"Wolność słowa kończy się, gdy ubliżamy innym"

"Wolność słowa kończy się, gdy ubliżamy innym"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. FORUM 
- Mówić wolno wszystko, ale trzeba ponosić za to odpowiedzialność – mówi w rozmowie z Wprost24 medioznawca, prof. Maciej Mrozowski. Jego zdaniem anonimowość w internecie sprawia, że ludzie pozbywają się wszelkich barier – a tolerowanie wszystkich zachowań internautów prowadzi do powstania „kulturowego szamba”.
Joanna Chmielińska, Wprost24: Agresywne wpisy, chamstwo, wyzwiska, brak szacunku dla kogokolwiek - to codzienność internetowych portali, na których pojawiają się komentarze użytkowników sieci. Czy to tylko polska specyfika?

Z pewnością nie. Wszystkie badania światowe zwracają uwagę na to, że nowa sytuacja komunikacyjna, którą stwarza internet, a więc anonimowość i poczucie związanego z nią bezpieczeństwa powodują, że ludziom „puszczają hamulce" i znikają wszelkie bariery. Jest to z jednej strony pozytywne - ludzie mogą publicznie współczuć innym, włączyć się do ich prywatnego życia, deklarują ciepłe uczucia, doradzają, ale z drugiej strony pozwala to także odreagować obrażając, lżąc i poniżając drugiego człowieka.

Anonimowość wyzwala w ludziach zło?

Anonimowość jest tylko drogą do rozregulowania zahamowań. Kultura, jako forma represji polega na tym, że na nasze naturalne skłonności nakładane są normy społeczne, które je ograniczają. Iluzja wolności i swobody komunikacyjnej, jaka daje internet sprawia, że normy kultury przestają obowiązywać, a człowiek znajduje dziką radość w ubliżaniu innym.

Dlaczego ludzie to robią?

Człowiek robi coś w internecie dlatego, że chce to robić – nie ma przecież żadnego nakazu zabierania głosu na forach. A chce to robić, bo znajduje w tym przyjemność i satysfakcję. Ludzie zawsze satysfakcjonowało publiczne ogłaszanie różnych rzeczy, sądów - najczęściej obraźliwych. Na podobnej zasadzie wpisy pojawiają się na ścianach toalet. Internet otwiera po prostu większą przestrzeń publiczną. Ludzie lżą innych z głupoty, złośliwości, chęci odreagowania, ale też by zmniejszyć dystans społeczny. Jeśli napisze pani o kimś znanym, że jest zły, to automatycznie ustawia pani siebie w odwrotnej pozycji - że jest pani dobra i ma prawo oskarżać. W ten sposób ludzie przywracają sobie poczucie wartości.

Czy z e-chamstwem powinno się walczyć?

Kultura nie może być ani totalną represją, ani totalnym luzem. Nie możemy wszystkiego zabraniać, bo dojdziemy do absurdu. Ale nie możemy też na wszystko pozwalać, bo osiągniemy kulturowe szambo i wątpię, żeby mogło to przynieść coś dobrego. Kultura i regulacja muszą być gdzieś po środku. Jeśli ubliżanie komuś jest równoznaczne z wyrządzeniem mu szkody - wówczas wolność słowa się kończy. Mówić wolno, ale trzeba ponosić za to odpowiedzialność.

A co z internetowymi grami – takimi jak te umieszczone na stronie Antykomor.pl – które polegają np. na rzucaniu różnymi przedmiotami w prezydenta?

Tu już w ogóle nie mamy do czynienia z wolnością słowa czy obrażaniem prezydenta, lecz działaniem praktycznym. Taka gra dotyczy symbolicznego zabijania, czyli symbolicznego popełniania przestępstwa. Jesteśmy więc na granicy, którą prawnicy nazywają podżeganiem do przestępstwa. To symulowane zachowanie możemy bowiem traktować jako zachętę, podobnie jak w przypadku reklam piwa, w których pijący są przedstawiani jako osoby uśmiechnięte i zadowolene, co ma nas skłonić do naśladowania ich „drogi do szczęścia" i zakupu piwa. Nie sądzę, by gra w rzucanie w kogoś fekaliami czy młotkiem mogła działać rozładowująco. W moim przekonaniu, tego rodzaju praktyka powinna ścigana.

Podobało się panu zachowanie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który wypowiedział wojnę internetowym autorom obelżywych komentarzy na temat swojej rodziny?

Uważam to za absolutnie słuszne i niezbędne. Prawo dostarcza przecież środków do obrony godności. Problem w tym, że w odniesieniu do internetu ludzie rzadko z niego korzystają, zachęcając w ten sposób do popełniania nadużyć. Jeśli więc ktoś chce korzystać z prawa, to można mu tylko bić brawo. Może zachęci to innych ludzi do aktywnej obrony swojej godności.