Dlaczego gazety a nie Google

Dlaczego gazety a nie Google

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedyś zbierałam makulaturę. W moim domu była Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, Wprost, Polityka i magazyny dziewczęce i kobiece. Nigdy nie czytałam gazet w całości. W wieku dziesięciu lat wyrywałam wszystkie strony opisujące zbrodnie, obławy policji i gwałty. W wieku piętnastu lat interesowała mnie kultura piękna, w wieku osiemnastu - polityka, a kilka lat później reportaże. Pewnego dnia wyprowadziłam się od rodziców i w moim nowym domu zabrakło makulatury. Na początku ten niedosyt informacji zmuszał mnie od czasu do czasu do kupna ulubionej gazety, co było puentowane zdziwieniem moich znajomych: Nie szkoda Ci pieniędzy?
O ile kryzys dosięgnął polskie gazety w niewielkim stopniu, o tyle Stany Zjednoczone przeżyły w ostatnich latach trzęsienie ziemi, a masowe groby magazynów stały się bohaterem jednej ze stron internetowych monitorujących ich śmierć: Newspaperdeathwatch.com. Tylko w pierwszych czterech miesiącach 2010 roku upadły 22 magazyny w USA. Przychody reklamowe "The Wall Street Journal" spadły w ciągu roku o 20%. Pracodawcy na kryzys odpowiadają zwalnianiem załogi (od 1990 roku 25% dziennikarzy amerykańskich straciło pracę), skracaniem kolumn, redukcją rozmiaru, czy też zamykaniem siedzib. Wiek przeciętnego amerykańskiego czytelnika gazet to 55 lat i więcej.
Przestaliśmy kupować gazety, bo otrzymaliśmy je w prezencie. Od kilku lat, gazety, jedna po drugiej stoją w wyścigu o zdobycie nowego rynku: Internetu! Wiadomości aktualizowane co kilka minut, blogi pisane przez redaktorów, materiały nie publikowane, a wszystko to za darmo. To właśnie w Internecie, w Facebooku i w Google, powstaje gazeta XXI wieku. W przeciągu dnia kompilujemy poszczególne wiadomości i linki w jedną poszarpaną całość. Może rozwiązanie jest proste i wystarczy wprowadzić opłatę za korzystanie z serwisów? Właściciel News Corp, Robert Murdoch wypowiedział wojnę Google i zakłada płatne serwisy gazetowe.  I tutaj pojawia się problem - Internet to sfera otwarta i sfera nieobwarowana restrykcjami, darmowa. Jeśli każesz płacić za coś Internautom, ci prawdopodobnie odpłyną daleko, do innego serwisu, a wtedy portal nie zarobi na reklamach. Murdoch uważa, że jego projekt się uda, jeśli za nim pójdą pozostali wydawcy. Google nazywa pasożytem i złodziejem.

Internauci od dawna wieszczą zmierzch gazet. Tylko czy mówimy o dziennikarstwie rzetelnym, ze sprawdzonymi informacjami, z całym narzędziem różnych środków niedostępnych przeciętnemu człowiekowi? Czy dziennikarze obywatelscy zapomnieli, że w większości ich teksty i tekściki są streszczeniem materiałów wcześniej opublikowanych, zatwierdzonych przez redakcje, nad którymi niektórzy pracowali miesiącami? Czy śledztwa dziennikarskie lub reportaże pisze się w 20 minut w przerwie na obiad? Przyszłość gazet to publikacja materiałów, które czyta się kilka minut, a o których myśli się wiele godzin, które poszerzają horyzonty myślenia, które zostają w głowie. Wszystkie pozostałe może stworzyć przeciętny internauta umiejący lekko przetworzyć news PAPu. Zagorzały zwolennik Internetu zarzuci mi, że nie doceniam blogów, z ich krytycznymi analizami. Tylko jak do tych oaz intelektu się dokopać? Ile czasu należy poświęcić na szukanie, jaka kompilacja haseł w Google da odpowiedni wynik? Ile zdań należy przetrawić by znaleźć to jedno ważne i czy na pewno mam na to czas?  

Czy najbardziej popularny plotkarski portal w Polsce, pudelek.pl miałby czym karmić odbiorców, gdyby nie kradł newsów z kolorowych magazynów i z tabloidów? Czy jajko znosi kurę, czy kura jajko? Co by było w świecie bez gazet i dziennikarzy? Co by było jeśli dziennikarze agencyjni nagle dostali wymówienia? Oficjalne stanowiska krajów i nieskończony potok słów Internetu przerodziłby się w jeden wielki bełkot, zalewający świat, bełkot nieprzerwany, nieznośny, nie do strawienia, nie do opanowania, nie do weryfikacji. Komu wierzyć i co jest prawdą? Jaki link do niej prowadzi? Gazety muszą zaakceptować fakt, że nastąpił zmierzch papieru, a ich wydania internetowe są głównymi i najważniejszymi wydaniami. Już są, nie "będą", są. Rytuał czytania przy śniadaniu, przeglądania stron, zapach świeżego druku, został zastąpiony nowym rytuałem z laptopem w ręku i atakami depresji w trakcie awarii łącza. Gazety wchodząc w Internet same uśmierciły się, ale mogą jeszcze zmartwychwstać. Ich bronią jest jakość, bo newsem gazety już nie stoją. Nie ma papieru, który sam zaktualizowałby się co pięć minut, nie ma newsa, który jest newsem przez cały dzień. 

Dlaczego jednak gazety, a nie Google? W natłoku informacji nie jestem w stanie wybrać sama, i nieograniczony wybór sprawia ból: jak w milionach informacji znaleźć te wartościowe, przez ile zdań muszę codziennie przekopać się by ujrzeć perełkę? Klęską naszych czasów jest nieumiejętność wyboru, klęską Internetu jest brak segregacji, kupa obok diamentu, śmieć obok złota, przeciętność niepisaną regułą. I dlatego, dopóki dobrzy dziennikarze nie wyginą, zbiorniki z makulaturą nadal będą stały pełne gazetami.

Joanna Nasierowska