Pasażerowie, którzy w godzinach porannych we wtorek 12 października podróżowali warszawskim metrem, musieli się liczyć ze sporymi utrudnieniami. Przez ponad godzinę zamkniętych było aż 10 stacji na pierwszej linii metra: Pole Mokotowskie, Racławicka, Wierzbno, Wilanowska, Służew, Ursynów, Stokłosy, Imielin, Natolin oraz Kabaty. Od komunikacji podziemnej odcięte były spore części gęsto zaludnionych Mokotowa i Ursynowa. Na ulicach pojawiły się zastępcze autobusy linii Z, które kursowały na takiej samej trasie jak metro.
Awaria w metrze. Co się stało?
Jak się okazało, stacje nie funkcjonowały z powodów bezpieczeństwa. Maciej Czerski z Metra Warszawskiego przekazał, że maszynista jadąc tunelem w dzielnicy Mokotów, tuż przy stacji Służew zauważył zadymienie. Na miejsce zostały wezwane trzy zastępy straży pożarnej. Na szczęście nie doszło do pożaru. – Sprawdzono trasę obu nitek metra i nie pojawił się w nich ogień. Strażacy wyczuli woń spalenizny, ale nie było tam pożaru – przekazał st. kpt. Michał Konopka ze stołecznej PSP.
– W pobliżu stacji Służew prowadzono prace remontowe, co mogło mieć wpływ na pojawienie się zapachu spalenizny. Najprawdopodobniej mogło także dojść do zwarcia – dodał.
Tuż po godzinie 12 normalne funkcjonowanie metra zostało przywrócone.
Czytaj też:
Mobbing w warszawskim urzędzie. Trzaskowski: Podejmujemy twarde decyzje