Fuck the rak

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wszystko zaczęło się od bólu. Ból jest wspaniałym informatorem, sygnałem alarmowym mówiącym "Uwaga! Twój organizm ma problem, jest zagrożony!" – tak zaczyna swoją historię Paulina Pruska, która zmarła po prawie trzyletniej walce z rakiem.
O swojej chorobie Paulina dowiedziała się w 2009 roku. Lekarz z Centrum Onkologii nie pozostawiał żadnych wątpliwości – to guz złośliwy. W tym momencie Paula rozpoczęła walkę o życie. Jej wrogiem okazał się Alveolar Soft Part Sarcoma, rzadki przypadek nowotworu, chemio-  i radioodpornego. Guz zyskał pseudonim „Śmieciuch" – w taki sposób Paula nazywała intruza. Guz osiągnął rozmiary 12 centymetrów. Usunąć można go było jedynie nowatorską metodą w ośrodku w Bostonie. Koszt operacji i całej reszty – 250 tysięcy dolarów. Na NFZ nie było co liczyć. Ale ludzie nie zawiedli.

Polscy lekarze próbowali usunąć nowotwór. Bezskutecznie. Zaproponowali hemipelwektomię, czyli amputację nogi, połowy biodra i narządów rodnych. Paulina była już bliska poddaniu się chemioterapii, kiedy wraz z siostrą Martą, za namową Kasi Maciąg, specjalistki ds. Public Relations, postanowiły nagłośnić sprawę.  Zaczęły od zbiórek wśród znajomych. Potem znajomi organizowali zbiórki. W kwietniu ruszył blog „Paula i Pan Śmieciuch", gdzie Paulina relacjonowała, co się z nią dzieje i jak się czuje. Blog okazał się skutecznym narzędziem autoterapii. Paula uwierzyła w siebie i w ludzi. W ich życzliwość i bezinteresowność. Dziewczyna pojawiała się  coraz częściej w mediach. A kwota zbierana na operację rosła i rosła. W pomoc Pauli zaangażowali się znani artyści – Kasia Nosowska, Ania Dąbrowska, Pono, Tymon Tymański, Czesław Śpiewa, którzy zagrali podczas koncertu charytatywnego na rzecz chorej. Poparcia udzielił także Zbigniew Hołdys, który założył bliźniaczy blog.

W końcu udało się zebrać potrzebną kwotę. Paulina w towarzystwie siostry poleciała do Bostonu. „Paradoksalnie, ostatni rok to najpiękniejsze chwile mojego życia. Patrzyłam, jak ludzie potrafią się zachować wobec człowieka, jak wyzwala się całej masa pozytywnej energii. I ta magia trwa" – wspominała tamte chwile Paulina.

Potem nastąpiły dni nadziei, bólu, szczęścia, empatii, postowania.

Paula zmarła 31 sierpnia krótko po godzinie 13. Kilka dni przed śmiercią, pełna nadziei, napisała: „(…) ja i mój niebieski kciuk. Niedługo będę puszczać z niego laser i wypalać wszystkie śmieciuchy świata. Taki Plan Panie i Panowie :)". Życzę wszystkim chorym na całym świecie, aby mieli laser, którym będą mogli wypalić wszystkie śmieciuchy świata.