Hołownia przyznaje, ile do tej pory wydał na kampanię. „Nie ma tu środków Dominiki Kulczyk”

Hołownia przyznaje, ile do tej pory wydał na kampanię. „Nie ma tu środków Dominiki Kulczyk”

Szymon Hołownia
Szymon Hołownia Źródło: Facebook / szymonholowniaoficjalny
„Liczę na finansowanie społecznościowe i wierzę, że to najlepsza i najskuteczniejsza metoda. Jeśli zmiana, której chcemy, ma być autentyczna, sfinansować ją musimy sobie sami” – powiedział Szymon Hołownia w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”. Kandydat na prezydenta przyznał, że do tej pory wydał 200 tys. złotych z własnych środków.

udzielił wywiadu dla „Tygodnika Powszechnego”, w którym był pytany o plany ubiegania się o fotel prezydenta Polski, co ogłosił oficjalnie w niedzielę 8 grudnia na spotkaniu w Gdańsku. „Jest praca do wykonania. Znów nadszedł moment, w którym poczułem, że pora przejść z poziomu obserwowania świata do jego robienia” – powiedział.

„Konstytucja daje prezydentowi sporo narzędzi do pilnowania, by we władzy chodziło o coś więcej niż prostą dominację większości. Mieliśmy już prezydentów hamulcowych, mieliśmy notariuszy. Ja marzę o prezydencie, który zakleszczonym partiom przywróci kreatywność przez to, że je rozdzieli” – stwierdził Szymon Hołownia w wywiadzie. „Nie marzę o polityce jako takiej, o byciu całe życie posłem czy ministrem. Funkcja, o którą chcę się ubiegać, maksymalnie trwa 10 lat” – dodał.

Hołownia stwierdził też, że nadaję się do tego, żeby „zacząć odbudowywać podstawowy warunek suwerenności współczesnego państwa: spójność społeczną. Nie sycić się siłą, lecz budzić w ludziach ich moc. Wspólnie przepracowywać lęki”. „Lubię i umiem to robić” – podkreślił w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”.

„Liczę na crowdfunding”

Kandydat na prezydenta był też pytany przez Michała Okońskiego o finansowanie swojej kampanii, w związku z pojawiającymi się spekulacjami, że to Dominika Kulczyk finansuje jego kampanię. Najbogatsza Polka już na początku grudnia zdementowała informacje o swoim zaangażowaniu w kampanie Hołowni. Teraz do sprawy odniósł się sam kandydat.

Nie ma tu żadnych pieniędzy Dominiki Kulczyk. Ani nikogo z listy najbogatszych Polaków. Liczę na finansowanie społecznościowe i wierzę, że to najlepsza i najskuteczniejsza metoda. Jeśli zmiana, której chcemy, ma być autentyczna, sfinansować ją musimy sobie sami” – podkreślił w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”.

Hołownia przyznał, że do tej pory wydał ponad 200 tysięcy złotych z własnych środków. „Przez ostatnie miesiące naprawdę dużo pracowałem, by zarobić na ten projekt, poza tym kilkanaście osób wsparło mnie darowiznami w wysokości 4900 zł – na tyle pozwala prawo osobom, które nie są ze sobą spokrewnione” – tłumaczył.

Hołownia zapewniał, ze wśród tych osób „nie ma milionerów, polityków, lobbystów” tylko jego „przyjaciele od lat”. Zapowiedział, że o wsparcie kampanii poprosi obywateli.

„Nie wstydzę się prosić, bo wiem, że crowdfunding przywraca ludziom sprawczość. Zabrali nam politykę? Upartyjnili? To my ją sobie odbierzemy. Za 50 zł od głowy. Ktoś zamożniejszy da 33 tysiące, bo taki jest limit dla wpłat na komitet wyborczy, większość da dużo mniej. Ale wierzę, że da. I że będę mógł pójść do kandydatów partyjnych i zapytać, ile potrafiliby zrobić bez przelewu od prezesa?” – podkreślił w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Czytaj też:
Hołownia na prezydenta? Dr Pietrzyk-Zieniewicz: To wybuzowało jak korek od szampana

Opracował:
Źródło: Tygodnik Powszechny