Obaj mężczyźni zostali odwiedzeni przez członków Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, którzy sprawdzali, czy są traktowani zgodnie z konwencjami genewskimi.Dziennikarze brytyjskiego „The Sun” mieli 90 minut na rozmowę z więźniami. Gazeta zmieniła ich imiona, żeby chronić ich przed represjami ze strony Kremla. Według tabloidu mężczyźni nie mieli żadnych widocznych śladów kontuzji, a warunki w obozie były dobre.
Vadim (26 lat, imię zmienione) znajdował się w wyrzutni rakietowej Grad, gdy trzeciego dnia jego konwój wpadł w pułapkę w Charkowie. Rosjanin został ranny. Po jakimś czasie oddał się w ręce ukraińskiego patrolu.
– Teraz mam dwie możliwości, albo będę tu w więzieniu, albo w Rosji, za to, co mówiłem – opowiadał.
Mówił, że on i jego towarzysze na kilka dni przed rosyjską inwazją na Ukrainie musieli oddać telefony i dokumenty tożsamości. Wtedy wiedzieli, że zbliża się „coś wielkiego”.
– Na początku nie zdawaliśmy sobie sprawy, gdzie jesteśmy ani dokąd idziemy, ale drugiego dnia już wiedzieliśmy. Wjechaliśmy na terytorium Ukrainy i widzieliśmy zniszczone ogrodzenie graniczne. Rozkazano nam rozmieścić pojazdy i dano współrzędne do strzału. Nie wiedzieliśmy, do czego strzelamy, ale teraz już wiemy, że strzelaliśmy w wioskę z cywilami – mówił.
Ukraińcy opowiedzieli mu również o okrucieństwach popełnianych przez rosyjskich żołnierzy, w tym o setkach relacji o morderstwach, torturach i gwałtach na dzieciach.
Vadim nie dziwił się. – Bo wiem, jak się sprawy mają w moim kraju. I dlatego, że pozwalali każdemu wstąpić do wojska – mówił o naborze do armii.
Rosyjski jeniec o armii: Nie mamy nic
– Wiele osób uważa nas za drugą armię świata, a my nic nie mamy. Sprzętu, szkolenia. Jeśli powiesz to w Rosji, popełniasz przestępstwo – mówił Vadim. Miał złe zdanie o większości dowódców. – Szakale, traktują nas jak psy – powiedział.
Drugi z jeńców, kapral Iwan (22 lata) mówił, że jego matka bardzo płakała, gdy Ukraińcy pozwolili mu zadzwonić do domu. On także został pojmany w Charkowie, gdy ukraińskie siły ostrzelały wyrzutnię rakiet Grad zamontowaną na ciężarówce. Udało mu się uciec z dwoma towarzyszami.
Twierdził, że jego jednostka nigdy nie była szkolona, jak reagować w przypadku zasadzki. Powiedział, że ćwiczenia w terenie wykonywane są tylko dwa razy w roku. – Wyjeżdżamy na miesiąc, dwa razy w roku i ćwiczymy strzelanie, ale nie ćwiczymy zasadzek – wyjaśniał.
Dodał, że wstąpił do wojska, żeby mieć pieniądze na zakup samochodu i wspólne życie z dziewczyną. Ivan powiedział: „Chciałem zdobyć prawo jazdy i kupić Toyotę Camry. Nigdy nie myślałem, że pójdę na wojnę. Przez większość czasu po prostu odśnieżamy ulice lub serwisujemy maszyny Grad”. Liczy na to, że zostanie uwolniony w ramach wymiany jeńców, żeby mógł spotkać się z matką i dziewczyną. Zapytany o gwałty i morderstwa na cywilach, powiedział: „Jestem w szoku. To po prostu idioci”.
Czytaj też:Wiadomo, co Rosjanie robią z mieszkańcami Mariupola. Wywiezieni 9,6 tys. km do „du** świata”