Dużo emocji, mało muzyki

Dużo emocji, mało muzyki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nieprzychylny komentarz Zbigniewa Hołdysa na Facebooku na temat „X Factor” wywołał burzę w Internecie. Jego autor na Łamach "Wprost" wyjaśnia więc mechanizmy działania programów typu talent show.
Przede wszystkim program tego typu nie gwarantuje sukcesu. Z napisami końcowymi kończą się emocje i  trzeba zabrać się do pracy. Wówczas wychodzą wszystkie mankamenty kandydata. Brak determinacji, edukacji, repertuaru, konsekwencji, skłonność do chałturzenia. Brak wiedzy i rzeczywistych umiejętności. I  woda sodowa. Żaden polski zwycięzca talent show nie odniósł większego sukcesu. Własnego repertuaru nie udźwignęli ani Wydra, ani Janosz, ani Flinta, ani Makowiecki, których nazwiska musiałem odgrzebać w Wikipedii. Jarek Weber, zwycięzca pierwszej edycji „Drogi do gwiazd", po prostu znikł bez śladu. Przepadł idol nastolatek Krzysztof Zalewski, chłopak równie piękny i długowłosy jak Szpak, który wygrał drugą edycję „Idola". Zdążył zapowiedzieć koniec ery poprzedniej generacji muzyków, po czym wsiąkł w niebyt. Na kilkadziesiąt programów amerykańskich statystyki są podobne, choć zdarzyły się dwa spektakularne wyłomy: zwyciężczyni „American Idol" piosenkarka country Carrie Underwood sięgnęła po nagrodę Grammy, Jennifer Hudson zaś zaszła jeszcze wyżej – zdobyła filmowego Oscara.

Dlaczego programy talent show nie wyławiają rzeczywistych talentów? Wyjaśnia najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost" Zbigniew Hołdys, muzyk, kompozytor i były lider zespołu "Perfect"