W Polsce bez większego trudu można kupić noworodka. Wystarczy dać ogłoszenie w internecie, by niemal natychmiast zgłosił się pośrednik gotowy zorganizować taką transakcję. Koszt? Kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Młody mężczyzna, mieszkaniec Kalisza, przez internet wyszukiwał w całej Polsce kobiety w ciąży, które chciały oddać dziecko, i takie, które chciały je adoptować. Od tych drugich brał pieniądze, pierwszym płacił
i sam na całym procederze nieźle zarabiał. Koszt jednej transakcji – a według wyliczeń policji było ich do tej pory co najmniej 12 – wynosił od 30 do 70 tysięcy. Na każdej pośrednik handlu dziećmi zarabiał kilkanaście tysięcy. Mężczyzna został zatrzymany pod koniec sierpnia. Grozi mu za to pięć lat więzienia.
takich wymogów nie ma.
i sam na całym procederze nieźle zarabiał. Koszt jednej transakcji – a według wyliczeń policji było ich do tej pory co najmniej 12 – wynosił od 30 do 70 tysięcy. Na każdej pośrednik handlu dziećmi zarabiał kilkanaście tysięcy. Mężczyzna został zatrzymany pod koniec sierpnia. Grozi mu za to pięć lat więzienia.
Kiedy Beata Dołęgowska z fundacji Dziecko – Adopcja – Rodzina usłyszała o zatrzymaniu pośrednika, nie była wcale zdziwiona. O tym, że w Polsce handel dziećmi jest na porządku dziennym, jest bowiem głęboko przekonana. – Nasza fundacja monitoruje na bieżąco ten proceder. Od kilku miesięcy praktycznie codziennie dowiadujemy się o co najmniej jednym takim przypadku. O skali tego zjawiska dobitnie świadczy to, że od jakiegoś czasu w ośrodkach adopcyjnych praktycznie nie ma zgłoszeń niemowląt. A gdzieś te dzieci muszą trafiać – mówi.
Dziećmi – twierdzą eksperci – handluje się w Polsce bezkarnie, bo prawo zezwala na tak zwaną adopcję ze wskazaniem. Biologiczna matka zrzeka się dziecka na rzecz konkretnej pary, a sąd im je przyznaje, zazwyczaj nie piętrząc żadnych trudności. Bo o ile w zwykłej adopcji przyszli rodzice muszą być dokładnie zweryfikowani przez ośrodek adopcyjny, a potem również przez sąd, o tyle już w adopcji ze wskazaniemtakich wymogów nie ma.