Siostry Radwańskie żyją w ciągłym biegu

Siostry Radwańskie żyją w ciągłym biegu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Chociaż trwają tenisowe wakacje, to siostry Agnieszka i Urszula Radwańskie nie narzekają na nadmiar wolnego czasu. Podczas pobytu w Krakowie trenują, uczą się i zdają egzaminy na uczelni, a starsza z nich Agnieszka również odwiedza lekarzy w ramach rehabilitacji po operacji ręki.
"Zdecydowanie uważam, że doba powinna być dłuższa niż 24 godziny, zwłaszcza, że studiujemy z Ulą zaocznie, więc mamy zajęcia w weekendy. Niestety nie są one już tak wolne, jak wcześniej" - powiedziała Agnieszka Radwańska.

Dziesiąta tenisistka w rankingu WTA Tour w połowie listopada przeszła w Krakowie operację, która ma na dobre wyeliminować anatomiczne przyczyny nawracającego stanu zapalnego stawu palca serdecznego. Po dwóch tygodniach od zabiegu zdjęto jej szwy, a po trzech wznowiła treningi. Wciąż jednak chodzi na rehabilitację: naświetlanie, lasery, ultradźwięki, krioterapię i to się nie zmieni do jej wylotu do Australii. Do tego czasu, podobnie jak Urszula, musi jeszcze pozdawać zaległe egzaminy.

"W sumie byłyśmy na trzech zajęciach, ale ten tydzień mamy ciężki, bo musimy zaliczyć trzy przedmioty: angielski, niemiecki i biologię, więc jest trochę nauki. Został nam tylko ten tydzień, bo w przyszłym uczelnia będzie zamknięta. Musimy ostro wziąć się do roboty, a jedynie wieczorami mamy trochę czasu na przyjemności i spotkania ze znajomymi na wspólnej kolacji lub w kinie. A czas na zakupy, jeśli go w ogóle mamy, to najwyżej godzinka lub pół, wszystko w biegu" - dodała Agnieszka Radwańska.

Jej przygotowania do każdego treningu to swoisty rytuał: najpierw spryskuje wewnętrzną część dłoni specjalnym preparatem, potem przycina wąski kawałek plastra i zakleja nim bliznę po operacji. Wszystko w biegu i na ostatnią chwilę, a stolik w pokoju gościnnym i przedpokój często przypominają miejsca nawiedzone przez huragan.

"Czasem trudno nad tym zapanować. Są dni, że tylko chodzę po domu i tylko co chwilę sprzątam po wszystkich, no i w biegu szykuję dla nich zupę albo pizzę. Wpadają po treningu, zostawiają wszystko gdzie bądź i biegną dalej. Po południu zaczyna się szukanie wszystkiego i przygotowania do kolejnego treningu. W sumie już się przyzwyczaiłam do tego zamieszania" - powiedziała PAP matka tenisistek z Krakowa Marta Radwańska.

"Są takie dni, że wszystko staje na głowie, tak jak teraz. Zaraz będą święta, sylwester, Nowy Rok i znów wyjeżdżamy na dobre z domu. W sumie nie jest łatwo to wszystko zorganizować, nawet z biletami był kłopot, bo na początku stycznia ciężko znaleźć wolne miejsca w samolotach do Australii. To i tak dopiero początek zamieszania, bo pewnie w domu na dłużej pojawimy się dopiero w lipcu, a i wtedy ciężko będzie o trochę czasu dla siebie" - dodała Marta Radwańska, która często podróżuje z córkami.

Z tym dynamicznym rytmem życia dobrze komponują się ostre brzmienia ulubionych zespołów muzycznych Roberta Radwańskiego, ojca i trenera, który zawsze miał słabość do cięższych gatunków muzyki. Jego zamiłowania można poznać wsiadając do samochodu prowadzonego przez Urszulę.

"No to jedziemy" - mówi Radwański i włącza niemal na pełny głos muzykę. Jeszcze zanim córka zdążyła ruszyć z miejsca na parkingu, z licznych głośników dobiegają dźwięki gitar basowych i niski głos wokalisty niemieckiej grupy śpiewającego refren "Ramm ...stein".

"Nie muszę chyba mówić, że to najnowsza płyta Rammsteina. Chyba już wiecie, czemu czasem nie słyszę jak dzwoni moja komórka" - dodaje ze śmiechem. Jednak po mocnym otwarciu, postanawia zmienić nastrój, puszczając pierwszy indywidualny krążek Serji Tankiana, lidera innej jego ulubionej grupy "System of a Down".

PAP, dar