„Specjalna promocja kulinarna dla rodzin polityków PO”

„Specjalna promocja kulinarna dla rodzin polityków PO”

Marek Falenta
Marek Falenta Źródło: Newspix.pl / TOMASZ OZDOBA
Żeby pójść do Sowy, trzeba było wydać jednorazowo ze dwa tysiące – opowiada w rozmowie z „Wprost” Marek Falenta, biznesmen skazany przez sąd za nagrywanie polityków w restauracji „Sowa i Przyjaciele”.

Falenta zdecydowanie odrzuca zarzuty, że to on stał za aferą taśmową. Przy okazji zdradza, dlaczego warszawska restauracja była tak atrakcyjna dla polityków.

– Z tego, co mówił Łukasz, w Sowie był system, że politycy w tygodniu odbywali tam wszystkie swoje służbowe spotkania. Za jedzenie płacili służbową kartą, a potem w weekend przychodzili z rodziną i „w ramach promocji” już nie płacili – opowiada Falenta.

Zdaniem biznesmena, to, że w Sowie nie nagrano polityków prawicy, wynika z tego, że za czasów poprzednich rządów Platformy nie było ich stać na drogie knajpy. – Politycy wtedy nie istnieli. Przez osiem lat rządów PO- byli tak przez nich zmarginalizowani, że chodzili co najwyżej do barów mlecznych – mówi Falenta.

Co – jego zdaniem – przyciągało polityków do Sowy? – To była knajpa przygotowana pod polityków, jedna z niewielu, gdzie zrobili zamknięte VIP roomy. Można też było wejść bokiem, podjeżdżając boczną uliczką. Idealnie przygotowali tę restaurację, moim zdaniem od początku to miało być studio nagrań – ocenia Falenta.

Czytaj też:
Falenta dla „Wprost”: Za aferą taśmową stał współpracownik Tuska

Cały wywiad dostępny jest w 43/2018 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.