Dawid czy Goliat?

Dawid czy Goliat?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mariusz Pudzianowski (fot. Piotr Gocal/FORUM)
Ciągnie tiry, tańczy z gwiazdami, a ostatnio również walczy na ringu. Kochają go tłumy, nie cierpią koledzy sportowcy. I mówią: Pudzian to zadufany w sobie skąpiec, który dla zwycięstwa jest gotów na wszystko. Nawet na stosowanie niedozwolonego dopingu.
Szanuję tych, którzy mnie szanują. A ci, którzy mówią, że jestem skończony – kij im w oko! – wypalił Mariusz Pudzianowski tuż po tym, jak sędzia ogłosił jego zwycięstwo w walce z Jamesem Thompsonem, zwanym angielskim kolosem. Zwycięstwo było dla wielu zaskoczeniem, bo przez większość czasu to Thompson przyciskał Pudziana do maty. Nieprzyjemnie zaskoczony był też sam Anglik. Ubiegłotygodniowa gala Konfrontacji Sztuk Walki w łódzkiej Atlas Arenie zakończyła się skandalem, bo Thompson wyrwał mikrofon prowadzącemu zawody dziennikarzowi i wykrzyczał: „Fucking joke!", „Pier… ony żart!". A potem rzucił pamiątkowym pucharem w publiczność.

Jeszcze większa afera wybuchła dwa dni później, kiedy okazało się, że sędzia na ringu otrzymał od pozostałych arbitrów kartkę z niewłaściwym wynikiem. Tak naprawdę był remis, a o wyniku miała rozstrzygnąć dogrywka. Walkę uznano za nieważną.

Mariusz Pudzianowski nie stracił jednak rezonu. – Jestem wkur... na sędziów i tyle – powiedział w rozmowie z portalem internetowym Gadu-Gadu.pl. Dodał, że spodziewał się dogrywki. – Miałem go już na widelcu i tak naprawdę sędziowie uratowali jego, a nie mnie – skwitował.

Andrzej Janisz, dziennikarz sportowy, który komentował pojedynek z Thompsonem, uważa, że nad tym, co się stało w Łodzi, trzeba przejść do porządku dziennego. – To jest sport. Pomyłki się zdarzają. Nie było w tym żadnej winy Pudzianowskiego, bo on walczył, jak umiał najlepiej – mówi. Dodaje jednak, że jego zdaniem Pudzian walkę z Thompsonem przegrał.

Jaki naprawdę jest Mariusz Pudzianowski? Odpowiedzi na to pytanie szukamy w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"