Minister słońce

Minister słońce

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Z człowieka Donalda Tuska stał się człowiekiem Bronisława Komorowskiego. Ale tak naprawdę gra głównie na siebie.
W PO żartują, że ten gabinet i ministerialna teka to nagroda pocieszenia za lekcję pokory, którą Sławomir Nowak odebrał w ostatnim czasie w partii. Zaczęło się od wybuchu afery hazardowej w październiku
2009 r., gdy w ramach szybkiego reagowania premier Tusk odprawił z rządu sześciu ministrów, w tym szefa swego gabinetu Sławomira Nowaka. Powrót do sejmowych ław był dla niego twardym lądowaniem. Unikał dziennikarzy, choć to oni okrzyknęli go w różnych rankingach najprzystojniejszym i najlepiej ubranym posłem. Zawsze w dobrze skrojonych garniturach, najmodniejszych koszulach, szczupły i wysportowany.

Chęć brylowania w mediach odzyskał dopiero w czasie kampanii prezydenckiej. Najpierw poprowadził prawybory w PO, a potem, gdy katastrofa smoleńska przyspieszyła wyborczy kalendarz, także kampanię
Bronisława Komorowskiego. Był przekonany, że wygrana prezydencka kampania, choć jedynie o włos, o co wielu w PO miało do Nowaka pretensje, to jego sukces. Zarzuty, że nie potrafił zmobilizować Komorowskiego do większej aktywności, że dopuścił do wielu jego gaf odpierał, tłumacząc, że sytuację utrudniał poziom smoleńskich emocji.

– My  mieliśmy emocjonalny agregacik, Jarosław Kaczyński atomową elektrownię – mówi.


Więcej w najnowszym wydaniu tygodniku "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 28 lutego