Wirtualny pochówek

Wirtualny pochówek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nagrobek na tym samym cmentarzu co Maria Callas czy John Lennon - taki pochówek można wykupić już za kilka złotych plus VAT na wirtualnym cmentarzu. Za dodatkową opłatą w internecie zapłonie wirtualny znicz, stanie bukiet wirtualnych kwiatów lub kamień pamięci. Można też zamówić "pocztę zza grobu".

"Są pewne rzeczywistości, których nie da się przenieść do świata wirtualnego" - ocenia to zjawisko rektor warszawskiego kościoła im. św Anny ks. Bogdan Bartołd.

Tzw. serwisów funeralnych jest w polskim internecie kilka: www.zaduszki.com, www.nekropolia.pl czy www.wirtualnycmentarz.pl. Cmentarze w internecie przede wszystkim oferują możliwość założenia wirtualnego nagrobka, czyli wpisu o osobie zmarłej, zamieszczenia jej zdjęć, a nawet filmu lub pliku dźwiękowego z głosem nagranym za życia osoby pochowanej. Na niektórych wirtualnych nekropoliach za odpowiednią opłatą można zarezerwować dla siebie całą "alejkę", a nawet wykupić reklamę.

Cennik usług jest zróżnicowany. Na niektórych wirtualnych cmentarzach założenie nagrobka jest bezpłatne, gdzie indziej zapłacimy kilka złotych plus VAT. Chyba, że okażemy się indywidualistami i zdecydujemy na opcję: grób VIP - projektowany na "specjalne życzenie". Na www.wirtualnycmentarz.pl taka usługa kosztuje minimum 300 zł plus VAT. Na tej samej internetowej nekropolii z opłat za "pochówek" zwolnieni są polegli we wrześniu 1939 r., a także darczyńcy, którzy przekażą na rzecz cmentarza darowiznę - nie mniejszą jednak niż 500 zł.

W wielu tego rodzaju serwisach możemy też zamówić tzw. pocztę zza grobu, czyli pośmiertny list z informacjami, których nie chcieliśmy z jakichś powodów ujawnić za życia.

"Jeśli ktoś chce coś takiego zrobić, zakłada sobie u nas konto, zapisuje pocztę i upoważnia dwie osoby do jej uruchomienia oraz podaje nam ich dane. W przypadku śmierci zakładającego pocztę, jedna z dwóch upoważnionych osób się z nami kontaktuje, a my po zweryfikowaniu tej informacji rozsyłamy zdeponowany uprzednio list" - wyjaśnił administrator www.wirtualnycmentarz.pl Dariusz Pałęcki.

Pałęcki podkreśla, że pochówek na wirtualnym cmentarzu może być np. sposobem na zgromadzenie wielu pokoleń danej rodziny, których groby w rzeczywistości rozsiane są w różnych miejscach. "Są ludzie, którzy zakładają grobowce rodzinne, w których gromadzą dane przodków nawet do kilku wieków wstecz. Dzięki temu rodzina jest razem bez względu na to, gdzie jest pochowana realnie" - powiedział.

Wirtualny cmentarz niesie jednak ze sobą ryzyko - można na nim bowiem zostać pogrzebanym za życia. Jak powiedział Pałęcki, do niedawna średnio raz w tygodniu próbowano tu pochować niektórych nielubianych polityków, dość często chodziło także o nauczycielki, które postawiły komuś dwójkę, lub wpisały naganę.

Pałęcki przyznał, że administracja cmentarza nie jest w stanie zweryfikować prawdziwości wszystkich wpisów. "Jeżeli ktoś wpisze osobę z Suwałk czy Rzeszowa my nie kontaktujemy się z tymi wszystkimi osobami przyjmując, że robi się to w dobrej wierze, a nie że robi się komuś złośliwość" - dodał. Dlatego serwis jest monitorowany przez 24 godziny na dobę i w razie jakichkolwiek zastrzeżeń wpisy są usuwane. Część tego rodzaju serwisów wymaga też pisemnego potwierdzenia faktu zgonu osoby, której dane trafiają na wirtualny cmentarz.

www.wirtualnycmentarz.pl funkcjonuje od blisko roku i w tym czasie zgromadził ok. 2800 wpisów lub - jak kto woli - wirtualnych pochówków. Jednak jak przyznaje administrator 1100 z nich to wpisy dotyczące osób publicznych, których dokonał sam założyciel strony.

Wśród pozostałych ok. 1700 wpisów ok. 500 stanowią pochówki zwierząt. Do tej części cmentarza prowadzi oddzielna, mniejsza brama, a wydzielone alejki mają tam m.in. gady, gryzonie, konie, koty, a nawet małpy.

"Ostatnio mieliśmy bociana, którym od wiosny opiekowały się dzieci w jednej ze szkół. Bocian jednak zdechł, gdzieś go tam zakopano, ale ponieważ był ulubieńcem całej szkoły, dzieci postanowiły pochować go także w internecie" - powiedział Pałęcki.

Według niego wirtualnego cmentarza nie można określić mianem dochodowego biznesu. "To jest hobby. Może kiedyś, gdy - jak planuję docelowo - wpis będzie kosztował 50 euro" - powiedział.

"Ja wychodzę z założenia, że wirtualne pochówki przetrwają tak długo jak internet funkcjonuje. To przetrwa i kamień, i żelazo, a że idzie era pełnej informatyzacji, to te rzeczy pozostaną na zawsze" - uważa administrator wirtualnego cmentarza.

Z kolei ks. Bartołd ocenia wirtualne cmentarze bardzo negatywnie. "Nie wiem czemu mają służyć tego rodzaju zjawiska. Nie zwykłem się modlić przed komputerem" - powiedział duchowny. Według niego te inicjatywy "z daleka bardzo pachną komercją".

"W ogóle panuje przerost formy nad treścią. Zresztą nie tylko w świecie wirtualnym, ale i w rzeczywistości - te fikuśne znicze, grające jakieś melodyjki - zatraciliśmy chyba możliwość duchowego wejścia w rzeczywistość Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Zamiast modlitwy preferujemy rzeczy zewnętrzne. Myślę, że to jest niestety obraz współczesnego człowieka, który chyba bardziej chce mieć, niż być" - powiedział ks. Bartołd.

"A ja sądzę, że skromna świeca ma czasem większe znaczenie niż cała plejada zapalonych pochodni" - dodał.

Internetowe nekropolie cały czas są ulepszane. Na jednej z nich trwają właśnie prace nad możliwością zmiany pór roku i pogody. Wówczas jednak koniecznością stanie się zatrudnienie profesjonalnej firmy, która uprzątnie wirtualne liście z wirtualnych nagrobków...

ab, pap