Przez pierwsze sześć miesięcy mijającego roku żyliśmy kampanią prezydencką, a kolejne sześć miesięcy skutkami wyborów. Niby nic się nie zmieniło, bo koalicja rządząca nadal ma tę samą większość, a lokatorem Pałacu Prezydenckiego nadal jest polityk sympatyzujący z największą partią opozycyjną. A jednak zmieniło się tak dużo, że po wyborach prezydenckich nasza scena polityczna została siłą przemodelowana.
Urosła nam radykalna prawica, czyli ugrupowanie Grzegorza Brauna. Konfederacja Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka, która marzyła o zrównaniu się, a nawet przeskoczeniu w sondażach PIS, złapała zadyszkę. Prawo i Sprawiedliwość z tego powodu zostało przepchnięte w kierunku centrum, choć rozpaczliwie pragnęło wrócić na skrzydło twardo prawicowe. Prawie znikły ze świadomości wyborców takie partie umiarkowanego centrum jak PSL i Polska 2050. Koalicja Obywatelska stała się oficjalnie partią, a nie koalicją, co nic nie zmieniło poza tym, że niewiele znaczący liderzy małych ugrupowań współtworzących KO stali się nic nieznaczący. A gwoździem programu była wojna premiera z prezydentem, na każdym polu.
Autostrada do prezydentury
Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
