Przegrana z Finlandią

Przegrana z Finlandią

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska przegrała w Moskwie z Finlandią 0:3 (20:25, 27:29, 21:25) w meczu grupy F mistrzostw Europy w siatkówce mężczyzn.

Polska: Zagumny (3 pkt), Szymański (11), Grzyb (6), Pliński (7), Winiarski (13), Bąkiewicz (1), Gacek (libero) oraz Kurek, Kadziewicz (5), Świderski (3), Prygiel

Finlandia: Kunnari (12), Heikkinen (11), Esko, Shumov, Sammelvueo (11), Mikko Oivanen (13), Kangasniemi (libero) oraz Sitala

Finowie zostali nazwani przez fachowców największą rewelacją pierwszej fazy turnieju. Prowadzeni przez Włocha Mauro Berrutto pokonali w grupie D Bułgarię i Chorwację. Niewiele brakowało, żeby zwyciężyli mistrzów Europy, Włochów. "Nie stać nas jeszcze na walkę o najwyższe cele na kontynencie, ale postaramy się o sprawienie jakiejś niespodzianki - mówił w Moskwie włoski szkoleniowiec. - Dla nas każdy mecz jest jak strona fascynującej książki, którą się zaczęło czytać i nie można się od lektury oderwać".

Siatkarze fińscy występują w silnych ligach europejskich. Gra Tuomasa Sammelvueo tak spodobała się szefom Dynama Jantar Kaliningrad, że zaproponowali mu przedłużenie kontraktu na kolejny sezon. Podobnie było z Janne Heikkinenem w PGE Skrze Bełchatów. Środkowy reprezentacji Finlandii na dobre już się zadomowił w zespole mistrza i zdobywcy Pucharu Polski. W porównaniu z meczami z pierwszej fazy trener Raul Lozano dokonał w wyjściowej szóstce dwóch zmian - Łukasza Kadziewicza zastąpił Wojciech Grzyb, a Sebastiana Świderskiego - Michał Bąkiewicz. "Rozmawiałem na ten temat z trenerem Lozano - mówił po spotkaniu Sebastian Świderski. -  Powiedział mi, że wstawiając Michała Bąkiewicza chce wzmocnić przyjęcie i obronę. Zgodziłem się z taką argumentacją".

Polacy w pierwszym secie objęli prowadzenie 2:0, ale rywale szybko wyrównali i jasno dali do zrozumienia, że łatwo nie będzie. Kilka razy po ich serwisach polscy przyjmujący mieli problemy z odbiorem. W dodatku atak był po raz kolejny słabą stroną wicemistrzów świata. Przy stanie 18:22 trener Raul Lozano wprowadził do gry Bartosza Kurka w miejsce Grzegorza Szymańskiego. Jednak losów tego seta jego zespół nie był w stanie odwrócić.

Druga partia rozpoczyna się, podobnie jak pierwsza, od prowadzenia Polski 2:0. Dwupunktowa przewaga utrzymywała się do stanu 5:3. Następnie po serii błędów wicemistrzów świata rywale objęli prowadzenie 8:6. Blok fiński był chwilami dla nich murem nie do pokonania. Polacy nie poddawali się, doprowadzili do wyrównania i na drugą przerwę techniczną schodzili prowadząc 16:15. Po wznowieniu gry Polska zdobyła cztery punkty m.in. po dwóch efektownych blokach i wydawało się, że przewagę utrzyma do końca. Szybko jednak roztrwoniła cały zapas, podobnie jak nie potrafiła utrzymać prowadzenia 22:20. Finowie mieli piłkę setową przy stanie 24:23. Po dobrym odbiorze Bartosza Kurka, Kadziewicz skończył szybką akcję Polaków. Następnie ten zawodnik mocno zaserwował i rywale nie przeprowadzili ataku. Za chwilę jednak środkowy zepsuł zagrywkę. W nerwowej końcówce więcej zimnej krwi i precyzji zachowali Finowie zwyciężając 29:27.

Przegrany set najwyraźniej odebrał chęć do gry wicemistrzom świata. Szybko stracili sześć punktów zdobywając zaledwie jeden. Polscy siatkarze sprawiali wrażenie boksera, który zapędzony do narożnika marzy tylko o jednym - żaby dotrwać na stojących nogach do gongu. Przerwę, przy prowadzeniu Finów 8:4, przyjęli z wyraźnym westchnieniem ulgi. Walczyć trzeba było jednak dalej, a Polakom zaczęło brakować wszystkiego, głównie woli walki. Przy stanie 15:9 w pustawej hali kompleksu "Olimpijski" któryś z polskich kibiców krzyknął: "obudźcie się, grajcie do końca." Słowa te podziałały jakby mobilizująco na Polaków. Zmniejszyli rozmiary strat do trzech punktów, ale odwrócić losów seta i meczu nie byli w stanie.

Radość Finów była ogromna. "Mam wyrównany zespół, kilku zawodników zdobywa więcej niż dziesięć punktów - cieszył się Mauro Berruto. - Dalej będziemy czytać pasjonującą lekturę pod tytułem mecze siatkarzy Finlandii."

Co się stało z polskim zespołem?
Przegrana z Finlandią 0:3 była trzecią porażką polskich siatkarzy w rozgrywanych w Moskwie oraz Sankt Petersburgu mistrzostwach Europy i pozbawiła ich szans na zdobycie medalu.

"Całą odpowiedzialność biorę na siebie, za przygotowania, za skompletowanie takiego składu, za grę zespołu - powiedział trener Polski Raul Lozano. - Pozostaje smutek i uczucie wielkiego niedosytu. Fragmentami gra z Finlandią była dobra. Nie kończyliśmy ataków, brakowało pewności siebie w decydujących akcjach".

Trener Polski podkreślił, że "gdybyśmy atakowali dobrze, to rywal miałby problemy z obroną i nie wyprowadzałby udanych kontr". Polski zespół za nieskończone akcje był już krytykowany w poprzednich spotkaniach.

"Co się stało z naszym atakiem? - zastanawiał się Raul Lozano. - Najłatwiej byłoby powiedzieć, że został zgubiony gdzieś po drodze z Paryża do Moskwy. W turnieju w stolicy Francji ten element był dobry. W dwóch meczach mieliśmy wysoką skuteczność. W mistrzostwach Europy tego zabrakło. Nie wiem dlaczego. Jestem chyba jedynym trenerem wicemistrzów świata, któremu nie wyszły mistrzostwa kontynentu".

Na pytanie dlaczego nie pozwolił grać w meczu z Finlandią dłużej Robertowi Pryglowi, Raul Lozano odpowiedział: "Nie chcę i nie lubię wystawiać indywidualnych cenzurek. Robert Prygiel miał wcześniej niską skuteczność, dlatego też wpuszczałem go na parkiet tylko na zagrywkę".

Wielu fachowców podkreślało, że w wykańczaniu decydujących akcji polskim siatkarzom brakowało pewności siebie. Dlaczego tak się stało? "To jest problem złożony - mówi Raul Lozano. - Gdy nie wyszło raz, drugi czy trzeci to zawodnik zaczyna mieć obawy. Dzieje się z nim tak jak z tenisistą, który popełnia seryjne podwójne błędy serwisowe. Potem już zaczyna wprowadzać piłkę do gry ostrożnie. Na pewno problem nie leży w przygotowaniach. Wykonaliśmy tyle samo pracy co przed mistrzostwami świata tylko w krótszym okresie".

Polscy siatkarze stracili szanse na zajęcie co najmniej drugiego miejsca w mistrzostwach Europy i tym samym na awans do Pucharu Świata - pierwszej kwalifikacji olimpijskiej, która odbędzie się w drugiej połowie listopada w Japonii. Mogą otrzymać jeszcze "dziką kartę" od Międzynarodowej Federacji Siatkówki, ale nieoficjalnie wiadomo, że została ona obiecana Bułgarii. Chyba że brązowi medaliści mistrzostw świata awansują do finału europejskiego czempionatu. Wówczas ten dokument nie będzie im potrzebny. Na razie Bułgarzy grają fatalnie w Moskwie i w dosłownie w ostatniej chwili przeszli do drugiej fazy.

Reprezentacji polskich siatkarzy w pozostałych meczach - z Bułgarią i Włochami - pozostaje walczyć o jak najlepsze wyniki. Kolejność od piątego do dwunastego miejsca zostanie ustalona na podstawie dorobku w grupach E i F. Po dwa najlepsze teamy z każdej zakwalifikują do półfinałów.

W trzech ostatnich mistrzostwach Europy Polska zajmowała piąte miejsce - w Ostrawie (2001), Berlinie (2003) oraz w Rzymie (2005). W dwóch pierwszych czempionatach zespół prowadził Waldemar Wspaniały.

pap, em