Prawda o Smoleńsku pozostanie nieznana?

Prawda o Smoleńsku pozostanie nieznana?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Piotrek Bednarek/Newspix.pl)Źródło:Newspix.pl
To nie generał Błasik odczytywał dane z właściwego wysokościomierza. W kokpicie nie padły żadne słowa, które można przypisać dowódcy Sił Powietrznych – wynika z najnowszej ekspertyzy biegłych. – Nigdy nie poznamy pełnej prawdy o katastrofie smoleńskiej – komentuje dla Wprost.pl Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak postuluje, by śledztwo smoleńskie zacząć od początku. – Nie ma takiej potrzeby – ripostuje Małgorzata Kidawa-Błońska z PO.

Biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych przeanalizowali zapisy czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Udało się odszyfrować nieczytelne do tej pory słowa. Najważniejszą informacją jest to, że żadnej wypowiedzi nie przypisano dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Nie ma żadnych dowodów, że generał był w kokpicie, ani żadnych podstaw, by jego obecność w kabinie pilotów definitywnie wykluczyć. Dzięki ekspertyzie biegłych wiadomo, że dane z prawidłowego wysokościomierza odczytywał drugi pilot tupolewa, mjr Robert Grzywna.

"To zmienia obraz katastrofy"

– Te ustalenia zmieniają obraz katastrofy – ocenia w rozmowie z Wprost.pl szef klubu PiS. Mariusz Błaszczak przypomina, że według rosyjskiego MAK-u to naciski sprawiły, że piloci próbowali lądować w Smoleńsku. Ekspertyza biegłych z Krakowa, zdaniem Błaszczaka, "to koronny dowód na to, że nie było żadnych nacisków". – Z materiałów, do których wszyscy mamy dostęp, mamy komendę z kokpitu "odchodzimy". To dowodzi, że polscy piloci nie chcieli lądować – podkreśla szef klubu parlamentarnego PiS.

"Może są inne błędy?"

Z kolei szef PJN Paweł Kowal uważa, że Polacy do tej pory nie poznali wszystkich aspektów prac komisji Jerzego Millera. – Osoby, które przygotowywały raport komisji Millera oraz premier Tusk powinni poinformować opinię publiczną o tym, jaka była metodologia ich pracy. Jeżeli raport błędnie przypisywał niektóre słowa wypowiedziane w kokpicie generałowi Błasikowi, może zawierać także inne błędy – podkreśla Paweł Kowal.

Zdaniem polityków koalicji, z którymi rozmawialiśmy, nowe ustalenia prokuratury wojskowej nie zmieniają obrazu katastrofy smoleńskiej. – Myślę, że nie zmienia to głównych przesłanek czy głównych argumentów przemawiających za tym, co było przyczyną katastrofy. Z jednej strony te nieszczęsne warunki atmosferyczne, z drugiej – szereg zaniedbań po naszej i po rosyjskiej stronie – twierdzi Eugeniusz Kłopotek z PSL.

"Chcieliśmy wszystko wyjaśnić szybko"

Małgorzata Kidawa-Błońska z PO tłumaczy, że raport komisji Millera oparty był na danych dostępnych w czasie trwania prac komisji. Przyznaje, że pewne niedociągnięcia w ustaleniach komisji Millera są możliwe, gdyż "do tej pory nie udało się odczytać wszystkich materiałów z czarnych skrzynek". – My chcieliśmy bardzo szybko wyjaśnić wszystkie sprawy. Samo odczytanie taśm zajmuje tyle czasu, każda ekipa odczytuje kolejne słowa. Jesteśmy coraz bliżsi poznania całego zapisu. Tu też są pewne niejasności czy to była ta czy inna osoba. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Trzeba pozwolić prokuraturze przeprowadzać kolejne ekspertyzy. Na całym świcie te śledztwa trwają wiele lat. Czasami i one nie dadzą odpowiedzi na wszystkie pytania – mówi Kidawa-Błońska.

"Ucierpiała pamięć o tych osobach"

Czy jednak władze powinny podawać do publicznej wiadomości niesprawdzone informacje? Zdaniem Jerzego Wenderlicha z SLD – nie. – Z powodu takich nieprawd i przekręconych informacji wiele osób, które zginęły w tej katastrofie ucierpiały również jeśli chodzi o dobrą pamięć. Najpierw gen. Błasik był szwarccharakterem, był pijanym generałem, który awanturuje się w kokpicie, później okazuje się, że go tam w ogóle nie było. To powinno natchnąć refleksją nas wszystkich – podkreśla Wenderlich.

Największe kontrowersje budzi sprawa obecności gen. Błasika w kabinie pilotów. Z raportu komisji Jerzego Millera wynika, że gen. Błasik pojawił się w kabinie załogi o godz. 8:36. W raporcie podano przypuszczenie, że Błasik pojawił się w kokpicie po tym, jak dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana, który wcześniej rozmawiał z załogą, poinformował go o  złych warunkach atmosferycznych. Eksperci z Krakowa podważyli tę teorię. Czy komisja Millera – kierowana przez nowego szefa MSW – powinna wznowić prace? Czy powinien powstać nowy raport?

"Potrzebna jest nowa komisja"

– Powinna powstać nowa komisja. Komisja Millera jest niewiarygodna – mówi Mariusz Błaszczak. Eugeniusz Kłopotek oraz Małgorzata Kidawa-Błońska uważają, że komisja Millera wypełniła swoje zadanie i nie ma sensu powoływania nowej komisji. – Komisja Millera napisała raport od dnia takiego do takiego i posiadała takie dane, jakie posiadała. Trzeba poczekać na wyniki śledztwa prokuratury – mówi posłanka PO. – Nie ma sensu, żeby ta sama komisja teraz coś poprawiała. Myślę poczekajmy na wyniki prac prokuratorów. Ja bym nie powoływał nowej komisji – dodaje Kłopotek. – Nie wiemy, na ile komisja Millera wzorowała się na ustaleniach szefowej MAK Tatiany Anodiny, a na ile jej raport był samodzielny i oryginalny. Te wątpliwości powinien rozwiać premier Donald Tusk – postuluje Paweł Kowal.

"Pełnej prawdy nie poznamy nigdy"

Według raportu MAK, gen. Błasik na dwie minuty przed katastrofą, przebywając w kabinie, o godz. 8:39 wyjaśniał komuś, do czego służy mechanizacja skrzydła. W raporcie MAK napisano, że głos Błasika zidentyfikowali polscy specjaliści na tle czytania karty kontrolnej przez załogę. – To daje do myślenia. Może są też inne kwestie, które nie zostały do tej pory dokładnie wyjaśnione. Bez współpracy ze stroną rosyjską, bez odtworzenia tego, co zawierają skrzynki, te oryginalne skrzynki przetrzymywane przez Rosjan, obawiam się, że do pełnej prawdy będziemy dochodzić jeszcze długo. Obawiam się, że pełnej prawdy o katastrofie nie poznamy nigdy – komentuje Eugeniusz Kłopotek.

Jerzy Wenderlich uważa, że komisja Millera powielała błędy strony rosyjskiej. – Kiedy pojawił się raport MAK, polski rząd był bezradny. Raport MAK ugruntowywał opinię w polskiej świadomości i także w tej zagranicznej – krytykuje polityk SLD.

"Za bardzo zaufaliśmy Rosjanom"

Według Mariusza Błaszczaka, nowe informacje ujawnione przez prokuraturę wojskową osłabiają wiarygodność raportu MAK oraz raportu komisji Millera. Szef klubu parlamentarnego PiS ocenia, że strona polska zanadto zaufała ustaleniom rosyjskiej komisji. Jego zdaniem, w świetle najnowszej ekspertyzy, raport MAK traci wiarygodność. Błaszczak podkreśla też, komisja Millera powinna była dysponować wrakiem oraz oryginałami czarnych skrzynek, a nie pracować na kopiach. Oryginały – do tej pory – są w Rosji. Wrak też. – Dotykamy znów wątpliwej postawy ministra Millera, który zgodził się, by  dowody w tej sprawie były w Rosji do czasu zakończenia dochodzenia – krytykuje szef klubu PiS. – Należy zacząć działać, by wyjaśnione zostały przyczyny katastrofy. Powinna powstać komisja polskich ekspertów mających wsparcie Unii Europejskiej i NATO, a o to wsparcie powinien wystąpić Donald Tusk – proponuje Błaszczak.