„No, mój to by się nie zmieścił.” Jest kara dla wykładowcy

„No, mój to by się nie zmieścił.” Jest kara dla wykładowcy

Ziewanie (zdj, ilustracyjne)
Ziewanie (zdj, ilustracyjne) Źródło: Fotolia / naka
Uniwersytet Śląski, po roku obradowania nad zachowaniem swojego pracownika, podjął wreszcie decyzję. Pojawiły się jednak głosy, że kara jest za niska.

Po roku od wypowiedzenia do ziewającej studentki słów: „No, mój to by się nie zmieścił”, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego dowiedział się, jaką władze uczelni wymierzyły mu karę. „Wykładowca otrzymał naganę i zakaz zajmowania funkcji kierowniczych w uczelniach na okres pięciu lat. Każda ze stron ma możliwość wniesienia odwołania od tego orzeczenia” – przekazał „Gazecie Wyborczej” rzecznik uczelni Jacek Szymik-Kozaczko.

Na ostateczne rozstrzygnięcie wykładowcy przyjdzie jednak jeszcze poczekać, bo rzecznik dyscyplinarny odwołał się od decyzji, twierdząc, że kara jest zbyt niska. Razem ze studentkami, które poczuły się urażone zachowaniem naukowca, wnioskuje o pozbawienie wykładowcy prawa do prowadzenia zajęć przez dwa lata. Nie chodzi jedynie o jedną wypowiedź. Mężczyzna mówił też na zajęciach, że „kobieta należy przez swoje nazwisko do ojca lub męża” oraz snuł marzenia o przyjęciu kobiet z Syrii, które będą dla niego gotować, sprzątać dom i z nim sypiać.

Molestowanie werbalne

Dwie studentki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach poinformowały o przypadkach „molestowania werbalnego”, jakich miał się dopuścić jeden z pracujących na tej uczelni wykładowców. Według studentek, „profesor miał nagminnie używać seksistowskiego języka, degradującego studentki (i inne kobiety) do roli przedmiotów”. „Przykładowo, jednym z komentarzy wygłoszonych przez wykładowcę była uwaga do ziewającej w czasie wykładu dziewczyny: "No, mój to by się nie zmieścił" – czytamy w ich relacji”.

„Taka forma przemocy jest nagminna również wśród mężczyzn z wyższym wykształceniem”

W związku z tym, do rektora Uniwersytetu Śląskiego prof. Andrzeja Kowalczyka została skierowana petycja, którą w internecie podpisało do tej pory 690 osób.„ Przypadek wykładowcy z UŚ i wiele innych, nienagłaśnianych przypadków, pokazuje, że taka forma przemocy jest nagminna również wśród mężczyzn z wyższym wykształceniem i zajmujących eksponowane stanowiska w różnych instytucjach i firmach” – czytamy w treści petycji. Kobiety domagają się od władz uczelni „natychmiastowej reakcji w postaci zawieszenia wykładowcy w wykonywanych czynnościach”. „Taki człowiek nie nadaje się do pracy akademickiej ani do pracy z jakimikolwiek kobietami” – tłumaczyły autorki petycji.

Rzecznik dyscyplinarny UŚ wniósł o ukaranie wykładowcy

Kamila Kuryło, założycielka Codziennika Feministycznego poinformowała powołując się na wiadomości od rzecznika prasowego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, że „w ostatnich miesiącach toczyło się postępowanie wyjaśniające, wszczęte przez rektora uczelni, który zareagował na sygnały od studentów zamieszczone w anonimowych ankietach oceny pracy nauczyciela akademickiego”. Ponadto, „przed wszczęciem postępowania wyjaśniającego dyrekcja Instytutu miała przeprowadzić z nauczycielem akademickim rozmowę dotyczącą spraw podnoszonych przez studentów”. Rzecznik uczelni podkreślił, że „obecnie postępowanie wyjaśniające zostało zakończone”, a rzecznik dyscyplinarny UŚ złożył wniosek do uczelnianej komisji dyscyplinarnej o ukaranie karą dyscyplinarną pozbawienia prawa do wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na okres dwóch lat.

Źródło: Gazeta Wyborcza