Romans nasz powszechny

Romans nasz powszechny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pracują po kilkanaście godzin dziennie, więc kolegę zza biurka znają lepiej niż małżonka. Nikt się nie dziwi, gdy zaczynają razem wychodzić wieczorem z biura. Nikt ich nie potępia: przecież są dorosłymi ludźmi. Z najnowszych danych wynika, że w pracy romansuje już co trzeci Polak.
Jakoś tak wyszło 37-letni Jacek R., redaktor w jednej z ogólnopolskich gazet, przyznaje, że niespecjalnie się opierał przed romansem z dziennikarką siedzącą przy sąsiednim biurku. Czuł się w Warszawie dość samotny, bo żona została z dzieckiem w rodzinnym mieście na południu kraju. Koleżankę lubił, ona jego też i jakoś tak wyszło, że gdy pewnego wieczoru zostali sami w redakcji, zaczęli się całować. – Na tym się nie skończyło. Nie myślałem już o żonie, tylko jak szczeniak upajałem się obściskiwaniem po kątach i w windzie. Czułem się jak bohater amerykańskiej komedii romantycznej i… podobało mi się to – opowiada.

Joanna, 35-letnia specjalistka ds. badań klinicznych w koncernie farmaceutycznym w stolicy, uwielbia dreszcz emocji, który towarzyszy ukrywaniu firmowego związku. – Najbardziej ekscytujące jest wysyłanie do kochanka sprośnych e-maili i udawanie, że załatwiam służbową korespondencję – opowiada. Z Marcinem romansuje od ponad roku. Zawsze się lubili, trochę z sobą flirtowali, ale połączyła ich dopiero firmowa impreza, po której zamiast każde u siebie w domu wylądowali pijani w mieszkaniu Joanny. Jej mąż był akurat za granicą, a Marcin powiedział swojej żonie, że spał u kolegi. Od tamtej pory są razem i nie zamierzają tego zmieniać.

Romans Moniki, 25-letniej recepcjonistki w warszawskiej firmie konsultingowej, z przystojnym menedżerem zaczął się od rozmów: o jej studiach zaocznych, o jego wakacjach w egzotycznych miejscach. Najpierw Wojciech przystawał na chwile przy recepcji, a potem coraz częściej ona zaglądała do jego pokoju. On zostawał w pracy do nocy, więc ona też przestała się spieszyć do domu. Gdy pocałował ją po raz pierwszy, pomyślała przelotnie o obrączce na jego palcu, ale później już nigdy się nad tym nie zastanawiała. – Było tak miło, że nie chciałam o tym myśleć. W końcu żona Wojtka zaczęła się domyślać, że jego późne powroty do domu nie oznaczają tylko nawału pracy. Po kilku awanturach do wszystkiego się przyznał i zerwał ze mną. Kilka dni później szef zwolnił mnie z pracy. W pewnym sensie poczułam ulgę, bo przykro było spotykać go na korytarzu – wspomina Monika.

Dlaczego tak bardzo lubimy romansować w pracy? O tym będzie można przeczytać w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost".