Siedem gwałtów w małym mieście. Seryjny gwałciciel czy banda?

Siedem gwałtów w małym mieście. Seryjny gwałciciel czy banda?

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Jarosławiu zgwałcono siedem kobiet (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Już siedem kobiet zgwałcił, lub próbował zgwałcić zboczeniec grasujący w Jarosławiu na Podkarpaciu. Tylko nadal nie wiadomo nawet tego, czy to jeden mężczyzna atakuje kobiety, czy każdy gwałt to robota kogo innego.
Coś nie bardzo się stara złapać zboczeńca policja i prokuratura z Jarosławia. Każdy przestępca zostawia ślady. Zwłaszcza przestępca używający bezpośredniej przemocy, a ta jest nieodłączną cechą gwałtu. Zostaje pot, może krew, fragmenty naskórka, włosy, mogą się trafić odciski palców. Może być nawet sperma, chyba że gwałci w prezerwatywie. Zapewne można też znaleźć ślady, nie tak jednoznacznie identyfikujące: odciski butów, nitki czy jakieś strzępki materiału. Może ślady opon, jeśli porusza się samochodem.

Porównanie tych śladów, dobrze zabezpieczonych, powinno dać już odpowiedź na pytanie, czy to jedna osoba. A tu śledczy ciągle nie są tego pewni.

W sprawie ostatniego gwałtu, sprzed kilku dni, śledczy poinformowali, że zabezpieczyli materiał biologiczny. A zabezpieczyli go w poprzednich przypadkach? Czy na pewno zebrali wszystkie dostępne ślady? Coś mi się nie wydaje.

Policja ma teraz sporządzić portret psychologiczny gwałciciela. A dlaczego dopiero teraz? Można było próbować to zrobić już wcześniej. Potem go uzupełniać.

Gwałciciel atakuje prawie zawsze nad ranem, w ciemnym, odludnym miejscu. Ostatnio miał kominiarkę. Kobiety mają niewiele do powiedzenia na temat jego wyglądu. Ale nie bardzo mi się chce wierzyć, że w 40 tysięcznym mieście, gdzie prawie wszyscy się znają chociaż z widzenia, nikt nic nie zauważył.

Wydaje się, że pierwsze gwałty zostały potraktowane po macoszemu i dopiero teraz zaczyna się prawdziwa robota śledcza.

Autor jest dziennikarzem. Wymyślił, założył i przez lata prowadził serwis "Policyjni.pl". Przez dekadę zajmował się sprawami kryminalnymi w Radiu Zet, a wcześniej przez pięć lat w Radiu Eska. Współpracował m.in z "Życiem Warszawy", "Gazetą Wyborczą" i "Wprost".

Zachęcamy do czytania bloga Michała Engelhardta