Fregaty Adelaide, czyli polityka faktów dokonanych

Fregaty Adelaide, czyli polityka faktów dokonanych

Andrzej Duda
Andrzej Duda Źródło: Newspix.pl / MAREK KONRAD / FOTONEWS
Prezydent Andrzej Duda i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak raczej nie podpiszą listu intencyjnego w sprawie zakupu starych ale jarych - jak nas przekonywano - fregat rakietowych w Australii.

Na ewentualny zakup - jak podały piątkowe media - nie zgodził się premier Mateusz Morawiecki, przekonany przez ministra gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka, że to polskie stocznie powinny budować okręty dla polskiego wojska. Niby słusznie, tylko dlaczego decyzja zapadła po tym jak prezydent ogłosił zamiar zakupu, a nie przed?

O zakupie fregat głośno było od kilku dni. Minister Błaszczak mówił o tym w Telewizji Trwam w ubiegły poniedziałek, przekonując, że zanim nasze stocznie wybudują okręty, to te stare z Australii bardzo nam się przydadzą, byle tylko uzbrojenie miały w miarę nowe. W piątek jego zastępca, wiceminister Wojciech Skurkiewicz przekonywał, że szef MON nigdy nie dążył do zakupu fregat. Ewentualnie gotów był je przyjąć za symboliczną złotówkę. Czyli zaczęło się odwracanie kota ogonem, żeby ukryć kłopotliwy fakt, iż premier, prezydent i szef MON najwyraźniej nie pogadali sobie na ten temat i nie uzgodnili jednego stanowiska.

To już drugi przypadek w ciągu kilku dni, kiedy w obozie władzy dochodzi do działania metodą faktów dokonanych. Pierwszym było weto do ordynacji europejskiej, którym posłowie PiS byli zaskoczeni. To nie znaczy, że zablokowanie zakupu fregat jest odwetem za weto. Nie. Ale bez wątpienia taka decyzja, ujawniona pod nieobecność Andrzeja , w trakcie wizyty, która miała doprowadzić do zakupu fregat, niszczy całą jego świeżutką pewność siebie uzyskaną dzięki zawetowaniu ordynacji. A nawet jest ruchem jak z czasów najgłębszego konfliktu między głową państwa, a byłym szefem MON Antonim . Przy okazji cios zainkasował szef MON. Ciekawie zaczyna się nowy sezon polityczny.