Mieszkankę Podkarpacia przyjęto na tak zwanym „ostrym dyżurze” jasielskiego szpitala. Trafiła do placówki medycznej w nocy z 1 na 2 maja. Przy badaniu szybko stwierdzono, że ma guza w jamie brzusznej. Lokalny serwis nowiny24.pl skontaktował się z kierownikiem oddziału położniczo-ginekologicznego, który przyznał, że „wielkość guza zaskoczyła” lekarzy. – Tak duże guzy to rzadkość – zaznaczył lek. Sławomir Szpak.
Pilnie podjęto decyzję o zoperowaniu starszej kobiety. To dlatego, że 60-latka mogła „nie przeżyć weekendu”. Operował nie tylko lek. Szpak, ale także lek. dyżurny Radosław Łupkowski. Towarzyszyli im anestezjolodzy, pielęgniarki, a także pozostały personel obecny wówczas na bloku operacyjnym.
Jasło. Lekarze usunęli guza. 60-latka "nie była badana przez ginekologa ok. 10 lat"
Początkowo specjaliści podejrzewali guza przydatków. Okazało się jednak, że narośl znajduje się na miednicy i naciska na sąsiednie narządy jamy brzusznej. – Pozrastał się z nimi – tłumaczy szef oddziału. Jedno jest pewne – wyzwanie, jakie los postawił przed lekarzami było bardzo trudne. Operacja trwała około trzech godzin, ale miała szczęśliwe zakończenie. – Guz został w całości usunięty, ważył aż 14 kilogramów – ujawnił rozmówca serwisu nowiny24.pl.
Kierownik oddziału odpowiedział też na pytanie, dlaczego 60-latka nie zgłaszała się do lekarza, by wcześniej wdrożyć leczenie. W końcu operacja odbyła się w ostatniej chwili. Być może w ostatnich miesiącach życie kobiety byłoby łatwiejsze – guz wpływał negatywnie na jej codzienność, utrudniał poruszanie się. – To nie wyglądało na otyłość, choć prawdopodobnie tej pani wydawało się, że po prostu przytyła. Może bała się zagrożenia, wypierała z siebie myśli o poważnej chorobie? Nie była badana przez ginekologa przez około 10 lat – poinformował.
Mieszkanka Podkarpacia pozostanie szpitalu. Badania odpowiedzą na pytanie, jaki był to rodzaj guza
Mieszkanka Podkarpacia zostanie jeszcze przez jakiś czas na terenie placówki med. Guz zostanie poddany badaniu histopatologicznemu. Lek. Szpak wskazuje, że może to być guz zapalny, tzw. „potworniak”, ale istnieje też szansa, że to nowotwór złośliwy.
Ta historia pokazuje, że warto regularnie badać się, by lekarze mogli znacznie szybciej wdrożyć leczenie u osoby chorej.
facebookCzytaj też:
W policji ogłoszono kwarantannę. Doszło do zakażenia NoVCzytaj też:
„Żywy lek”, który już zmienił medycynę. Hematolog: Świat czeka na przełom