Na początek może krótkie wyjaśnienie dla niezbyt zainteresowanych polityką zagraniczną. Javier Milei to jeszcze do niedawna odsądzany od czci i wiary przez lewicowe i centrowe media prezydent Argentyny. Jednym z jego symboli stała się piła mechaniczna, która w jego kampanii miała wiele symbolicznych znaczeń. Tą piłą mechaniczną miał ciąć wydatki publiczne lub odcinać od wieloletniej władzy argentyńską lewicę.
Dzisiaj, po roku rządów, ten ekscentryczny ekonomista zaczyna święcić swój sukces w postaci znaczącego obniżenia inflacji. Nie wiemy, jak jego eksperyment się skończy, ale w tej chwili można powiedzieć, że jest na najlepszej drodze, aby stać się argentyńskim wydaniem Margaret Thatcher.
Nie jestem ekonomistą, a nie chcę korzystać z ulubionej metody polskich polityków, którą można streścić hasłem: nie znam się, więc się wypowiem, a najlepiej zostanę ministrem. Tęsknię więc za Javier’em Milei w zupełnie innej sferze naszego życia, znacznie mi bliższej, a równie ograniczającej przedsiębiorczość w Polsce i Unii Europejskiej, co lewicowe rządy w Argentynie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.