Grabarze lewicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Skłóconych postkomunistów czeka kolejne „małżeństwo z rozsądku”.
Kiedy do opinii publicznej zaczęły przeciekać informacje o kosztujących ponad 100 tys. zegarkach Aleksandra Kwaśniewskiego, jego wcześniejsze zapewnienia o „wrażliwości społecznej" i „rozumieniu problemów ludzi niezamożnych” zaczęły wyglądać jak część kabaretowego skeczu. Lider partii lewicowej nie musi być biedny jak mysz kościelna, ale ostentacyjny luksus sprawia, że jego przesłanie traci na wiarygodności. No bo jak może zdobywać głosy osób ubogich partia (a do takich w zamyśle chciała dotrzeć lewica), której szef nosi na rękach gadżety kosztujące tyle, co kawalerka w średniej wielkości mieście w Polsce?

Jeżeli LiD miał jakieś szanse podnieść się po wybrykach Aleksandra Kwaśniewskiego, to ostatecznie pogrzebał je Józef Oleksy w swojej słynnej, ostro zakrapianej i szokująco szczerej rozmowie z Aleksandrem Gudzowatym. Potwierdził w niej wszystko to, co od dawna twierdzili o członkach postkomunistycznej lewicy jej przeciwnicy polityczni. Ostateczny cios tej formacji zadał Donald Tusk przenosząc Platformę Obywatelską do centrum sceny politycznej i zabierając LiD umiarkowany, wielkomiejski, inteligencki elektorat.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że te 4 proc. poparcia, które w sondażach otrzymuje LiD to tzw. twardy elektorat lewicy, składający się głównie z beneficjentów poprzedniego ustroju, o których głosy przyjdzie LiD-owi walczyć z nową partią Leszka Millera. A ponieważ głosów tych nie wystarczy, by do Sejmu weszły dwa ugrupowania, skłóconych postkomunistów czeka kolejne małżeństwo z rozsądku.