Kampania wyborcza w USA. "To, co miało być spacerkiem po partyjną nominację zamienia się w koszmarne déja vu"

Kampania wyborcza w USA. "To, co miało być spacerkiem po partyjną nominację zamienia się w koszmarne déja vu"

Dodano:   /  Zmieniono: 14
Hillary Clinton, Bernie Sanders (fot. Twitter)
Jest senatorem, przyciąga na wiece wyborcze tysiące młodych ludzi, często powtarza słowo „nadzieja” i skutecznie rzuca wyzwanie politycznym faworytom. Brzmi znajomo?

Mowa nie o Baracku Obamie z 2008 r., tylko o mało wcześniej znanym senatorze ze stanu Vermont. Bernie Sanders w ciągu kilku miesięcy wyrósł na poważnego rywala Hillary Clinton w walce o Biały Dom. Po lewej stronie sceny politycznej Ameryki zrobiło się bardzo ciekawie.

W Partii Demokratycznej wszystko miało być „pozamiatane” na długo przed zaczynającym się właśnie cyklem prawyborczym. Ma on wyłonić kandydata, który przejąłby schedę po kończącym drugą kadencję Baracku Obamie. To, co miało być dla Hillary Clinton spacerkiem po partyjną nominację, zmienia się jednak w koszmarne déją vu sprzed ośmiu lat. Była pierwsza dama, była senator i była sekretarz stanu, jeszcze do niedawna zdecydowana faworytka wszystkich sondaży, staje do prawyborczego wyścigu niepewna ostatecznego sukcesu. Wszystko za sprawą dużo radykalniejszego i bardziej lewicowego kontrkandydata. Według najnowszego sondażu Washington Post/ABC News Clinton w całym kraju prowadzi z Sandersem w stosunku 55-36 proc. wśród demokratów i niezależnych wyborców o lewicowych poglądach. Czteroprocentowym poparciem cieszy się były gubernator Maryland Martin O’Malley, który w tym wyścigu nie odegra już poważniejszej roli.

Bernie Sanders zawdzięcza swoją rosnącą popularność i zasypywanie przepaści w sondażach między nim a Hillary Clinton generacji „milenijnej” – osobom urodzonym w latach 80. i 90. Według socjologów grupa ta pokrywa się w dużym stopniu z entuzjastycznie nastawionym elektoratem Baracka Obamy, który doprowadził go dwukrotnie do wyborczego zwycięstwa – w 2008 i w 2012 r.

To paradoks – Sanders, najstarszy uczestnik prawyborczych zmagań kandydatów obu partii, skupił wokół siebie rzeszę najmłodszych entuzjastów. Widać to nie tylko na wyborczych wiecach (Sanders szczególnie chętnie pojawia się na uniwersyteckich kampusach), ale także w internecie. To właśnie mobilizacja tych osób jest kluczem do ewentualnego sukcesu Sandersa. „Na hippisa się nie nadaję” – powtarza 74-letni senator. 

Cały artykuł przeczytać można w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", które trafiło do kiosków w poniedziałek 1 lutego. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchania oraz na  AppleStore GooglePlay.