Trzeba słuchać mieszkańców
Artykuł sponsorowany

Trzeba słuchać mieszkańców

Rafał Kobos, kandydat na prezydenta Zabrza
Rafał Kobos, kandydat na prezydenta Zabrza Źródło: Materiały prasowe
„Praca dla mieszkańców powinna być oczywistością, ale w ostatnim roku jakby o tym zapomniano. Najwyższą władzą w mieście są jego mieszkańcy – trzeba ich słuchać” – mówi Rafał Kobos, kandydat na prezydenta Zabrza.

Panie Rafale, czy będzie Pan kandydował na urząd Prezydenta Zabrza?

To oczywiście nie jest wyłącznie moja decyzja, lecz całego środowiska skupionego wokół pani Małgorzaty Mańki-Szulik, która była prezydentem miasta od 2006 do 2023 roku. Zastanawialiśmy się, czy powinniśmy wystawić kandydata i kto powinien nim być. Uznaliśmy, że Zabrze dziś potrzebuje osoby z dużym doświadczeniem samorządowym, gotowej kontynuować politykę prowadzoną w mieście przez blisko dwie dekady. Zmiana, którą obserwowaliśmy w ostatnim roku – niestety bardzo nieudana – pokazała wyraźnie, że trzeba wrócić do sprawdzonych rozwiązań.

Jeśli wygra Pan wybory, czy zamierza Pan kontynuować politykę pani prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik?

Zdecydowanie uważam, że lepsza jest ewolucja niż rewolucja. Oczywiście pewne korekty są potrzebne, są też kwestie, które widzę inaczej, ale w kluczowych obszarach mamy zbieżne priorytety. Dalszy rozwój stref ekonomicznych, uzbrajanie terenów pod inwestycje – również mieszkaniowe, czyli budowa dróg i sieci miejskich – rozwój turystyki industrialnej, wsparcie dla sportu i kultury, przywrócenie należnej rangi zabrzańskiej edukacji, troska o osoby wymagające wsparcia, wspieranie szkolnictw wyższego, ośrodków naukowych i startupów – to wszystko pozostaje aktualne.

„Dzięki intensywnemu rozwojowi, dochody z podatku od nieruchomości w Zabrzu wzrosły z około 50 mln zł rocznie do prawie 150 mln zł w roku ubiegłym”

Mówi się, że sytuacja finansowa Zabrza nie pozwala na odważne projekty i trzeba przede wszystkim oszczędzać.

Bezmyślna redukcja wszelkich wydatków to droga donikąd. Wszystkie samorządy w Polsce mierzą się dziś z trudnościami – tzw. Polski Ład znacząco ograniczył wpływy z podatków. Skoro Polacy zapłacili mniej, samorządy również mają mniej środków. W takiej sytuacji są dwie drogi: mniej wydawać lub więcej zarabiać. Ja zdecydowanie wybieram tę drugą. Dzięki intensywnemu rozwojowi, dochody z podatku od nieruchomości w Zabrzu wzrosły z około 50 mln zł rocznie do prawie 150 mln zł w roku ubiegłym. Nasza polityka uzbrajania terenów i przyciągania inwestorów przynosi wymierne efekty – i tej drogi nie wolno porzucać. Kluczowe jest również pozyskiwanie środków zewnętrznych, zwłaszcza unijnych. Zabrze przez lata było w czołówce miast skutecznie sięgających po te fundusze – musimy do tego wrócić.

W minionym roku słyszeliśmy głównie o oszczędnościach, tymczasem deficyt budżetowy wyniósł prawie 230 mln zł – o 100 mln więcej niż rok wcześniej! Gdzie więc te oszczędności? To raczej element narracji usprawiedliwiającej brak działań niż realny plan naprawczy. Wystarczy spojrzeć na dochody majątkowe – w 2023 roku wyniosły prawie 240 mln zł, a w ubiegłym zaledwie nieco ponad 70 mln! To całkowite załamanie. Obawiam się, że w tym roku będzie jeszcze gorzej. Dochody majątkowe to efekt bieżącej pracy – ich poziom mówi sam za siebie. Inaczej jest z dochodami z podatków – ich wzrost odzwierciedla wcześniejsze decyzje. W 2023 roku wpływy z udziału w podatkach wyniosły 262 mln zł, a w 2024 już 326 mln. To ogromna dynamika, która pokazuje, jak bardzo miasto się rozwijało. Niestety, skutki błędów obecnych władz odczujemy w kolejnych latach.

Pańskim hasłem wyborczym będzie: „Zabrze to mieszkańcy”.

Praca dla mieszkańców powinna być oczywistością, ale w ostatnim roku jakby o tym zapomniano. Najwyższą władzą w mieście są jego mieszkańcy – trzeba ich słuchać. Mam troje dzieci, każde z nich funkcjonuje w innym środowisku – dobrze wiem, jakie są potrzeby młodych. Moi rodzice i teściowie od lat związani są z Zabrzem – sprawy seniorów są mi bliskie i dobrze je rozumiem. Od lat spotykam się z mieszkańcami w różnych środowiskach i doskonale znam problemy naszego miasta.

Co uważa Pan za swoje priorytety?

Przede wszystkim inwestycje – to one realnie zmieniają jakość życia. Planowano m.in. budowę ścieżki rowerowej wzdłuż Bytomki, przedłużenie ulicy Hagera, budowę ulicy Nowo-Goduli. Te projekty zostały zaniechane, mimo że miały już przygotowaną dokumentację i zapewnione finansowanie. To niedopuszczalne – trzeba niezwłocznie do nich wrócić.

„W minionym roku słyszeliśmy głównie o oszczędnościach, tymczasem deficyt budżetowy wyniósł prawie 230 mln zł – o 100 mln więcej niż rok wcześniej! Gdzie więc te oszczędności?”

Jest Pan znany w wielu środowiskach, ale nie należy Pan do najbardziej rozpoznawalnych osób w mieście. Dlaczego to właśnie Pana wybrano?

Od początku byłem związany z „Skutecznymi”. Pracowałem w urzędzie, byłem bliskim współpracownikiem pani prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik, uczestniczyłem w kluczowych projektach, takich jak rozwój strefy ekonomicznej. Z wykształcenia jestem inżynierem, mam wiedzę i kompetencje. Zabrze to moje miasto – tu się wychowałem, tu mieszka moja żona (pochodząca z Zaborza) i nasze dzieci. Nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej. To miasto ma ogromny potencjał i warto go wykorzystać. Myślę, że właśnie to przeważyło.

Od roku nie pracuje Pan już w urzędzie.

Tak, podobnie jak wielu innych wartościowych pracowników. Niestety, wiele świetnych osób odeszło, widząc, co się dzieje. Odbudowa urzędu będzie jednym z kluczowych zadań nowego prezydenta. Obecnie pracuję w firmie prywatnej, zajmuję się inwestycjami. Większość moich dawnych koleżanek i kolegów bez problemu znalazła nowe zatrudnienie – to dowód ich wysokich kwalifikacji. Szkoda tylko, że dziś już nie pracują dla miasta.

Materiał sfinansowany ze środków KWW SDZ i Małgorzata Mańka-Szulik.