Bezkarny jak lekarz, bezradny jak pacjent

Bezkarny jak lekarz, bezradny jak pacjent

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bezkarny jak lekarz, bezradny jak pacjent (fot. © apops /Fotolia.pl) 
W Polsce kary za kardynalne błędy medyczne są rzadkością, pacjenci czekają na zadośćuczynienie latami. System sprzyja lekarzom, chorzy stoją pod ścianą.

Ta historia nie miała prawa się zdarzyć. 57-letniemu pacjentowi Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu wycięto zdrową nerkę, a zostawiono chorą z nowotworem. Wewnętrzna kontrola wykazała, że złamano wszelkie procedury. Chirurg z 30-letnim doświadczeniem nie zapoznał się z badaniami, przed operacją nie zrobił dodatkowego USG. Później pacjenta ratowano „na szybko”. Wycięto mu guza z chorej nerki. W efekcie ma tylko pół narządu. Takich bulwersujących przypadków jest więcej. Powodem jest to, że zawodzi cały system kontroli lekarskich błędów. W efekcie pacjenci często czują się zagrożeni.

O niedoskonałości świadczy już to, że w Polsce nikt nie prowadzi statystyk błędów w sztuce lekarskiej czy tzw. niepożądanych zdarzeń medycznych. Specjaliści z Instytutu Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego szacują jednak, że co roku z powodu nieprawidłowego leczenia może u nas umierać lub doznawać ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nawet ok. 23 tys. pacjentów. Częstą praktyką jest, że szpitale starają się ukryć (zwłaszcza przed mediami) sprawców pomyłek, posuwając się do zatajania dokumentacji, co uniemożliwia lub znacznie utrudnia walkę o odszkodowanie. W Polsce trwa ona latami.

System przyznawania odszkodowań dla ofiar lekarskich pomyłek szwankuje od początku do końca. Według Ministerstwa Sprawiedliwości w latach 2011-2014 do sądów rejonowych i okręgowych wpłynęło ponad 5 tys. spraw cywilnych o odszkodowania za szkody wyrządzone przez podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych. Ilu pacjentów wygrało proces? Na jakie zarzuty odpowiadali lekarze? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że jedynie 20 proc. pozwów uwzględniono w postępowaniu, a tylko 2 proc. zakończyło się ugodą stron.

Jak uzdrowić nieudolny system przyznawania odszkodowań? Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, postuluje, by wziąć przykład z krajów skandynawskich. – Tam, kiedy dojdzie do takiego zdarzenia, natychmiast wspiera się chorego i jego rodzinę. Pieniądze na leczenie, rehabilitację wypłaca się z budżetu państwa. Filozofia jest prosta: ktoś padł ofiarą nieszczęścia, należy mu się pomoc – tłumaczy. Gdyby w Polsce wprowadzić podobny system, pokrzywdzony mógłby szybko liczyć na odszkodowanie i zadośćuczynienie bez konieczności udowadniania winy lekarzom w długotrwałych procesach sądowych. To nie znaczy, że lekarz miałby uciec przed odpowiedzialnością. – Ale tym zajętoby się w drugiej kolejności. Priorytetem byłby pacjent i pomoc, jaką powinien dostać na dalsze leczenie, rehabilitację, utrzymanie – podkreśla prezes NRL. Chociaż teoretycznie w Polsce od trzech lat działa nieco zbliżony do skandynawskiego mechanizm, to w praktyce jest jego karykaturą.

Praktyka pokazuje, że zmiany powinno się wprowadzić też na poziomie funkcjonowania sądów lekarskich. Roman Jasiński, przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego, tłumaczy, że ustawowy wachlarz kar, jakie może on nałożyć na lekarza, jest zbyt wąski. – Mamy albo mało dotkliwą karę upomnienia lub nagany, albo bardzo poważne i dotkliwe dla dalszej pracy lekarza kary ograniczenia lub odebrania prawa wykonywania zawodu – wskazuje. Dodaje, że od niedawna sądy lekarskie mogą nakładać też grzywny finansowe, ale nie wyższe niż trzykrotna średnia krajowa.

Więcej na ten temat oraz o tym, co może zrobić poszkodowany, przeczytasz w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay