Rosja rozbuduje węgierską elektrownię jądrową. „Podkreślają kierunek swojej ekspansji"

Rosja rozbuduje węgierską elektrownię jądrową. „Podkreślają kierunek swojej ekspansji"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Elektrownia jądrowa Paks (fot. http://paksnuclearpowerplant.com)
Podpisane we wtorek przez węgierski rząd i rosyjską spółkę umowy, dotyczące rozbudowy i modernizacji węgierskiej elektrowni jądrowej dowodzą, że Orban stawia na współpracę z Rosją. Dzieje się tak pomimo sankcji, jakie Zachód nałożył na Moskwę. - Obie strony chcą zademonstrować, że mają możliwości wyboru, a dodatkowo Rosja tym samym podkreśla kierunek swej ekspansji. Ja nie próbowałbym piętnować decyzji Węgier – mówi Ireneusz Jabłoński, ekspert z Centrum im. Adama Smitha.
Zwieńczeniem trwających od kilku miesięcy negocjacji węgierskiego rządu z Rosjanami są wtorkowe umowy pomiędzy rosyjskim Atomenergoprojektem a spółką MVM Paks II. Kontrakty dotyczą szczegółów budowy i utrzymania reaktorów zlokalizowanych w jedynej elektrowni atomowej na terenie Węgier. Rozbudowa siłowni w mieście Paks latach 2020-2030 jest niezbędna, gdyż funkcjonujące obecnie bloki mają być sukcesywnie wyłączane po roku 2037, a jej moc nie może być mniejsza niż 2000-3000 MVe. Węgierski minister gospodarki wyjaśniał, że ta modernizacja ma na celu zmniejszenie uzależnienia Węgier od dostaw zagranicznych surowców i ustabilizowanie cen na krajowym rynku energii.

Paweł Puchalski, Wprost.pl: Jaka jest pańska opinia w tej kwestii?

Ireneusz Jabłoński, ekspert Centrum im. Adama Smitha: Od strony biznesowej, czyli bilansu energetycznego to rozbudowa czy modernizacja energetyki jądrowej jest – w moim rozumieniu – ze wszech miar właściwym kierunkiem, ponieważ energia jądrowa jest jedną z najtańszych. Ponadto wbrew temu co sądzą niektórzy, jest energią czystą – w szczególności przy dużej staranności wykonania tej technologii. A Węgry, podobnie zresztą jak Polska, nie leżą na rowie tektonicznym – w związku z tym „atrakcji” związanych z anomaliami przyrodniczymi raczej nie będzie. Zatem poziom bezpieczeństwa jest znaczny.

A kwestia składowania i utylizacji odpadów?

Trzeba oczywiście umieć zagospodarować odpady, ale obecnie na świecie jest wiele miejsc, w których przy odpowiedniej kulturze technicznej, to nie stanowi większego problemu. Zatem ta technologia wytwarzania energii bez wątpienia jest właściwym kierunkiem rozwoju. Ponadto każda taka elektrownia jest ogromnym laboratorium chemii fizycznej, czyli miejscem w którym można prowadzić szereg prac związanych z inżynierią materiałową co jest współcześnie jednym z największych nośników nowych technologii.

To raczej decyzja biznesowa czy polityczna?

Wybór partnera jest decyzją polityczną. Z jednej strony mam na myśli kwestię militarną związaną z tego rodzaju technologią,  z drugiej strony zaś – wartość ekonomiczną. Siłownie jądrowe są dość drogimi przedsięwzięciami, lecz ze względu na wielkość i charakter takiej inwestycji dają one szansę wytwarzania taniej energii przez długi okres. Należy przyjąć, że rząd węgierski dokonał analizy wszystkich za i przeciw, w zakresie funkcji, kierunków dostawy i samych dostawców, ponosząc – jak to bywa w dorosłym życiu – konsekwencje tego wyboru – tak dzisiaj, jak i za lat 20 czy 30 lat.

Dlaczego Węgrzy wybrali akurat Rosję?

Rząd Węgier zdecydował się na takie rozwiązanie zapewne po zważeniu ryzyka i potencjalnych korzyści. Warto wspomnieć, że rozpatrując udział alternatywnych dostawców technologii, choćby Brytyjczyków czy Francuzów, kraj pragnący czerpać energię z atomu poddaje się pewnej presji czy też kurateli politycznej, które wiążą się z tego rodzaju technologiami.

Francuzi, Brytyjczycy to gorsi partnerzy?

Firma rosyjska jako partner również generuje także inny rodzaj ryzyka – polityczne. Natomiast partner francuski – czy szerzej – europejski generuje ryzyko innego typu. Warto zwrócić uwagę, że przy nasileniu się ideologii obecnie dewastującej europejską gospodarkę, czyli, fałszywie pojmowanej ochronie środowiska, można spodziewać się także różnego rodzaju retorsji o charakterze politycznym albo dotyczących ograniczeń związanych z chęcią współpracy lub eksploatacją w tej materii.

To próba rozgrywania przez Rosję krajów skupionych w  NATO i UE?

Moim zdaniem jest to obustronna gra, choć należy pamiętać o ogromnej dysproporcji potencjałów ekonomicznego i politycznego między tymi krajami. Węgry, decydując się na to rozwiązanie, chciały zamanifestować pewną samodzielność podejmowania decyzji –  przynajmniej tych strategicznych dotyczących obszaru gospodarczego. Zaś Rosja chce pokazać, że ma technologię i partnerów w zakresie tej jednej z najbardziej wysublimowanych technologii – w dodatku, co ważne –  partnerów unijnych.

To demonstracja siły, niezależności?

Obie strony chcą zademonstrować, że mają możliwości wyboru, a dodatkowo Rosja tym samym podkreśla kierunek swej ekspansji. Ja nie próbowałbym piętnować decyzji Węgier, gdyż warto zwrócić uwagę na to, że partykularne – żeby nie powiedzieć – egoistyczne interesy Francji czy Niemiec powodowały w niedalekiej przeszłości „bardzo daleko idącą życzliwość”, dyplomatycznie rzecz nazywając, wobec działań i kierunku ekspansji politycznej Rosji.

Czy ścieżka, jaką podąża Orban, czyli zacieśnianie współpracy gospodarczej z Rosją, w szczególności w obszarze energetyki jest właściwa?  

Trudno więc mieć pretensję do Węgrów, bo oni wchodzą w swoisty sojusz, w którym od dawna na bardziej zaawansowanym poziomie są choćby Niemcy czy Francja. W przypadku tej ostatniej można przywołać też fakt rozwiniętej współpracy w zakresie technologii wojskowych. Trzeba zauważyć, że Węgry nie są jedynym krajem w Unii Europejskiej, który prowadzi aktywną grę z Rosją. Ale zarazem mieć w pamięci, że instrumenty oddziaływania Węgier na partnerstwo z Rosją są słabsze niż w przypadku Niemiec czy Francji, ale niemniej jednak – również istnieją.

Węgrzy aż tak bardzo potrzebują tej rozbudowy elektrowni?

Domyślam się, że tak, skoro zdecydowali się na ten kontrakt. Biorąc pod uwagę wielkość tego kraju, moc rzędu 3 tys. MVe, którą być może będą mieli na koniec tego procesu modernizacyjnego, stanowi mniej więcej ok. 10 proc. potencjału energetyki polskiej. Jeśli pomnożyć to przez cztery (bo w przybliżeniu wynosi tyle wynosi dysproporcja demograficzna między Polską a Węgrami) to okaże się, że rozmawiamy o elektrowni, która zapewniać będzie 30-40 proc. krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną.

A elektrownia atomowa w Polsce – czy jest wskazana?

Jesteśmy jedynym krajem w Europie Środkowej, w którym nie ma elektrowni jądrowej, a co za tym idzie brak jest dostępu do tej technologii. Mamy jednocześnie jeden z największych, a być może nawet największy, potencjał naukowo-intelektualny w tym względzie. U nas instytuty chemii radiacyjnej, chemii fizycznej, czy fizyki jądrowej z całą pewnością mają co najmniej równie duży potencjał jak u kilku naszych sąsiadów razem wziętych. Zatem aż dziw bierze, że mając takie zdolności naukowe i realne potrzeby systemu energetycznego, w Polsce brakuje woli politycznej, aby taką technologię wdrożyć.

Czy nie lepiej przestawić się na odnawialne źródła energii?

Odnawialne źródła energii są fantasmagorią. Nie ma możliwości pokrycia potrzeb energetycznych dużego kraju, jakim jest Polska źródłami energii odnawialnej. Palenie słomy, peletu czy czegokolwiek innego jest po prostu kpiną z efektywności i sprawności tych instalacji.

W ogóle nie powinno się w nie inwestować?

W naszym klimacie wiara w „solary” jest co najmniej naiwna, bo przecież bankrutują elektrownie solarowe we Włoszech czy w Kalifornii. A wiarę w wiatraki można uznać za czystą donkiszoterię, bo warto przypomnieć, że moc zainstalowana w technologię wiatrową daje na wyjściu moc efektywną na poziomie jednej czwartej. Ze względu na nieregularność i niesymetryczność - bo raz wieje, raz nie, czasem za mało lub niekiedy za dużo.

Rzeczywiście odnawialne źródła energii są tak nieopłacalne?

Koszt energii elektrycznej w elektrowni atomowej w Alzacji wynosi 42-44 euro za megawatogodzinę, a ta sama megawatogodzina energii uzyskanej na wyjściu z farmy wiatrowej na Morzu Północnym kosztuje ponad 190 euro. Zestawienie tych dwóch liczb – moim zdaniem – rozstrzyga spór o to, co powinien wybrać kraj będący na dorobku. W szczególności kraj taki jak Polska – ze zwiększającymi się w przyszłości potrzebami energetycznymi.

Wprost.pl