Kowal: Moje pierwsze i ostatnie rozmowy z Lechem Kaczyńskim

Kowal: Moje pierwsze i ostatnie rozmowy z Lechem Kaczyńskim

Dodano:   /  Zmieniono: 
Paweł Kowal (fot. Wprost )
Był rok 1999, tuż po Wielkanocy. Do Ann Arbor dojechaliśmy w lany poniedziałek. Dzień później zaczęły się pierwsze sesje słynnej konferencji „Okrągły stół dziesięć lat później”. Lech Kaczyński poleciał do USA w towarzystwie dawnych, jak to mawiał „towarzyszy broni”.

Po 1989 roku jednak ich drogi się rozeszły: tym razem organizatorzy posadzili go w samolocie do USA obok Adama Michnika. Po wystąpieniu Lecha Kaczyńskiego podszedłem do niego przedstawiłem się, powiedziałem, że jestem pracownikiem ISP PAN i członkiem redakcji Kwartalnika Konserwatywnego. Przyszły prezydent powiedział, że uważają z bratem, ze jesteśmy ciekawym towarzystwem: Ujazdowski, Matyja, Kostro. Pamiętam, jak rozmawialiśmy o konserwatyzmie w Polsce, o ustawie antyaborcyjnej, o tym, jaka będzie Polska w przyszłości, o Adamie Michniku, o pierwszych od lat spotkaniach Lecha Kaczyńskiego z kolegami z Solidarności. Poprosił, żeby mu podsyłać regularnie Kwartalnik.

9 kwietnia 2010 w drodze z Myślenic do Krakowa na telefonie ukazała się informacja: numer nieznany. Czyli trzeba odebrać bez względu na okoliczności, bo to może być prezydent. Widzieliśmy się dzień wcześniej wieczorem. Był już piątek, Lech Kaczyński ciągle pracował nad tekstem przemówienia do Katynia. Kilka wariantów przygotowali doradcy, jednak brakowało jakiegoś motywu, jak zamknąć w kilku słowach sens Katynia po tylu latach? Może tak? Starzał w tył głowy, strzał do Orła, który wiązał I Rzeczpospolitą z Drugą. Zginęła Polska  w miniaturze, jakby strzelono w tył głowy całej Polsce: katolikom, prawosławnym, Żydom, oficerom, duchownym. Jakby  Stalin chciał się raz na zawsze rozprawić z Polską. Ktoś wszedł do gabinetu. „To zadzwonię wieczorem” – prezydent przerwał rozmowę. „To myśl jeszcze o tym wystąpieniu” – dodał. „Tak, panie prezydencie, jasne”.  Około 20 odebrał telefon, był zajęty, zamieniliśmy dosłownie kilka słów. „Zadzwoń koło jedenastej”. Spróbowałem, zgodnie z poleceniem, prezydent nie odebrał. Później jakoś głupio mi było już dzwonić, może rano?