Na tle czeskich kolegów polscy politycy mogliby być uznani za aniołów.

Na tle czeskich kolegów polscy politycy mogliby być uznani za aniołów.

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
W Polsce ujawnienie kilkunastu przypadków nadmiernej (liczonej nierzadko w setkach złotych) rozrzutności polityków w korzystaniu ze służbowych kart kredytowych, wywołało polityczną burzę. W sąsiednich Czechach premier Mirek Topolanek spędził nie wiadomo na czyj koszt tydzień urlopu w luksusowej willi Silvia Berlusconiego. Poleciał tam (też nie wiadomo na czyj koszt) prywatnym odrzutowcem.
Były premier, Stanislav Gross, nie wiadomo za jakie pieniądze dokonuje przedziwnych operacji kupna-sprzedaży walorów państwowej spółki. W operacjach tych uczestniczy jeden z najbogatszych Czechów. Gross po tych transakcjach staje się milionerem. Inny były premier, socjaldemokrata Jiri Paroubek, potrafi się bawić za miliony, też nie wiadomo czyje, w iście kapitalistyczny sposób. Swoje wesele (ożenił się z młodą, piękną kobietą, młodszą i piękniejszą od poprzedniej żony) urządził w najwytworniejszym hotelu w Mariańskich Łaźniach. Wicepremier Czech i szef partii ludowej Jiri Cunek jest oskarżany o wzięcie setek tysięcy koron łapówki za „pomoc" w prywatyzacji miejskich mieszkań. To jednak tylko czubek góry lodowej. Nasi południowi sąsiedzi dorobili się nowej szlachty – polityków.

Więcej o rządzącej Czechami kawiorowej klasie w poniedziałkowym wydaniu „Wprost"