W konkursie w Berlinie pojawiły się dwa odkrycia. „Gloria” Sebastiana Lelio i „Child's Pose” Calina Petera Netzera to przejmujące portrety dojrzałych kobiet.
Projekcje konkursowe trwają do soboty. Ale przy Potsdamer Platz czuje się już atmosferę końca festiwalu. Dzisiaj zamykają się targi, część dystrybutorów i producentów wyjeżdża z Niemiec. Wśród krytyków coraz częściej pojawia się pytanie: „Co wygra?”. W konkursie znalazło się w tym roku wiele propozycji przeciętnych. Francuska „Zakonnica” Guillaume'a Nicloux, kanadyjskie „Vic+Flo Saw a Bear” Denisa Cote czy południowoafrykańska „Layla Fourie” Pii Marais to obrazy, o których szybko zapomina się w natłoku seansów. Są jednak dwa tytuły, które pozostają w widzu, z czasem rosną, nabierają nowych znaczeń. To „Gloria” i „Child's Pose”.
Rozwiany włos po trwałej ondulacji, zachrypnięty głos, wielkie okulary. Bohaterka „Glorii” ma swoje lata. Nie próbuje ścigać się z czasem, nie uśmiecha się do nowoczesności. Jest rozwódką, z dwojgiem dorosłych dzieci, które dawno są już na swoim. Codziennie, po dniu spędzonym w biurze, Gloria wraca do pustego domu śpiewając o miłości w rytm melodii z samochodowego radia. Ale wciąż wierzy w swoje prawo do szczęścia. I zamierza o nie walczyć. Twórca pokazuje rutynę kolejnych dni bohaterki. Ale też opowiada historię jej miłości, zapisuje rodzącą się i ginącą nadzieję. Jest wrażliwy na detale. Przygląda się drobiazgom, które budzą w Glorii wspomnienia, odmalowuje pejzaż emocjonalny dojrzałej, samotnej kobiety.
- Ta prywatna historia ciągle zderza się ze społecznym tłem – mówił w Berlinie chilijski reżyser Sebastian Lelio, który swoim obrazem wywołał furorę. - Znaleźliśmy się jako społeczeństwo w trudnym momencie. Czekamy na zmiany, próbujemy wyrwać się z letargu i apatii. Odtwórczyni głównej roli Paulina Garcia przypomina wielkie aktorki Pedro Almodovara. Ujęcie, w którym kamera wpatruje się w oczy samotnej bohaterki przypomina ostatnią scenę „Kolejnego roku” Mike'a Leigh. Almodovar, Leigh i Lelio potrafią odkryć siłę, a jednocześnie kruchość swoich dojrzałych, skrzywdzonych przez los bohaterek.
„Gloria” od razu wspięła się na szczyt publikowanego w Screen International rankingu krytyków ze średnią oceną 3.4 (w czterostopniowej skali).
Pewna siebie bohaterka „Child Pose” Calina Petera Netzera, choć pochodzi z innego świata, gdzieś głęboko skrywa podobny smutek jak Gloria. W pierwszych scenach rumuńskiego filmu młody mężczyzna zabija w wypadku samochodowym przebiegającego przez szosę czternastolatka. Jego wina jest bezsporna. Pędził z prędkością 140 na godzinę, wyprzedzał na trzeciego. Ale wysoko ustawieni rodzice postanawiają mu pomóc.
Historię prywatnego dramatu Netzer traktuje jak soczewkę, w której skupiają się bolączki współczesnego społeczeństwa Rumunii. Rozchwianą kamerą z ręki reżyser filmuje ludzi, którzy nie są w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za własne życie, pokazuje rozpad tradycyjnej rodziny, korupcję głęboko zakorzenioną w mentalności narodu. Przepaść między biednymi i bogatymi. Rozwarstwienie, które przekłada się na każdą sferę życia. Netzer wystrzega się prostych diagnoz. Jego bohaterka niemal przez cały czas przez jest twarda i zimna. Nie ma żadnych skrupułów, robi wszystko, by wyciągnąć syna z kłopotów. Ale nagle mówi do niego: „Nie przeszkadza mi, że mnie nie kochasz”. W świetnej scenie finałowej odsłoni swoje rozdarcie, żal, strach przed samotnością.
Obie te bohaterki – Chilijka i Rumunka - wydają się silne. Ale mają w sobie olbrzymią tęsknotę. Za bliskością, poczuciem bezpieczeństwa. W filmie Lelio mężczyzna pyta Glorię, czy zawsze jest taka szczęśliwa, jak tańcząc w dyskotece. „Nie – odpowiada kobieta. - Są takie poranki, albo popołudnia, kiedy czuję się podle.” I właśnie o tych porankach i popołudniach opowiedzieli reżyserzy najlepszych dotychczas filmów konkursu.
Rozwiany włos po trwałej ondulacji, zachrypnięty głos, wielkie okulary. Bohaterka „Glorii” ma swoje lata. Nie próbuje ścigać się z czasem, nie uśmiecha się do nowoczesności. Jest rozwódką, z dwojgiem dorosłych dzieci, które dawno są już na swoim. Codziennie, po dniu spędzonym w biurze, Gloria wraca do pustego domu śpiewając o miłości w rytm melodii z samochodowego radia. Ale wciąż wierzy w swoje prawo do szczęścia. I zamierza o nie walczyć. Twórca pokazuje rutynę kolejnych dni bohaterki. Ale też opowiada historię jej miłości, zapisuje rodzącą się i ginącą nadzieję. Jest wrażliwy na detale. Przygląda się drobiazgom, które budzą w Glorii wspomnienia, odmalowuje pejzaż emocjonalny dojrzałej, samotnej kobiety.
- Ta prywatna historia ciągle zderza się ze społecznym tłem – mówił w Berlinie chilijski reżyser Sebastian Lelio, który swoim obrazem wywołał furorę. - Znaleźliśmy się jako społeczeństwo w trudnym momencie. Czekamy na zmiany, próbujemy wyrwać się z letargu i apatii. Odtwórczyni głównej roli Paulina Garcia przypomina wielkie aktorki Pedro Almodovara. Ujęcie, w którym kamera wpatruje się w oczy samotnej bohaterki przypomina ostatnią scenę „Kolejnego roku” Mike'a Leigh. Almodovar, Leigh i Lelio potrafią odkryć siłę, a jednocześnie kruchość swoich dojrzałych, skrzywdzonych przez los bohaterek.
„Gloria” od razu wspięła się na szczyt publikowanego w Screen International rankingu krytyków ze średnią oceną 3.4 (w czterostopniowej skali).
Pewna siebie bohaterka „Child Pose” Calina Petera Netzera, choć pochodzi z innego świata, gdzieś głęboko skrywa podobny smutek jak Gloria. W pierwszych scenach rumuńskiego filmu młody mężczyzna zabija w wypadku samochodowym przebiegającego przez szosę czternastolatka. Jego wina jest bezsporna. Pędził z prędkością 140 na godzinę, wyprzedzał na trzeciego. Ale wysoko ustawieni rodzice postanawiają mu pomóc.
Historię prywatnego dramatu Netzer traktuje jak soczewkę, w której skupiają się bolączki współczesnego społeczeństwa Rumunii. Rozchwianą kamerą z ręki reżyser filmuje ludzi, którzy nie są w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za własne życie, pokazuje rozpad tradycyjnej rodziny, korupcję głęboko zakorzenioną w mentalności narodu. Przepaść między biednymi i bogatymi. Rozwarstwienie, które przekłada się na każdą sferę życia. Netzer wystrzega się prostych diagnoz. Jego bohaterka niemal przez cały czas przez jest twarda i zimna. Nie ma żadnych skrupułów, robi wszystko, by wyciągnąć syna z kłopotów. Ale nagle mówi do niego: „Nie przeszkadza mi, że mnie nie kochasz”. W świetnej scenie finałowej odsłoni swoje rozdarcie, żal, strach przed samotnością.
Obie te bohaterki – Chilijka i Rumunka - wydają się silne. Ale mają w sobie olbrzymią tęsknotę. Za bliskością, poczuciem bezpieczeństwa. W filmie Lelio mężczyzna pyta Glorię, czy zawsze jest taka szczęśliwa, jak tańcząc w dyskotece. „Nie – odpowiada kobieta. - Są takie poranki, albo popołudnia, kiedy czuję się podle.” I właśnie o tych porankach i popołudniach opowiedzieli reżyserzy najlepszych dotychczas filmów konkursu.