrzebny

Odsunięcie od władzy Serża Sarkisjana, reprezentanta kliki, rządzącej Armenią praktycznie od upadku ZSRR poszło zaskakująco łatwo. Wystarczyły dwa tygodnie opozycyjnych protestów i niepopularny przywódca, manipulujący dodatkowo prawem i konstytucją, żeby przedłużyć swoje panowanie ustąpił ze stanowiska premiera. Wcześniej Sarkisjan próbował zaprowadzić porządek siłą, aresztując przywódcę opozycji, Nikola Pasziniana. Wtedy jednak do protestujących zaczęli przyłączać się żołnierze.

Bunt w wojsku, stanowiącym w zmilitaryzowanym z powodu konfliktu z Azerbejdżanem kraju prawdziwą potęgę wymusił ustąpienie premiera, będącego zaufanym namiestnikiem Kremla w tej części Kaukazu. Łatwość z jaką władza ustąpiła przed żądaniami opozycji sugeruje, że Sarkisjan przestał być Moskwie potrzebny. Armenia od czasów carskich była rosyjskim protektoratem, wykorzystującym niechęć Ormian do Turków do umacniania swojej obecności wojskowej w regionie. Gdy po rozpadzie ZSRR Ormianie i tureccy Azerowie zaczęli walczyć o Górski Karabach, Moskwa wzięła stronę Armenii a Turcja Azerbejdżanu. Do dziś w Armenii stacjonują pokaźne siły wojskowe Rosji, tuż pod bokiem natowskiej Turcji.

To się zaczęło jednak ostatnio zmieniać. Putin i Erdogan są teraz przyjaciółmi, wspólnie krytykującymi Donalda Trumpa i rysującymi nowe granice na Bliskim Wschodzie. Rola Armenii jako psa łańcuchowego, do trzymania w ryzach Turków przestaje być taka ważna. Szczególnie w sytuacji, gdy armeńska opozycja wobec rządów namaszczonego przez Kreml Sarkisjana od kilku lat robi się coraz bardziej wrogo nastawiona do Rosji. W 2016 roku w tym bardzo prorosyjskim kraju doszło do antyrosyjskich wystąpień z udziałem żołnierzy, którzy protestowali przeciwko dostarczaniu przez Rosję broni Azerom. Dziś lider opozycji, były dziennikarz Nikol Paszinian też jest bardziej związany z ormiańską diasporą w USA i Francji, niż z tradycyjnymi protektorami Armenii w Moskwie.

Stąd być może decyzja Kremla o tym, żeby zdjąć ze świecznika powszechnie znienawidzonego Sarkisjana i uratować, co się da ze stanu posiadania. Na następcę premiera wyznaczony został były wysoki rangą urzędnik rosyjskiego Gazpromu, Karen Karapetian. Jego zadaniem jest urobienie opozycji i zadbanie, żeby dla Rosji w Armenii dalej wszystko było po staremu. No, może z wyjątkiem poluzowania rygorów politycznych i jakiejś próby rozruszania gospodarki, uzależnionej od Rosji i ciągle tkwiącej w postsowieckim marazmie.

Źródło: WPROST.pl