Pan Wrzutka

Pan Wrzutka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak /Wprost
„Ja rzucam pomysły, a wy je łapcie” – to powiedzonko Lecha Wałęsy nadaje się na motto dwuletnich rządów Donalda Tuska – pisze Rafał Ziemkiewicz. Tyle że były liberał z KLD przerósł politycznego patrona. Wałęsa, strzelając pomysłami, często zamiast poprawiać swą sytuację, jeszcze bardziej ją komplikował i ściągał sobie na głowę dodatkowe kłopoty. Tusk zaś za pomocą ogłaszanych z hukiem coraz to nowych wrzutek doskonale panuje nad głównymi tematami medialnej debaty, odwracając uwagę od swych porażek albo wręcz zamieniając je w sukces.
Sposób, w jaki Tusk wybrnął z medialnej klapy, którą okazała się konferencja na dwulecie jego rządów, jest najnowszym przykładem skuteczności polityki wrzutek. Gdyby nie wspomniana sprawność premiera, przez ostatni tydzień pastwiono by się nad nudną, gierkowską akademią, o której nawet czołobitna względem PO i jej szefa „Gazeta Wyborcza" nie mogła nie napisać, iż lukier i wazelina lały się po ścianach, a ministrowie bez jakiegokolwiek sprzeciwu przechwalali się dokonaniami poprzedniego rządu oraz swoimi oczywistymi klęskami. Te pierwsze przypisując sobie, te drugie przedstawiając jako wielkie sukcesy. Cała ta poroniona impreza została skwitowana diagnozą znanego politologa, iż legenda o znakomitym PR rządu legła w gruzach, bo „»pijar« polega na tym, żeby chwalili nas inni, a nie na tym, żeby się chwalić samemu". I nagle w jednej chwili temat przestał istnieć. Wszystkie media były zmuszone się zająć ogłoszonym przez premiera ambitnym planem zmian w konstytucji.

Wybucha afera hazardowa − leci wrzutka: walczymy z hazardem, likwidujemy społeczną patologię, a prawdziwymi kolesiami Rysia nie są już ci, którzy nimi są, ale ci, którzy zgłaszają poprawki do ekspresowo procedowanego prawnego bubla. Gdy polityk chce naprawdę zrealizować jakiś plan, zaczyna od cichego wybadania, jak zareagują potencjalni sojusznicy i przeciwnicy, potem są poufne konsultacje, a publiczne ogłoszenie projektu przychodzi dopiero, gdy nabierze on kształtów. Metoda uprawiania polityki przez Donalda Tuska jest dokładnie odwrotna − stara się on, aby nikt nie był w stanie się domyślić, z czym wyskoczy za chwilę. O ile bowiem warunkiem sukcesu politycznego planu jest jego staranne przygotowanie, o tyle warunkiem sukcesu wrzutki jest zaskoczenie. Zaskoczenie nie tylko politycznego przeciwnika, ale także własnych, nawet najbliższych współpracowników.

Bezustanne stosowanie wrzutek było mocną stroną komunistycznej polityki informacyjnej, szczególnie chętnie praktykowane w schyłkowej fazie rządów Gierka. Niektórzy może jeszcze pamiętają, że gdy wszystko się już waliło i rozłaziło w szwach, sklepy świeciły pustkami, a fabryki stały z braku prądu i surowców, partia ogłosiła podjęcie wielkiego dzieła − „planu Wisła". Całymi godzinami w telewizji i radiu tokowano o budowie wałów, jazów i zapór, o regulowaniu i meliorowaniu. Nie zbudowano oczywiście niczego, nie zaczęto nawet szkicować planów, bo wszyscy wiedzieli doskonale, że regulować Wisły nie ma ani kto, ani czym, ani przede wszystkim za co.

Wrzutki stosowali też już w III RP rywale Tuska, choć nikt nie doprowadził sztuki odwracania publicznej uwagi do takiej perfekcji. Doskonale posługiwał się tą metodą Jarosław Kaczyński podczas sławnego procesu „jednoczenia prawicy" przed kilkunastu laty. Gdy pokłóceni wodzowie licznych prawicowych partyjek umówili się w końcu na rozmowy, Kaczyński miał poprosić o opóźnienie spotkania i zwołał szybko konferencję, na której będącą przedmiotem spotkania propozycję ogłosił jako swoją. Później, po wyborach, które rozproszoną prawicę wymiotły z parlamentu, prezes ówczesnego PC szybko zebrał kilku innych liderów i zaczął objeżdżać z nimi wielkie miasta, podczas każdego występu ogłaszając założenie wspólnej partii. Partia ta nigdy nie podjęła – poza owymi wspólnymi występami – jakiegokolwiek konkretnego działania, ale przez jakiś czas jej istnienie było powszechnie uznawanym „faktem prasowym" − jak się wtedy za Bronisławem Geremkiem wrzutki nazywało.

Cały felieton Rafała Ziemkiewicza przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu tygodnika WPROST.