Słaby remis ze Słowenią

Słaby remis ze Słowenią

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. AF PAP Źródło: PAP
Polska zremisowała ze Słowenią 1:1 (1:1) w rozegranym we Wrocławiu meczu grupy 3. eliminacji piłkarskich mistrzostw świata.
Bramki: Polska - Michał Żewłakow (17-karny); Słowenia - Zlatko Dedić (35). Żółte kartki: Jacek Kowalczyk, Marek Saganowski (Polska); Zlatko Dedić, Robert Koren, Andrej Komac, Misko Brecko (Słowenia). Sędziował: Kristinn Jakobsson (Islandia). Widzów: 8400.

Składy drużyn
Polska: Łukasz Fabiański - Marcin Wasilewski, Bartosz Bosacki (51. Mariusz Jop), Michał Żewłakow, Marcin Kowalczyk - Jakub Błaszczykowski, Rafał Murawski (46. Tomasz Bandrowski), Mariusz Lewandowski, Roger Guerreiro (73. Marek Saganowski), Jacek Krzynówek - Łukasz Piszczek.

Słowenia: Samir Handanović - Misko Brecko, Marko Suler, Bostjan Cesar, Branko Ilić - Mirnes Sisić, Andrej Komac (86. Anton Zlogar), Robert Koren, Andraz Kirm (71. Walter Birsa) - Zlatko Dedić (90+1. Darijan Matić), Milivoje Novaković.

W upale i przy pełnych trybunach kameralnego stadionu Śląska we Wrocławiu piłkarze reprezentacji Polski po słabym występie zremisowali ze Słowenią 1:1 pierwszy mecz eliminacyjny mistrzostw do świata 2010.

Wybrańcy Leo Beenhakkera bardzo dobrze rozpoczęli. W pierwszych dwóch minutach Łukasz Piszczek dwukrotnie zagrażał bramce gości. Najpierw indywidualną akcją próbował minąć trzech obrońców gości, potem po dośrodkowaniu Jakuba Błaszczykowskiego starał się trafić do bramki strzałem głową. Obie próby okazały się jednak nieudane, a potem do piłki już prawie nie dochodził.

Dzięki dobrej grze Polaków pressingiem w środkowej części boiska Słoweńcy gubili się i już po siedmiu minutach w statystykach widniały trzy rzuty rożne dla "biało-czerwonych". Jedenastka Beenhakkera nie zwalniała tempa i konsekwentnie parła do przodu. W efekcie w 17. minucie po faulu w polu karnym na Jacku Krzynówku sędzia wskazał na "jedenastkę", którą pewnie wykorzystał Michał Żewłakow.

Potem było już coraz gorzej. Polacy cofnęli się, a obrońcy nie radzili sobie z coraz lepiej grającymi napastnikami Słowenii. Kilka dobrych interwencji Fabiańskiego uchroniło Polaków przed wyrównującą bramką. Dobrą okazję do podwyższenia rezultatu mieli również podopieczni holenderskiego szkoleniowca. W 31. minucie groźną akcję przeprowadzili Rafał Murawski, Piszczek i Błaszczykowski. Zawodnik Borussii Dortmund trafił jednak w słupek, a dobitka Krzynówka została zablokowana przez obrońców gości.

Cztery minuty później do piłki doszedł Milivoje Novakovic, podał do Zlatko Dedica, który wykorzystał błąd Bartosza Bosackiego i doprowadził do wyrównania.

Po przerwie nadal grę dyktowali goście. Już w pierwszej minucie po błędzie polskiej defensywy i bramkarza Arsenalu Londyn podopieczni Matjaza Keka mogli wyjść na prowadzenie, ale z linii pola bramkowego piłkę wybił Marcin Wasilewski.

W 55. minucie zebrani na stadionie kibice zaczęli skandować: "Ebi Smolarek", ale Holender pozostał głuchy na ich wołanie i w 73. minucie na miejsce Rogera Guerreiro wprowadził Marka Saganowskiego.

Napastnik AaB Aalborg nie zdołał jednak zmienić obrazu gry "biało- czerwonych". Akcje zarówno gospodarzy, jak i gości były nieskładne i rzadko dochodziło do sytuacji podbramkowych. Jedynie Błaszczykowski próbował dośrodkowywać, walczyć i strzelać, ale nie znajdował wsparcia u kolegów.

Dwie minuty przed końcem na minimalnym spalonym został złapany Saganowski, a już w doliczonym czasie gry z rzutu wolnego Krzynówek trafił w mur.

Żegnani gwizdami piłkarze z opuszczonymi głowami schodzili do szatni.

Kolejny mecz eliminacyjny mistrzostw świata 2010 Polacy rozegrają w środę na wyjeździe z San Marino.

Listkiewicz: powinniśmy być zadowoleni z wyniku
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz uważa, że reprezentacja Leo Beenhakkera powinna być zadowolona z remisu w meczu eliminacji mistrzostw świata ze Słowenią.

"Słoweńcy grali trochę lepiej niż my, mądrzej, bardziej zorganizowanie. Myślę, że w sumie powinniśmy być zadowoleni z remisu. Cóż, jak mówił niezapomniany trener Górski: Jak się nie da wygrać, to trzeba zremisować" - powiedział prezes PZPN Michał Listkiewicz.

"Po naszym zespole widać, że wielu zawodników nie gra w swoich klubach. Tradycyjnie mieliśmy problemy na bokach obrony. Moim zdaniem zdecydowanie najlepiej zagrał Kuba Błaszczykowski" - ocenił prezes PZPN. "Teraz czeka nas mecz z San Marino, który trzeba wygrać i mieć cztery punkty. To nie będzie jednak spacerek. Później jest miesiąc przerwy, który trzeba dobrze wykorzystać przygotowując się do kolejnych meczów" - dodał Listkiewicz.

Beenhakker: szkoda punktów, ale gramy dalej
esteśmy bardzo zawiedzeni dzisiejszym wynikiem. Straciliśmy bardzo cenne punkty, ale nie uważam, żeby stała się tragedia. Musimy grać dalej i przygotowywać się do kolejnych spotkań - oznajmił selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Leo Beenhakker po meczu eliminacji mistrzostw świata Polska - Słowenia, zakończonym remisem 1:1.

Zdaniem trenera można być zadowolonym tylko z pierwszych 30 minut gry, ponieważ to właśnie wtedy Polacy mieli pełną kontrolę nad przebiegiem meczu. "Trzymaliśmy ich w środku pola i realizowaliśmy założenia" - powiedział szkoleniowiec.

Beenhakker podkreślił, że m.in z powodu kontuzji Bartosza Bosackiego nie mógł w pełni wykonać ułożonego w przerwie planu gry. "Pomysł był taki, żeby wzmocnić przód, by to właśnie w ataku było więcej gry. Wymieniliśmy Rafała Murawskiego, bo był już bardzo zmęczony, ale po trzech minutach zespół stracił Bosackiego, a ja jedna zmianę" - tłumaczył trener.

Selekcjoner zaznaczył, że styl gry Słowenii go nie zaskoczył. "Robili to co powinni, a my widzieliśmy ich ostatnie mecze i wiedzieliśmy na co ich stać. Mają wielu zawodników, którzy grają w zagranicznych ligach i można się po nich spodziewać dobrej gry" - dodał Beenhakker.

Pytany przez dziennikarzy, czy wystawienie tylko jednego napastnika, w sytuacji, gdy Słoweńcy grali dwoma, nie było zbyt asekuracyjne, selekcjoner odpowiedział, że pierwotny plan meczu zakładał grę z Pawłem Brożkiem w roli wysuniętego zawodnika.

"Kontuzja Pawła spowodowała, że mieliśmy wybór tylko między Piszczkiem, o którym wiem, że może grać dobrze na tej pozycji i Robertem Lewandowskim, który robi postępy, ale mógłby nie wytrzymać presji tego spotkania. Niestety tak właśnie musiało to wyglądać" - przyznał Beenhakker.

pap, em