Beata Klimek zaginęła już ponad trzy miesiące temu. 7 października kobieta wyszła ze swojego domu w miejscowości Poradz, aby odprowadzić dzieci na szkolny autobus. Na przystanku rozmawiała z sąsiadką. Od tego momentu ślad po 47-latce się urywa. Mimo wysiłków służb, na razie nie udało się ustalić, co stało się z kobietą, a w sprawie pojawia się mnóstwo znaków zapytania.
Detektyw i rodzina ponownie o zaginięciu Beaty Klimek. „Świadek widział go w innym miejscu”
Mąż kobiety, który aktualnie układa sobie życie z nową partnerką, był w konflikcie z żoną, a mimo tego niedługo przed zaginięciem, wprowadził się do niej ponownie. Jego nowa partnerka była w przeszłości zamieszana w tuszowanie morderstwa swojego poprzedniego męża. Mąż Beaty Klimek zapewnia, że nie miał związku z zaginięciem żony. Służby wielokrotnie przeszukiwały posesję i nie postawiły mu żadnych zarzutów.
O dziwnym zachowaniu swojego wujka w rozmowie z Uwagą!TVN opowiedziała siostrzenica zaginionej. – On twierdzi, że widział, jak Beata wychodzi z dziećmi, a chwilę później sam wyjechał. Zjawił się u osoby, którą zapytał o kamienie polne. Nie było go godzinę. Coś w tym jest niespójnego – uważa Olga Klimek. – Wysiadł i pytał czyje to kamienie. Jechał z lasu. Ale później się po kamienie już się nie zgłosił – reporter TVN usłyszał od ich właścicieli.
O opowieści męża zaginionej mówił też detektyw Arkadiusz Andała. – Jego relacja była bardzo wylewna, nie szczędził szczegółów – przyznał. – Godziny od momentu jej zaginięcia do popołudnia, kiedy dopiero się dowiedział o jej zaginięciu, były według jego relacji bardzo wypełnione, de facto miał alibi. W moim odczuciu był przygotowany do zagrania roli kogoś, kto chętnie opowie, to, co chce opowiedzieć. Ale moim zdaniem nie mówił prawdy – ocenia detektyw. – Zrelacjonował, że jechał na Łobez. Jednak nie jest to prawdą, ponieważ jest świadek, który widział go w innym miejscu. Wracał inną drogą, od strony wiatraków – kontynuował detektyw.
Zaginięcie Beaty Klimek. „Myślę, że zbliżamy się do końca”
Reporterzy Uwagi!TVN usłyszeli od świadka, że „jechał od wiatraków”. – Strasznie opuścił głowę, jakby chciał się ukryć – stwierdził świadek.
Biegły sądowy i szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP Maciej Rokus ocenia, że „brakuje godziny, której pan Jan nie jest w stanie dokładnie wytłumaczyć”.
– Gdzie dokładnie jeździł, co się w tym czasie działo – wskazuje. – Myślę, że zbliżamy się do końca, do celu, jestem o tym przekonany. Zawsze gdzieś ktoś popełni jakiś błąd – dodaje Maciej Rokus.
Czytaj też:
Rodzina Beaty Klimek oburzona sugestiami jej męża. Poszło o duże pieniądzeCzytaj też:
Policjant o zaginionej Beacie Klimek. „Mówi się, że komuś zależało na zatuszowaniu tego zniknięcia”