Że nie ma co zbierać? Totalna katastrofa? No właśnie, widzę, że nie jest Pan w dobrej formie. Miał Pan czarne myśli? To dość częsta sytuacja wśród osób bardzo zadłużonych. Ale skupmy się na Pana historii, może potem Pan sobie ponarzekać. Zatem tak proponuję: Pan będzie mi opowiadał, a ja sobie wynotuję najważniejsze rzeczy. Najpierw, proszę dwa słowa na temat jak Pan wpadł w niewypłacalność.
Jest Pan przedsiębiorcą? Jaka branża?
Restauracja. No, tak, rozumiem. Covidowe obostrzenia. Ile lat Pan ten biznes prowadzi? Piętnaście? I jak szło do tej pory? Bardzo dobrze? I mówi Pan, że właśnie ten sukces Pana położył. W jaki sposób? Dobrze, niech będzie po kolei. Czyli najpierw była to mała pizzeria, taka na pięć stolików. Kasa się sypała nieźle. I żadnych długów. To super. I co dalej? Chciał Pan pójść za ciosem? Potem duża inwestycja. Kiedy to było? Rok temu? Ile kasy Pan włożył w ten nowy, większy lokal? Prawie milion. Sporo. I z tego część z kredytów. Znaczy ile tych zobowiązań jest obecnie? Około 700 tysięcy złotych. I to długi prywatne? Dlaczego nie firmowe? Bo restauracja jest prowadzona jako spółka z o.o. I łatwiej było dostać pożyczki jako osoba fizyczna. Zgadza się, tak czasem bywa w bankach. Ile jest tych kredytów? Trzy sztuki. A raty, w sumie, jaka wysokość? Prawie 10 tysięcy zł miesięcznie. Zaległości już jakieś są? Dwie ostatnie raty. I na kolejne też Pan nie ma.
Czytaj też:
Oglądałem film „Banksterzy”: „Banków nie wystraszy, co najwyżej rozśmieszy”
I jak szedł biznes w tym nowym lokalu?
Dobrze, ale do marca. Co dalej, wiadomo – ogłosili lockdown. I zamykamy nasz teatrzyk. Potem trochę sprzedaży na wynos, ale to ledwie przychody na poziomie 40 tys. zł miesięcznie. A wcześniej? Nawet 150 tysięcy. Nieźle. Trochę tarcza rządowa pomogła. Ile Pan dostał? 50 tysięcy. I od lipca znowu zaczęło się kręcić. Pomogło też, że banki dały wakacje kredytowe. A teraz już nie chcą. A restauracja znowu zamknięta. Nie wierzy Pan w COVID-19? To Panu nie pomoże.
A co Pan wie na temat upadłości konsumenckiej?
Sporo. Czyli także, że musi Pan oddać syndykowi do sprzedaży cały majątek. Tak, wie Pan o tym. Gdzie Pan obecnie mieszka? W domu, blisko Warszawy. To Pana dom? Jak to banku, co Pan opowiada? Bo ma Pan na domu kredyt frankowy. W jakim banku? w banku X. To jeszcze proszę powiedzieć, jaka jest wartość domu? 600 tysięcy. A kredyt w jakiej wysokości? Trochę więcej niż 600 tysięcy, bliżej 650. Wyjaśnię więc tylko – a to jest bardzo ważne - że to Pan jest właścicielem domu. A nie żaden bank. Jak Pan nie wierzy, sprawdzimy zaraz drugi dział księgi wieczystej. Ma Pan numer tej księgi? To poproszę. O, już mamy. Proszę sprawdzić – dział drugi, własność. Kto jest wpisany? Andrzej Nowakowski, a nie Bank X.
I co z tym kredytem się dzieje? Do tej pory spłacany. W jakiej wysokości są raty? Prawie 1200 franków, czyli obecnie to będzie to trochę ponad 5 tysięcy złotych, jutro wypada kolejna płatność.
Czyli Pan wie, że przy upadłości konsumenckiej dom pójdzie pod młotek?
Tak, wie Pan, już żona się nawet zaczęła pakować. Gdzie zatem planują Państwo zamieszkać? U teściów, odstąpią dwa pokoje. Będzie ciasno. A ile mają Państwo dzieci? Dwójkę. Faktycznie, słaba perspektywa. A jak teściowa? Nie jest tak, źle. Da się wytrzymać. Ale widzę, że jakoś bez przekonania Pan to mówi.
Podsumujmy więc Pana sytuację, proszę tu zerknąć:
- Pana pożyczki – 700 tysięcy, raty łącznie ok. 10 tysięcy zł miesięcznie
- Kredyt frankowy – ponad 600 tys. zł, rata ok. 5 tysięcy zł.
- Przychody obecne z restauracji – do 40 tysięcy zł miesięcznie
A jakie koszty działalności? Około 30-35 tysięcy zł miesięcznie. Czy żona coś zarabia? 3 tysiące netto, umowa o pracę. Na szczęście rozdzielność majątkowa i żona nie podpisywała żadnych kredytów, także frankowego. To bardzo dobrze. Ale i tak się budżet zupełnie nie zapina. I dlatego chce Pan złożyć wniosek o upadłość? Tak, bo to jedyna droga, aby się uwolnić od tak wielkiego zadłużenia.
Jeszcze zapytam o jedno: czy być może coś Pan ostatnio sprzedawał?
Tak, żeby trochę się dokapitalizować. Co Pan sprzedał? Samochód, miesiąc temu. Za ile Pan to auto sprzedał? Trzydzieści tysięcy. Na co poszły te środki? Oddał Pan bratu pieniądze, była to pożyczka prywatna.
Coś jeszcze powinienem wiedzieć? Spółka z o.o. ma także już sporo długów. Tak, której jest biznes prowadzony, czyli restauracja. Ile mniej więcej jest tych zaległości? Prawie 100 tysięcy. Głównie wobec Urzędu Skarbowego. Rozmawia Pan z nimi? Bardzo dobrze, nie wejdą na konto.
A kto Panu doradził upadłość konsumencką? Wszyscy? No to słabo Panu doradzali. A nawet bardzo słabo. Widzę, że robi Pan zdzwioną minę. Tak, są inne rozwiązania. O niebo lepsze. Zaraz Panu podpowiem, co ja bym na Pana miejscu zrobił. A Pan zadecyduje.
Załóżmy więc najpierw wariant upadłości konsumenckiej. Po pierwsze – musi się Pan rozstać z restauracją. Definitywnie. Nie widzę tu jakoś entuzjazmu na Pana twarzy. Po drugie – sprzedaż domu przez syndyka, czyli przeprowadzka do teściów. To też się Panu średnio podoba.
Ale jest jeszcze jedno zagrożenie, całkiem realne. Otóż fakt, że sprzedał Pan niedawno auto, a środki z tego tytułu przeznaczył Pan na zwrot pożyczki od brata – na pewno się nie spodoba Pana wierzycielom. Co się może stać? Otóż wierzyciele mogą Pan zarzucić, że przed złożeniem wniosku wyzbywał się Pan składników majątku, z ich pokrzywdzeniem. Będą utrzymywać, że jak Pan dostał do ręki 30 tysięcy złotych, to zgodnie z prawem nie mógł Pan przeznaczyć je w całości na zaspokojenie wybranego wierzyciela. Tak, tak jest to zapisane w polskim prawie. Co za to grozi? Umorzenie Pana postępowania w zakresie upadłości konsumenckiej. Oczywiście bez oddłużenia.
Jest więc całkiem realne, że zostanie Pan z długami. Bez majątku.
Czyli bez domu, bo ten zostanie sprzedany przez syndyka. A także bez restauracji, bo działalność tę musi Pan zamknąć przed złożeniem wniosku o upadłość konsumencką.
Czytaj też:
Nie wiesz, jak wyjść z długów? Opanuj emocje. Oto skuteczne techniki
Nie, nie przesadzam. Widzę w Pana oczach niedowierzanie. I przerażenie. Nikt zatem Panu o tym do tej pory nie powiedział? A, wszyscy doradcy koncentrowali się na długach. I wychodziło, że nie da się ich inaczej pozbyć.
Teoretycznie mieli rację. Ale w praktyce - to jest zgodnie z ustawą - upadłość nie gwarantuje oddłużenia. Więc jak Pan widzi, to rozwiązanie, czyli upadłość konsumencka, ma też swoje minusy. Bardzo poważne. Czarną stronę, o której często zapominają kancelarie, które się w tej dziedzinie specjalizują.
Jaka zatem jest moja rada?
Działać dalej, ale pod innym szyldem. A co z długami? Nie przejmować się zbytnio, wszak długi nie bolą. Tu Pan o tym przeczyta. No dobrze, zróbmy, tak na szybko plan działania. Proszę tu zerknąć:
- Trzeba założyć nową spółkę z o.o. i przenieść na nią działalność restauracji
- Długów prywatnych – proszę nie spłacać
- Kredytu frankowego – proszę nie spłacać
- Wkrótce radziłbym złożyć wniosek o upadłość obecnej spółki z o.o. Sąd i tak Pana wniosek oddali, bo spółka nie ma środków na upadłość. Kosztuje to minimum kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ale w ten sposób wykona Pan obowiązek wynikający z przepisów prawa.
Proszę teraz porównać obie wersję. Wariant wejścia w upadłość konsumencką już omówiliśmy.
Oto opcja numer dwa, czyli jakby Pan chciał iść za moją radą
Więc będzie to tak:
- Restaurację Pan będzie dalej prowadził
- Dom Pan zachowa, nie musi Pan się przeprowadzać do teściów
- Miesięczny bilans poprawi się o około 15 tysięcy złotych miesięcznie
- Nie musi Pan spłacać długów obecnej spółki.
Jeśli wydaje się Panu to nie do końca moralne, proszę zwrócić uwagę na jedno. Przecież, gdyby nie panika związana z tą niby – pandemią, nie trafiłby Pan do mnie, tylko trzaskałby Pan kasę. Nie musi Pan odpowiadać za cały świat. W szczególności za zniszczenie Pana firmy i demolkę naszego życia przez rząd, „ratujący” nas przed COVID-em. Każdy przecież widzi zupełną przypadkowość działań, które są wokół nas. W tym także drastyczne ograniczenia, powodujące niemożność prowadzenia firm, w które się zainwestowało mnóstwo własnych środków.
Jak się Panu podoba mój plan?
Bardzo? Ale czy to naprawdę możliwe? Oczywiście. Nie, nie żartuję sobie z Pana. Zresztą chyba na żartownisia na wyglądam. No właśnie. Czego Pan jeszcze nie rozumie?
A, jeszcze kwestia domu. Bo jutro rata kredytu i trzeba wpłacić 5100 zł do banku. Czy ma Pan płacić tę ratę? Już mówiłem – absolutnie nic proszę nie wpłacać! Więc co dalej z domem? Na razie przez 5 lat, ma Pan spokój. Trzeba tylko odpowiednio dom zabezpieczyć, aby nie stał się przedmiotem egzekucji. Innym razem powiem, jak to zrobić. Jeśli oczywiście będzie Pan chciał pójść moją drogą.
Jeszcze jedno ważne pytanie:
Ile może Pan zaoszczędzić z prowadzenia biznesu, jak już zakończą nam te lockdowny? Tak, już bez spłaty starych długów. Minimum 10 tysięcy zł miesięcznie.
Więc, załóżmy, że za rok będziemy już w miarę normalnie funkcjonować. Wcześniej trzeba zabezpieczyć dom, nie spłacając długu frankowego. Jeśli założymy, że za rok wróci normalność, więc licząc od dziś, za pięć lat uzbiera Pan luźne poł miliona złotych. Jak to możliwe? Co miesiąc będzie Pan wrzucał 10 tysięcy zł do skarbonki, nie licząc jedynie najbliższych 12 miesięcy. 4 kolejne lata oszczędności, czyli 48 miesięcy i się uzbiera prawie pół miliona. Wtedy Pan idzie do banku, kładzie na stół kasę – moim zdaniem wystarczy nawet 400 tysięcy – i zamyka Pan całkowicie temat toksycznego kredytu. Jednocześnie odzyskuje dom z zupełnie czystą hipoteką. Tak, moim zdaniem, będzie to możliwe już za 5 lat. Pod jednym warunkiem: że za rok nasze życie wróci do normy. I będzie Pan na swoim biznesie zarabiać.
A co z innymi długami?
Och, to już nie dziś. Niech Pan poczyta co nieco moich publikacji, ostatnio dość dużo napisałem na ten temat - dla portalu Wprost.pl. Tam znajdzie Pan m.in. mój poradnik antywindykacyjny, jest już tego prawie 20 odcinków.
Zatem od czego zacząć? Nie, na pewno proszę nie spłacać jutro raty kredytu frankowego. Mam inną propozycję. Na pewno bardziej atrakcyjną. Proszę zainwestować 100 zł w dobre wino i ładny bukiet kwiatów dla żony. Proszę jej obwieścić, że może się zacząć rozpakowywać. Na pewno się ucieszy. Nie, proszę nie kupować żonie chryzantem, wiem, że są tanie. Ale bardzo się cieszę, że wrócił Panu humor. Tak trzymać! No i proszę zobaczyć: na początek współpracy już ma Pan 5 tysięcy w kieszeni, bo przecież te środki mogły trafić jutro do banku na ratę kredytu frankowego.
Co dalej? Jak potem funkcjonować, mając na głowie tyle niespłacanych długów? I kiedy się ich Pan pozbędzie? Na ten temat będę pisał w kolejnym odcinku poradnika dotyczącego upadłości konsumenckiej, który ukaże się pod tytułem:
Toniesz w długach? Postaraj się o awataraKrzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się m.in. w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz zadłużonym przedsiębiorcom, a także w upadłości konsumenckiej. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.