Giertych: PiS polegnie w wojnie z Kościołem

Giertych: PiS polegnie w wojnie z Kościołem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Roman Giertych (fot. M.Kaliński dla "Wprost") 
- Szczekający piesek pisowski, który szarpał za nogawkę Polski Kościół i trzymał, żeby noga nie poszła za bardzo na wschód, został z kawałkiem szmaty w zębach. To jest początek końca PiS – mówi w rozmowie z „Wprost” Roman Giertych.
Były wicepremier uważa wizytę w Polsce metropolity Cyryla w Polsce i podpisanie porozumienia z polskim Episkopatem za „wydarzenie bez precedensu w ciągu ostatnich 1000 lat”. - Cerkiew nie zbiera takich tłumów, jak kościół katolicki w Polsce, ale jego powiązanie z władzą skutkuje wpływem na całe rosyjskie elity. Jeśli więc Cyryl przychodzi i mówi: przyjeżdżam do kraju Europy Zachodniej, to co to oznacza? To oznacza, że jedna z najważniejszych osób w Rosji, zwierzchnik Kościoła prawosławnego uznaje Polskę za kraj znajdujący się poza imperium – przekonuje były wicepremier.

Zdaniem Giertycha PiS przegra na kontestowaniu wizyty Cyryla i konflikcie z polskim Episkopatem. - Przez ostatnie lata PiS, wbrew swojej tradycji, fokusował się na Kościół. Było to dla nich szalenie wygodne, bo przyprowadzało masy katolickie do religii smoleńskiej. Ja, tak jak miliony katolików w Polsce, czekałem jak na wiosenny deszcz na słowa abpa Michalika w sprawie smoleńskiej. Odciął on kościół katolicki od całej tej propagandy antymoskiewskiej i budowania quasi-religijnego mitu wokół smoleńska. To będzie miało gigantyczne konsekwencje – zapowiada były lider LPR-u. - Radio Maryja będzie ostatnim, które się od PiS odklei. Ale jeśli tysiące proboszczów i księży zacznie się oddzielać od PiS, to w perspektywie roku-dwóch dojdzie do zmian. Jarosław Kaczyński z chwilą, gdy zakwestionował nową linię Kościoła wobec Cerkwi, stracił legitymację do tego, aby mieć głosy katolickie. Dzień przyjazdu Cyryla zmienił fundamentalnie rzeczywistość na prawicy – dodaje Giertych.

Były minister edukacji twierdzi, że nową formację konserwatywną może zacząć budować np. Jarosław Gowin, który może być też rywalem Bronisława Komorowskiego w następnych wyborach prezydenckich. Giertych nie wyklucza też, że korzystne dla Platformy byłyby przedterminowe wybory. - Sytuacja ekonomiczna idzie w dół i pewnie dołek będzie akurat za dwa-trzy lata, kiedy mają być wybory. Ale to premier ma więcej danych, by podjąć decyzję – zaznacza.

Giertych wypowiada się też w sprawie Amber Gold – twierdzi, że w tym przypadku zawiodła prokuratura. - Moja ocena prokuratora generalnego jest bardzo negatywna. Tak jak negatywnie oceniam otaczanie się przez niego ludźmi, którzy wywodzą się z dawnego obozu PiS. Mam wrażenie, że w niektórych sprawach prokuratura robi wszystko co może, by chronić ludzi z układu PiS - przekonuje.

W opinii byłego wicepremiera media niepotrzebnie czepiają się syna premiera Michała Tuska, w związku z jego pracą w OLT Express. - W Polsce jest wolny rynek. Media miałyby prawo czepiać się syna premiera, gdyby pracował w państwowej spółce. Ale czepiać się go za to, że pracuje w spółce prywatnej? Co to ma za związek z premierem? – dziwi się.

Giertych krótko ocenia też działalność Ministerstwa Edukacji Narodowej pod rządami PO. - To jest katastrofa. A oceniam to pod kątem tego, co najważniejsze dla rodziców, czyli bezpieczeństwa ich dzieci. Od kiedy zlikwidowali mój program „Zero tolerancji”, dwukrotnie wzrosła przestępczość w szkołach. W ostatnim kwartale jest dwa razy więcej przestępstw niż kiedy odchodziłem z resortu. To jest największa wina Tuska. Bo cała reszta – programy edukacyjne, lektury i tak dalej - jest drugorzędna w sytuacji, kiedy dzieci są molestowane, zastraszane i bite. W tym obszarze Tusk ma czarną dziurę, ale jego to nie interesuje – ubolewa były szef resortu edukacji.

Całą rozmowę Piotra Śmiłowicza i Anny Gielewskiej  z Romanem Giertychem przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika „Wprost”. E-wydanie dostępne jest w niedzielę od godziny 12.