16-latka została porwana z dworca autobusowego w Ongole, w dystrykcie Prakasam, w indyjskim stanie Andhra Pradesh, gdzie czekała na swojego przyjaciela. Podszedł do niej mężczyzna, który twierdził, że jest znajomym jej przyjaciela i zabrał ją do swojego pokoju. Tam ją uwięził i zgwałcił.
W trakcie kolejnych dni, pięciu znajomych porywacza również zgwałciło 16-latkę. Następnie mężczyzna miał ją odwieźć na dworzec autobusowy w Ongole i zastraszyć, żeby nie zgłaszała sprawy na policje. Według innej wersji dziewczyna sama uciekła. Na dworcu, zdezorientowaną dziewczynę znalazł ochroniarz, który wezwał policję.
Dziewczyna była w szoku, ale opowiedziała funkcjonariuszom co się jej przytrafiło. Policja aresztowała siedmiu podejrzanych. Wśród nich było czterech studentów i trzech nieletnich.
– To haniebna zbrodnia. Podejmiemy kroki odstraszające, żeby takie zdarzenia się nie powtórzyły – powiedziała Mekathoti Sucharitha, minister stanu Andhra Pradesh.
Gwałty wciąż są poważnym problemem w Indiach. W ostatnich latach w tym kraju miały miejsce masowe protesty, które miały zwrócić uwagę władz na ten problem. Doszło także do przypadków linczu na gwałcicielach. 3 czerwca tego roku 39-letni mężczyzna został śmiertelnie pobity przez tłum w Jalandhar za rzekome gwałcenie 11-letniej córki sąsiada.
Czytaj też:
Brutalny atak na obcokrajowca. Polak bił Hindusa kijem po głowieCzytaj też:
Gwałt i morderstwo 8-latki. Wstrząsająca relacja matkiCzytaj też:
Sześciu winnych gwałtów, tortur i mordu na ośmiolatce