Mam problem z dotarciem do Sienkiewicza – stwierdził Latkowski i wyjaśnił, że rozmowa z nim jest konieczna. – Nie chcę z nim rozmawiać tylko o zawartości taśmy, jego rozmowie z Belką. Choć są tam skandaliczne wątki. Interesują mnie okoliczności, fakt wielomiesięcznego nagrywania, chcę porozmawiać o zagrożeniach, jakie wynikają z tej sytuacji. Ta sprawa wszystkich przerasta, jak widzę. – Bo czegoś takiego nie było w historii – rzucił rzecznik CBA Jacek Dobrzyński. Paweł Wojtunik, szef CBA, podniósł się z krzesła i poszedł za swoje biurko. Podniósł słuchawkę rządowego telefonu. – To sprawa wagi państwowej – powiedział do słuchawki. Chwilę z kimś porozmawiał, coś tłumaczył i po wszystkim wkurzony walnął słuchawką. – Widzisz sam – zwrócił się do Latkowskiego.
– Jaśnie pan nie ma teraz czasu. A przecież słyszy, że szef służby mówi „sprawa wagi państwowej”. Rzeczywiście, była to dla wszystkich sytuacja krępująca. Latkowski ujrzał, że szef MSW lekceważy szefa CBA i jego „sprawy wagi państwowej”. Teraz mniej się dziwił temu, co słyszał w ostatnich miesiącach. O tym, że z ministrem spraw wewnętrznych trudno się współpracuje. Że oderwał się od ziemi, otoczył murem, poczuł władzę i stał się apodyktyczny. Do redakcji napływały sygnały o kiepskich nastrojach w policji, w BOR. Nie było powodu, by Sienkiewicz prezentował aż taką wyższość i pewność siebie.
***
– „Puls Biznesu” tego nie puści Nisztorowi, bo oni chcą żyć w zgodzie z NBP – ciągnął Cezary Bielakowski. – Nie dadzą rozmów Belki. Nie wejdą w konflikt z NBP, bo stracą reklamy. – Tak, NBP potrafi kupować sobie spokój w mediach – żachnął się naczelny. Pamiętał, że kilka lat temu, kiedy pracował jako szef działu społecznego w tygodniku „Wprost”, przyszedł do niego pracujący wówczas w „Polityce” Cezary Łazarewicz ze zdumiewającą propozycją publikacji we „Wprost” tekstu o Narodowym Banku Polskim. Redaktor naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński zablokował mu artykuł u siebie, ale łaskawie pozwolił opublikować u konkurencji. Powód zakazu? Redakcja „Polityki” wydawała dodatek NBP. Baczyński jako prezes Spółdzielni Pracy „Polityka” i jednocześnie redaktor naczelny nie chciał rezygnować z wpływów. – Jeśli ma dobry materiał, opublikuję. Zadzwoń do Nisztora, żeby szybko przyjechał – Latkowski powiedział do Bielakowskiego. Dopili kawę. Czarek wyszedł z gabinetu, żeby zadzwonić do Piotra Nisztora.
***
Skończyli pić piwo. Obsługa restauracji zaczęła sprzątanie. Zapłacili i opuścili lokal. – Rozmawiałem z dziennikarzami, mówią: „A co by było, gdyby nas nagrali, kiedy mówimy o tych kwestiach?” – powiedział Marcin Kaszuba, rzecznik NBP. – Czasami zachowujemy się jak szewc. Każdy z nas czasami jest szewcem. No niestety, ten język polski schamiał. W ogóle wszystko spsiało. Zaczęli spacerować. – Belka to jest wrażliwy facet. Pod maską silnego gościa. On to strasznie przeżył. Ja to muszę powiedzieć, tak? Może nie powinienem mówić. I jeżeli on będzie musiał przez to przechodzić jeszcze dalej, to boję się, że powie: „Ja nie muszę tego robić i rezygnuję”. Belka był tam po raz pierwszy. – Wiem o tym. – I ostatni. Ja nie mam pretensji o to, że wyście to zrobili, bo wyście tak naprawdę mieli jaja, żeby to wydrukować. Długo chodzili uliczkami Mokotowa. Przeszli na ty. W pewnym momencie Kaszuba zaproponował Latkowskiemu, by ten spotkał się z Belką. – Załatwię wam spotkanie. Musicie koniecznie porozmawiać ze sobą, poznać się. – Chętnie. Latkowski zauważył, że nie spacerują sami ciemnymi, opustoszałymi uliczkami. Za nimi podążał czarny mercedes. Za kierownicą siedział BOR-owiec. „Komu po spotkaniu Kaszuba zda relację?” – zastanawiał się naczelny.
***
Dziennikarze „Wprost” brali pod uwagę, że to może nie być koniec. I że za chwilę mogą się pojawić śledczy w jeszcze większej liczbie, by siłą przeprowadzić przeszukania. W postanowieniu wymieniane były nazwiska wielu dziennikarzy, których takie przeszukania mogły dotknąć – w piśmie byli wymienieni wszyscy podpisani pod serią pierwszych tekstów o taśmach. Nie było wśród nich jednego ze znanych dziennikarzy „Wprost”, Anny Gielewskiej. Wzięła ona na siebie nietypowe zadanie. Chodziła z dużym plecakiem od biurka do biurka, między osobami wymienionymi w papierach prokuratury. – Dawać laptopy, pendrive’y, wrażliwe notatki – mówiła z zawadiackim uśmiechem. Wszystko to lądowało w plecaku i zostało w nocy przez nią dyskretnie wywiezione z redakcji. Wróciło następnego dnia. Dziennikarze i wydawca postanowili bezpiecznie wywieźć laptopa i… redaktora naczelnego. Kierowca prezesa wydawnictwa Michała Lisieckiego to były funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu. Szybko opracował plan. W redakcji nadal przebywał tłum dziennikarzy, którzy chcieli jeszcze porozmawiać o wydarzeniach, o tym, co dalej. Dziennikarze „Wprost” podeszli do nich, robiąc z siebie ścianę, za którą Latkowski mógł spokojnie opuścić korytarz i zjechać windą do garażu. Były BOR-owiec poprosił, aby Latkowski położył się na kanapie auta. Kilka minut później jechali szybko ulicami Warszawy. – Pokrążymy jeszcze i podjedziemy pod twój dom – powiedział do naczelnego. – Gdyby tam czekali na ciebie, ja wysiadam z samochodu i idę do nich, a ty wskakujesz na moje miejsce i gaz do dechy. Uciekasz!
***
Zamówili taksówkę. Ta szybko podjechała pod restaurację. Gdy wpakowali się na siedzenie, Latkowski zobaczył w iPhonie, że na jego skrzynkę przyszedł nowy mail. Był w nim adres do dysku w tzw. chmurze, link dostępu i wiadomość, że dysk zniknie za 30 minut. Mail był podpisany: „Patriota”. Latkowski kazał ruszyć kierowcy w stronę redakcji, sam sięgnął po laptopa. Majewski w myślach zastanawiał się często, po cholerę Latkowski zawsze taszczy ze sobą tyle sprzętu. Komputer, iPad, aparat fotograficzny i diabli wiedzą, co jeszcze. Teraz dziękował opatrzności, że targa ze sobą cały ten tobół. Latkowski podłączył laptopa do internetu, używając osobistego hotspota w telefonie. Szybko dostał się do dysku zawieszonego w „chmurze”. Były tam cztery pliki dźwiękowe: Sikorski-Rostowski, Gawłowski-Wawrzynowicz, Graś-Krawiec, Karpiński-Krawiec-Gawlik. Majewski zaglądał Latkowskiemu przez ramię. Ten natomiast zaczął ściągać pliki. Nie szło to jednak tak błyskawicznie jak w filmach akcji z Tomem Cruisem. – Nie możemy z tym wjechać do redakcji. Musimy mieć kopie. Niech pan się tu zatrzyma – rzucił do taksówkarza. Stanęli na parkingu przy jednej z bocznych uliczek odchodzących od Żwirki i Wigury. Procenty pokazujące postęp w ściąganiu plików wolniutko szły w górę, a kolejne sekundy, które to zajmowało, dłużyły się Latkowskiemu i Majewskiemu jak nigdy w życiu.
Książka „Afera podsłuchowa. Taśmy »Wprost«” autorstwa Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego już w sprzedaży.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od poniedziałku jest dostępny w systemie e-dystrybucji tutaj:
http://ewydanie.wprost.pl/
"Wprost" w wersji na Androida jest dostępny tu:
https://play.google.com/store/apps/details?id=com.paperlit.android.wprost
"Wprost" dla użytkowników Apple:
http://itunes.apple.com/ pl/app/tygodnik-wprost/ id459708380?mt=8
"Wprost" można czytać także dzięki aplikacji na Facebooku:
https://apps.facebook.com/tygodnikwprost/?fb_source=search&ref=ts