Piwo domowe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy domowe browarnictwo przyniesie piwną rewolucję? (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Tyskie, Lech, Warka, Żywiec czy Okocim smakują prawie tak samo. Dlatego narasta w Polsce moda na domowe piwowarstwo. Trunek własnej roboty jest smaczniejszy i tańszy od przemysłowego.
- Phi, Żywcem mnie nie wezmą – Andrzej Miler, policjant ze Szczecina, tylko wzruszył ramionami, kiedy przed Euro 2012 telewizja bombardowała widzów reklamami Żywca, Carlsberga, Tyskiego czy Żubra. On sam też otwierał butelkę pilsa – ale jakiego! Przed wakacjami zgromadził 30 skrzynek zapasów. Nie tylko lekki pils, także american pale ale czy angielski Bitter. Kupując je od renomowanych browarów, trzeba by wydać fortunę. Ale Milera kosztowały tyle, co kilka worków jęczmienia, torebek chmielu, drożdży i trochę pracy. Bo wszystko to z własnego, domowego browaru.

– Kto raz uwarzył własne, ten już żadnego nie kupi. Ostatni raz piwo ze sklepu wypiłem... – tu Miler długo się zastanawia – ...dawno temu, na wakacjach. Schodziłem z górskiego szlaku bardzo spragniony i musiałem kupić to, co było w schronisku – mówi. Za to w ciągu ostatnich dwóch lat uwarzył w sumie 70 warek, jak nazywa się jednorazowo wyprodukowaną porcję piwa. W domowym wydaniu jest to zwykle około 20 l.

Pionierem domowego piwowarstwa w Polsce był Andrzej Sadownik, chemik, wykładowca SGGW. W połowie lat 90. na stypendium w Pensylwanii spotkał polskiego emigranta. Ten narzekał, że w sklepach w USA dobrego piwa nie ma, bo Budweiser i Miller to siki. Dlatego amerykański piwosz piwo robi sam w domu. Emigrant zaprosił go na degustację piwa własnej produkcji. – Było lepsze od czegokolwiek, co do tej pory piłem – wspomina Sadownik. Korzystając z gościnności znajomego, samodzielnie uwarzył kilka warek. Wracając do Polski, odchudził bagaże, by zabrać podręczniki i sprzęt do domowego warzenia.

Przeszczepić amerykańską modę w Polsce łatwo nie było. – Wódkę można samemu pędzić, wino sobie pan w domu zrobisz, ale piwo? W żadnym razie – przekonywał Sadownika kierownik słodowni w Browarach Warszawskich. Do celów naukowych dał mu trochę słodu. Sadownik gotował swoje piwo w mieszkaniu na Ursynowie. Częstował znajomych, opowiadał historię ze Stanów. Wreszcie z grupką znajomych założyli sklep dla domowych piwowarów – Browamator.

Dziś podobnych istnieje kilkadziesiąt. Oferują słody, chmiele i drożdże potrzebne do ponad 60 istniejących na świecie rodzajów piwa. A własne piwo produkuje już 10 tys. Polaków.

Czy domowe browarnictwo przyniesie piwną rewolucję? Dziś 97 proc. rynku w Polsce mają duże browary, produkując głównie piwa jasne pełne. Ale "grupa trzymająca piwo" zaczyna mięknąć. Furorę robią produkty małych browarów – piwa smakowe, koźlaki, pszeniczniaki. Jak grzyby po deszczu wyrastają minibrowary. Część ich właścicieli – tak jak szef browaru Amber Andrzej Przybyło, niegdyś rolnik z Bielkówka na Pomorzu – zaczynało od samodzielnego warzenia piwa.

Więcej o domowych piwach w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który od 12.00 w niedzielę jest dostępny w formie e-wydania. Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.